Magiczny przedmiot pożądania
Czasami to, co niezbyt zaskakujące, a solidnie wykonane, jest w zupełności wystarczające. Może nie zachwyca, nie powala na kolana, ale daje odpowiedni poziom zadowolenia, satysfakcji. Tak jest z rozrywkową powieścią fantasy Serce Lodu Arkadego Saulskiego.
Gdzieś na obrzeżach świata dzieje się coś niepokojącego. Dzikie plemiona, które zawsze ze sobą rywalizowały i walczyły, pierwszy raz w historii zjednoczyły się. Idą przed siebie jak burza, niosąc śmierć, zniszczenie, niewolę. Niekoniecznie dzięki szczególnej waleczności czy umiejętnościom. Wygląda na to, że barbarzyńców wspierają i kontrolują siły magii, z którymi trudno walczyć zwykłym ludziom. Kto stoi za Mocą, która się obudziła? Kto zjednoczył zwaśnione plemiona? Czy ktoś może zatrzymać marsz armii wspieranej przez szamanów i nadprzyrodzone istoty? Pytania na które istnieje odpowiedź, choć nie zawsze jest ona oczywista.
Na tereny niepokojów i zamieszek władze zarówno cywilne, jak i kościelne wysyłają swoich ludzi. Mają oni ocenić sytuację na miejscu i podjąć odpowiednie działania. Ich interesy nie są w pełni zbieżne. I to właśnie jest źródłem dodatkowych napięć. Rywalizacja, konflikty interesów, mniej czy bardziej wymuszona współpraca, starcie odmiennych postaw i motywacji. Wykorzystanie sprawdzonych schematów wsparte zostaje solidnym warsztatem autora Serca Lodu.
Jak to często bywa w literaturze, chodzi o walkę Dobra ze Złem. O utrzymanie lub przejęcie władzy. O zdobycie środków, które mogą zagrozić władzy innych i wzmocnić własną. O tak popularną wśród ludzi chęć uszczęśliwienia innych nawet wbrew ich woli. Tym, co się szczególnie udało Arkademu Saulskiemu w tej powieści, są postacie, zwłaszcza tajemniczy ksiądz Seth i mniej tajemniczy Erin Barinor. Proste, jednoznaczne? Nie do końca. Ten drugi jest byłym żołnierzem, najemnikiem, oszustem i handlarzem nielegalnymi towarami. O mały włos nie traci głowy, ale w zamian może stracić życie. Los potrafi połączyć ze sobą ludzi, którzy niekoniecznie czują do siebie sympatię. I tak jest w przypadku Setha i Barinora. Tę dwójkę uzupełniają jeszcze inne postacie, w tym Ranfar – oddany sługa cesarza do spraw trudnych, Arno – doskonały cesarski zabójca oraz pełne charakteru kobiety.
Akcja jest wartka, poszczególne wydarzenia – nie do końca przewidywalne, narracja – płynna i należycie poprowadzona. Klasyczne – w dobrym tego słowa znaczeniu – fantasy. Nie zaskoczy nas forma czy oś fabuły. Nie zaskoczą przesadnie pogłębione przemyślenia. Możemy za to miło spędzić czas z fantastyką, która nie próbuje zrozumieć sensu istnienia świata czy pouczać czytelnika, nie zadręcza współczesnymi dylematami czy rozważaniami wciśniętymi na siłę w dawne czasy. Historia i jej rozwój jest w miarę przemyślany. Saulski sprawnie wykorzystuje schematy i umiejętnie „wyciska“ z nich to, co dobre. Co ważne, pojawia się też składnik wcale nie tak oczywisty współczesnych książek – poczucie humoru. Jest trochę walki, trochę wątków awanturniczych, sporo przygody. Są nawiązania do historii, dawka magii, która w fantasy jest równie sensowna jak fizyka (ach te kilka słów – jak u przeciętnego polityka – które mają ogromną moc zmieniania fizycznego świata – i to natychmiast).
Powieść jest pierwszym tomem - a jakże by mogło być inaczej – cyklu Uniwersum Orlanu. Jest wprowadzeniem w ten świat, co czuć zwłaszcza w trakcie lektury pierwszych kilkudziesięciu stron. Owszem zarysowanie tła mogłoby być nieco bardziej złożone, ale nie jest aż tak irytujące, jak ocenia wielu recenzentów.
Bogowie dali mu kiedyś szansę na odkupienie i wieczny spokój… ale wrócił do żywych, jak upiór. Teraz śmierć podąża za nim,...
En esta guerra no hay fronteras – w tej wojnie nie ma granic. Jako jedyny ocalały świadek wydarzeń na Marsie Kera Puławska ukrywa się na Ziemi,...