Recenzja książki: Zaćmienie

Recenzuje: Sławomir Krempa

O "Zaćmieniu" Marty Magaczewskiej można powiedzieć wiele. Trzeba zaznaczyć, że to bardzo mocne studium człowieka, który owładnięty jest obsesją śmierci. Studium totalne, bardzo literackie i utrzymane w duchu romantyzmu. To również historia miłosna i opowieść o zmaganiu się uczucia z rozczarowaniem życiem i pragnieniem ucieczki od niego. Przede wszystkim jednak to bardzo udany debiut, w którym Marta Magaczewska udowadnia, że wypracowała dobry warsztat. Jej przyszły sukces zależeć będzie od tego, do czego warsztat ów wykorzysta.

Streśćmy historię, która wydać się może na pierwszy rzut oka niezbyt złożona: przebywający na urlopie Marius Geert, mężczyzna raczej przeciętny,  przypadkowo spotyka dziewczynę (raczej nietuzinkową) i ratuje ją od śmierci. Szybko okazuje się jednak, że Lydia (tak przedstawia się odziana w czerń niedoszła samobójczyni) tak naprawdę nie chciała zostać uratowana. Ratunkiem dla niej miała być właśnie śmierć. Ratunkiem przed czym? Tak naprawdę nie możemy być pewni, co spowodowało, że nasza bohaterka zdecydowała się na krok ostateczny. Czy ściga ją przeszłość? Czy przeżyła wielki zawód, który spowodował, że nie ma już po co żyć?

Gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z opowieścią w sumie banalną i nad debiutem Magaczewskiej nie byłoby sensu dłużej się rozwodzić. Rzecz w tym, że przyczyna jest inna. Wydaje się, że Lydia widzi wokół siebie niemal wyłącznie śmierć. Dla niej wszystko jest końcem, wszystko nasuwa wyłącznie myśli o umieraniu. Z drugiej strony: Lydia wydaje się potwornie rozczarowana światem współczesnym, z całym jego zapomnieniem się w nieustającej zabawie. I - oczywiście - ze spychaniem myśli o śmierci na plan dalszy. Nasza bohaterka nie chce pozorów szczęścia, satysfakcji, radości. Nie chce blichtru i ucieczki w nieustającą konsumpcję. Nie chce krzyku, głupawego śmiechu i wieczorów spędzanych w kiepskich knajpach z ludźmi, którzy mogliby uważać się za jej przyjaciół, a którzy są po prostu potwornie puści.

Magaczewska pokazuje, że jej bohaterce życie, ludzie i miłość nie mogą zaoferować właściwie nic, poza rozczarowaniem. Zafascynowany nią Marius rusza z dziewczyną w podróż, która momentami zamienia się w pościg. Szuka śladów, najmniejsze, najbardziej szczątkowe informacje skrupulatnie zbiera, starając się dowiedzieć o swej towarzyszce jak najwięcej, jak najbardziej zbliżyć się do niej, mimo oporów ze strony dziewczyny. Początkowe, chyba dość płytkie, zainteresowanie zmienia się nagle w autentyczną fascynację. Jak śmierć stała się obsesją Lydii, tak Lydia (czy raczej: Mara, bo tak brzmi prawdziwe imię dziewczyny, lub Vivienne, bo i tak się przedstawia) staje się obsesją Mariusa. Dotychczasowe życie nagle zupełnie przestaje się dla niego liczyć.

Śmierć jest ciekawsza. Ciekawa dla czytelnika tym bardziej, że rzecz rozgrywa się w Bretanii, w otoczeniu, które myśli o umieraniu musi nasuwać. Niby mamy tu lato, chwile urlopu, ale otoczenie wydaje się bardzo jesienne. Poszarzałe, tonące w zimnych barwach, niemal - pogrążone w półmroku. Krajobraz wybrzeża z tutejszymi kościołami, cmentarzami, opustoszałymi przestrzeniami i przewijającą się w nich figurką postaci z kosą - Ankou, która przed laty stanowiła rekwizyt nieodłączny podczas pogrzebu.

Piekło? Bohaterom powieści Magaczewskiej piekłem wydaje się raczej dotychczasowe życie, Bretania natomiast, współgrając z ich uczuciami, sprzyjając nastrojom, właściwie koi ból. A i czytelnik pod wpływem bardzo plastycznych opisów przy odrobinie dobrej woli zaczyna poddawać się urokowi tego miejsca.

Trzeba to jednak zaznaczyć wyraźnie: nie jest “Zaćmienie” książką, którą czytałoby się łatwo. Wprawdzie Magaczewska posługuje się, językiem literackim, ale w powieści głos narratora (Mariusa) współistnieje z fragmentami pamiętnika Mary / Lydii / Vivienne. Przez fragmenty narracji prowadzonej przez Mariusa przebiegać będziemy szybko, płynnie, z ogromną przyjemnością. Problem pojawia się, gdy natrafiamy na wspomnienia Mary.

O ile bowiem na początku czytamy je z zainteresowaniem - nowe to dla nas spojrzenie na świat, interesujące, choć ogromnie pesymistyczne - o tyle z czasem ilość śmierci, dostrzeganej przez bohaterkę wokoło, zaczyna przytłaczać. Gdyby nie interesująca diagnoza, jaką światu stawia Mara, moglibyśmy dojść do wniosku, że jest ona po prostu kolejnym “dzieckiem emo”. Z czasem więc narracja, która miejscami ociera się o pretensjonalność, począć może czytelnika męczyć. Można więc było uczynić opowieść tę jeszcze bardziej lakoniczną, jeszcze rzadziej oddawać głos bohaterce - to jednak drobna tylko niedogodność, gdy bowiem po chwili czytelnik przeniesie się znów w świat opisywany przez Mariusa, szybko winien odzyskać zainteresowanie i kontynuować lekturę.

A przeczytać tę powieść warto. Warto, bo to książka, jakich na dzisiejszym rynku niewiele. Niewielu przecież znajduje się wydawców, gotowych zainwestować w prozę debiutanta. Debiutanta, który w dodatku nie ucieka się do tanich chwytów, nie sięga po konwencję kryminału czy powieści sensacyjnej, tylko stara się tworzyć literaturę, dla której przymiotnik “piękna” jest po prostu najlepszym określeniem. Debiutanta, który już na starcie okazuje się pisarzem dojrzałym, który wie, o czym chce czytelnikom opowiedziec, i potrafi to uczynić. Debiutanta naprawdę sprawnego warsztatowo. Debiutanta - wreszcie - który wymaga sporo uwagi od czytelników, ale jeszcze więcej wymaga od siebie.

Kup książkę Zaćmienie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Zaćmienie
Książka
Zaćmienie
Marta Magaczewska
Inne książki autora
Bahama yellow
Marta Magaczewska0
Okładka ksiązki - Bahama yellow

Najlepsza książka na jesień 2011 - kategoria: proza polska - wybór Jury   Bohaterowie nowej powieści Marty Magaczewskiej noszą oryginalne...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy