Ambitna literatura ma pobudzać do myślenia i nie pozostawiać obojętnym, ma pokazywać świat zagmatwany, skomplikowany, nie poddający się prostym wyjaśnieniom. Splątanie Agnieszki Masłowieckiej spełnia te oczekiwania z nawiązką, wplątując czytelnika w skomplikowaną intrygę.
Rzecz opowiadana jest przez martwą bohaterkę, która właśnie została zamordowana na ulicy przez nieznanego, a może znanego sprawcę. Tym samym została brutalnie pozbawiona możliwości realizowania codziennych spraw i wypełniania obowiązków. Nie ma kto odebrać jej córki z przedszkola, były mąż ma już nową rodzinę, obecny partner o niczym nie wie i chyba nie jest skory do pomocy. Stopniowo odsłaniane jest przed czytelnikiem zagmatwane życie bohaterki. W tym „splątaniu” trudno odnaleźć właściwą ścieżkę. Może dlatego nasza bohaterka ucieka do samotni w górach, by tam odnaleźć sens swojego życia, w oderwaniu od wypełnianych na co dzień życiowych ról. Kobieta nie chce być tylko matką, żoną czy kochanką. Chce być sobą, ale nie wie, co to znaczy. Można się tego dowiedzieć, jedynie pozostając ze sobą sam na sam. A co jest w tym lepsze od własnej śmierci?
Gdy stan całego układu jest lepiej określony niż stan jego części, to mówimy o splątaniu. Na przykład taki foton, czyli cząstka elementarna, element najmniejszy z najmniejszych, a na dodatek przedziwnie niejednoznaczny, bo wykazujący zmienne cechy cząsteczki i fali, może w odpowiednich warunkach zostać wprawiony w stan splątania z innym fotonem. Wtedy stanowią całość, tak zwany singlet. Bohaterowie wpadają w takie splątania z innymi, chwilowo tworząc singlety, które jednak nie są niczym trwałym tak naprawdę.
Autorka w okrutny sposób uświadamia przypadkowość życia. Zwykle wydaje nam się, że poddajemy stałej kontroli, jednak tak naprawdę nie możemy nic. Groźba bezsensownej śmierci na ulicy przypomnieć ma o tym, by jednak nie rezygnować z samego siebie, by wciąż mieć na uwadze swoje istnienie. Nic, co istniało, nie przestaje istnieć w zupełności, ale przeistacza się w byty następne, porzucając swą tożsamość ostatecznie, jednak nie tracąc pewnych składowych elementów. (…) Coś jest czymś, a potem tym być przestaje. Nie znika zupełnie, ale znika jako to, czym było. Nie przestaje istnieć, rozczłonkowane karmi sobą inne byty, jednak nie jest już sobą, nigdy nie będzie.
Agnieszce Masłowieckiej udało się połączyć intrygującą fabułę z rozważaniami o śmierci i przemijaniu w jedno spójne dzieło, które długo pozostaje w pamięci. Trudno się z niego tak po prostu wyplątać po lekturze.
Pyszne ciało to zbiór opowiadań inspirowanych aktem kanibalizmu, którego w 2001 roku, dopuścił się Armin Meiwes, zabijając i zjadając (na wyraźne życzenie...