Choć największą popularność Krzysztof Pieczyński zdobył dzięki serialowi „Na dobre i na złe”, w którym wcielił się w postać Bruna Walickiego, jego artystyczny dorobek wykracza zdecydowanie poza rolę lekarza z Leśnej Góry. Pieczyński jest nie tylko aktorem, filmowym i teatralnym, ale bywa (jest?) też prozaikiem i poetą. Jako ten ostatni wydał niedawno kolejny tomik poetycki, zatytułowany „Świt”.
Wraz ze świtem nadchodzi światło. Dokonuje się misterium narodzin nowego dnia. Światło to symbol Boga. Początek to dar, którego już sam fakt zaistnienia powinien radować. Poeta proponuje podróż, oscylującą pomiędzy transcendencją a ziemskim bytem. Środkiem transportu w niej jest korab, statek wykonany z drewna pochodzącego z Raju. Celem natomiast, którego symbol został wyszyty na jednym z żagli korabu – X, miejsce spotkania człowieka z Bogiem, źródło Prawdy. Odbiorca „Świtu” zostaje postawiony przed trudnym zadaniem. Utwory, które składają się na tom, utkane są z reguły z gęstej metaforycznie siatki słów. Wymagają one tym samym wielokrotnego przeczytania, oswojenia się z językiem i regułami nim rządzącymi. To nie takie proste, reguły te wydają się być bowiem tak samo ulotne, jak i treści wierszy zamieszczonych w tomiku.
Poezję Krzysztofa Pieczyńskiego charakteryzuje niebywała delikatność. Gdyby próbować porównać do czegoś wyobrażalnego uczucia towarzyszące jej czytaniu, na myśl przychodzą obrazy takie jak: uważne stąpanie (przez kogoś lekkiego) po gruncie z natury niepewnym, muskanie zaledwie jakieś powierzchni, bycie i nie bycie w materii (materią) jednocześnie. Dużą rolę w takim właśnie odbiorze tych utworów ma też, a może przede wszystkim, ich religijny charakter. Obcowanie z sacrum, jego nieustanne ingerencje w nasze życie, to motyw przewodni tej małej książeczki.
Wszelkie tematy inne niż te dotyczące bezpośrednio Boga, świętości lub modlitwy, jak choćby samotność, zakochanie, poczucie pustki czy różnego rodzaju żądze, którymi człowiek kieruje się w życiu i tak wpisane zostają w ludzką egzystencję, wynikłą na skutek aktu Stworzenia. Metafizyka i mistyka – ich pełne są stronice „Świtu”. Tomik Pieczyńskiego nie jest czytadłem do poduszki. Żeby przed nim zasiąść potrzebne są odpowiednie nastawienie i nastrój, a także, być może, jakieś specjalne przygotowanie. Nie mające tytułów, ale układające się w cykle wiersze, rzadko uderzają prostotą. Częściej drażnią zawiłością, zaciemnieniem przedstawianego świata. Z tego rozdrażnienia jednakże rodzi się próba zrozumienia, a później już samo zrozumienie. Warto więc zmierzyć się ze „Świtem”.
Anna Szczepanek
Najnowszy tomik poezji znanego pisarza i aktora. "Minęło wiele miesięcy, a nawet lat, od kiedy to się zaczęło, a ciągle nie mam pewności, czy jestem...
Bohater tych nowel po trzykroć szuka miłości. Robi to najlepiej jak potrafi. I kocha też najlepiej jak potrafi. Jego miłość nie jest może zbyt mądra, głęboka i doskonała, ale......