Życie po śmierci i odchodzenie z „realnego” świata to częsty motyw powieści z elementami fantastyki. Wyobraźnia autorów wiedzie ich w najdziwniejsze rejony, a tworzone obrazy zadziwiają lub skłaniają do refleksji. Zagubiony Josie Williams to zaledwie trzystustronicowa, ale przepełniona emocjami wzruszająca opowieść o miłości, samotności i umieraniu, kierowana do nastoletnich czytelników.
Główny bohater książki, siedemnastoletni Ryder, od kilku lat… nie żyje. Chłopak zginął podczas wakacyjnego rodzinnego spływu łodzią i w momencie śmierci nie poszedł w stronę światła. Przez to skazany jest na wieczne błąkanie się po świecie w postaci niewidocznego dla nikogo z żyjących ducha.
Maggie to piętnastolatka, wychowująca się w kolejnej rodzinie zastępczej. Po śmierci matki dziewczynę wychowywała babcia, ale od czasu udaru nie mogła już dłużej sprawować nad nią pieczy. Maggie regularnie odwiedza babcię w ośrodku opieki, ale jest osobą skrytą i zamkniętą w sobie, przez co nie zjednuje sobie żadnych przyjaciół.
Na skutek wielu zbiegów okoliczności Ryder zakochuje się w Maggie. A w chwili, gdy w ciele chłopaka ze szkoły Maggie ratuje dziewczynę przed wpadnięciem pod koła rozpędzonej ciężarówki, wszystko zaczyna się jeszcze bardziej gmatwać…
Josie Williams tworzy niebanalną i zaskakującą love story „nie z tej ziemi”. Zderza ze sobą świat realny i ten wyobrażony, niezbadany, a następnie serwuje czytelnikom historię, która nie mogłaby się wydarzyć. Historię, która mimo swojego nieprawdopodobieństwa, ogromnie wzrusza, a czytelnik mocno trzyma kciuki za bohaterów. By im się udało? By się spotkali? Ale gdzie? W realnym świecie, czy w zaświatach? I co w ich kontekście, w tak wielkiej bliskości śmierci, znaczy być szczęśliwym?
Zagubiony to świetne studium samotności. Bohaterowie, choć egzystują (istnieją) w dużym mieście, a w przypadku Maggie stykają się na co dzień z dziesiątkami rówieśników, tak naprawdę nie mają nikogo bliskiego. Nie mają do kogo się przytulić, z kim podzielić się swoimi radościami i smutkami. Maggie, podobnie jak Ryder, błąka się po świecie w poszukiwaniu sensu: sensu istnienia czy też sensu walki o siebie.
Josie Williams znakomicie portretuje swoich bohaterów. „Duchom” nadaje wiele ludzkich cech, co sprawia, że wydają się one czytelnikom bardzo bliskie i niezwykle „prawdziwe”. Podobnie sprawy wyglądają w przypadku „rzeczywistych” postaci. Widzimy bohaterów pozytywnych, ale dostrzegamy też postaci, które nie zyskują naszej sympatii, z którymi nie zaprzyjaźniamy się i które wolimy omijać szerokim łukiem. Szczególną uwagę przykuwa postać Charliego – chłopaka ze szkoły Maggie. W rzeczywistości jest to pewny siebie najpopularniejszy szkolny gwiazdor i sportowiec, za nic mający młodszych i słabszych uczniów. Nastolatek zmienia się jednak nie do poznania, gdy w jego ciało „wchodzi” Ryder i obdarza go swoimi cechami.
Książka Josie Williams napisana jest z dwóch perspektyw narracyjnych. Część wydarzeń opowiada czytelnikowi Ryder, inne przybliża Maggie. Historia opowiedziana jest w sposób przystępny i jasny, a do tego dynamiczny. Podczas lektury nie ma miejsca na nudę, a mnogość uczuć i emocji może czytelnika solidnie wzruszyć. Rodzące się między Maggie a Ryderem (Charlie’m?) uczucie jest ogromnie skomplikowane. Tak skomplikowane, jak skomplikowana jest miłość wśród nastolatków. Na stronach książki pojawiają się też liczne trafne spostrzeżenia, które warto zapamiętać.
Zagubiony to książka skłaniająca do refleksji nad upływającym czasem i nad tym, jak wykorzystujemy swoje życie. Autorka przypomina o kruchości życia, o tym, że nie jesteśmy na świecie „na wieczność”, że dany nam czas kiedyś się skończy, a zakończenie to może zaskoczyć nas w najbardziej niespodziewanym momencie. Josie Williams zachęca czytelników do tego, by rozsądnie i dobrze korzystali z życia. Nawołuje też do tego, by być dobrym dla siebie i innych, by w chwili śmierci nie mieć żadnych niezakończonych spraw. By w momencie odchodzenia śmiało podążyć do światła, a nie kurczowo trzymać się namiastki egzystencji pomiędzy życiem a śmiercią.
Wypadki się zdarzają. Ludzie umierają, zapadają na różne choroby i to wszystko. Istnienie nie ma żadnych logicznych praw. - Naprawdę w to wierzę. Wierzę, że ludzkie życie jest kruche. W jednej chwili żyjesz, w następnej przestajesz istnieć i nie ma w tym żadnego planu. Nie wierzę w przeznaczenie.
Przeważnie nie przeżywam czyjejś śmierci aż tak mocno. Zwykle to, że ktoś mnie dostrzegł sprawia, mi więcej radości, ale dzisiaj czuję tylko smutek, wyrzuty sumienia i zazdrość. Smutek, dlatego, że ten drobny staruszek musiał umrzeć sam, wyrzuty sumienia, bo przychodziłem do jego pokoju przez ostatnie sześć dni i czekałem, aż to się zdarzy, a zazdrość, gdyż on dotarł do swojego spokojnego końca, a ja nadal tu jestem.
Więcej