Potrzaskane wspomnienia
Wojnę trudno sobie wyobrazić, jeśli się jej nie doświadczyło na własnej skórze. Takie doświadczenie i tak jest zawsze jednostkowe, konkretne. Ktoś może tylko widzieć okrucieństwo wojny, ktoś inny - walcząc z bronią w ręku - może mieć w nim własny udział. Mogą być też tacy, którzy nie doświadczają jej bezpośrednio, żyjąc gdzieś obok głównego nurtu wydarzeń - jak np. mieszkańcy Syberii w czasie II wojny światowej.
O wojnie trudno pisać, zwłaszcza tej dotykającej kogoś osobiście. Z jednej strony traumatyczna pamięć może blokować konkretne wspomnienia, z drugiej: słowa mogą wydawać się niewystarczające do wypowiedzenia tego, co człowiek przeżył. Jedni piszą zatem na bieżąco dzienniki, które przynajmniej teoretycznie powinny najlepiej oddawać atmosferę chwili i stan emocjonalny osoby piszącej. Przykładem może być książka Piekło na froncie wschodnim. To dzienniki niemieckiego żołnierza, pisane w latach 1941-1943. Inni piszą wspomnienia, pamiętniki, w których patrzą na to, co przeżyli z pewnej perspektywy, z dystansu. Takie ujęcie wzbogaca opis o dozę refleksji, ale zarazem nie do końca oddaje atmosferę konkretnych dni. Sprawia, że ocenia się coś, mając świadomość konsekwencji wyborów i dalszego losu. Może zadziałać mechanizm autocenzury i wyparcia niemiłych faktów. Jeszcze inni piszą o wydarzeniach, w których brali udział, nie całkiem wprost, twórczo je przetwarzając. Kompilując fakty i wyobrażenia, posiadaną wiedzę i własne doświadczenia. Tworząc beletrystykę, mocno osadzą w pewnej rzeczywistości, ale nie będącą literaturą faktu sensu stricte - tak jak chociażby w przypadku książek Bratnego, Borowskiego, Nałkowskiej. Można się zastanawiać, czy faktyczny opis rzeczywistości, szczególnie okrutnej, jest możliwy, a jeśli tak, to w jakim stopniu? A może rozsądniej podpisać się pod stwierdzeniem bohatera Odłamków, który uważa, że opowieści niewiele mają wspólnego z rzeczywistością?
Ismet Prcić, autor i zarazem główny bohater debiutacnkich Odłamków, jest bośniackim reżyserem i dramaturgiem. Na świat patrzy oczami twórcy, oczami o innej wrażliwości niż przeciętny człowiek, a przynajmniej wyrażając to wszystko w sposób odmienny. Odłamki są dla niego zmierzeniem się z traumatyczną przeszłością. Z doświadczeniem wojny domowej w Bośni i emigracyjnej tułaczki za ocean. Są zarazem próbą opisania życia w cieniu wojny, życia z natury swojej skomplikowanego, dodatkowo naznaczonego lękiem, bólem, niepewnością jutra.
Jakby wojna była winna wszystkiemu co złe. Dziecko dostaje korby z powodu wojny. Mąż zdradza swoją starą z sąsiadką z dołu - to przez wojnę. Córką zostaje lesbą - to przez wojnę. Gówno prawda.
Wojna w Odłamkach jest stale obecna albo bezpośrednio, albo w tle, choć nie tak jak we wspomnieniach żołnierzy. Widzimy ją w życiu Ismeta, młodego chłopaka, próbującego żyć namiastką normalnego życia w okupowanym mieście. Widzimy w stosunkowo nielicznych opisach wydarzeń kilkunastoletniego żołnierza Mustafy, który doświadcza okropieństw wojny na własnej skórze. Kim jest Ismet - wiemy, kim Mustafa - trudno jednoznacznie ocenić, Prcić bowiem nieustannie miesza i komplikuje tropy. Jednak wojna sama w sobie to nie jedyny temat książki. Równie ważne jest bowiem w niej ukazanie kryzysu rodziny, pogrążającej się w depresji matki, ojca szukającego przyjemności w ramionach kochanek, brata żyjącego we własnym, wyizolowanym świecie. Obserwujemy również burzliwy okres dojrzewania Ismeta, chłopaka, który podobnie jak jego rówieśnicy próbuje żyć jak typowy nastolatek. Zakochuje się, próbuje alkoholu i innych używek, zafascynowany jest dziewczynami i seksem, poszukuje swojego miejsca w świecie teatru amatorskiego, namiętnie czyta, poddaje się rozmaitym emocjom. Ostatnim elementem tej złożonej układanki jest życie na emigracji w Ameryce, którą Ismet wybiera, ale która nie jest w jego przypadku prostą receptą na szczęście, niosąc wyobcowanie, niezrozumienie, wykorzenienie.
Dużym utrudnieniem w lekturze książki jest skomplikowana narracja. Stale przeplatają się różne plany czasowe, miejsca, wydarzenia, postaci. Wywołuje to wrażenie chaosu i takim ma być w zamierzeniu. Klimat książki jest przygnębiający, a nieliczne elementy humorystyczne utrzymane w raczej ciemnej kolorystyce. Dopasowany do tego jest język dosadny, miejscami wulgarny, kontrastujący często z wyrafinowanym. Język, którego w książce używają nawet artyści, bardziej przypomina „łacinę” uliczną niż język sztuki i literatury. Budzić to może zdziwienie: jak człowiek namiętnie sięgający po wysokich lotów literaturę z upodobaniem używa prostackiego języka? Czyż prymitywny język nie zabija jakiejś cząstki wrażliwości w tym człowieku? Czyż język nie służy wyrażaniu nas samych? A może jest on w Odłamkach tylko mniej lub bardziej formą kreacji czy odreagowania? A może trauma wojny zabija skutecznie pewną wrażliwość i niełatwo sięgać po jej doświadczeniu po język Homera i Szekspira? Nie jest to z pewnością niemożliwe, czego dowodem są chociażby wojenne wspomnienia Blaise Cendrarsa, ale być może każdy ma inne możliwości i dokonuje odmiennych wyborów.
...i niemal się zesrałem, kiedy napotkałem jej zauroczony wzrok w korytarzu przed toaletami.
Odłamki nie są dziennikiem. Są mieszaniną dziennika, wspomnień, prozy, próbą sięgnięcia w przeszłość, zmierzenia się z nią. Odreagowania stresu pourazowego, traumy. Swoistą formą terapii. Są mieszaniną rzeczywistości, przetworzonej pamięci o niej, wizji pod wpływem używek, śnienia na jawie, ucieczki przed rzeczywistością.
Wojnę w byłej Jugosławii Prcić próbuje opisywać, ale bez nadmiernego zagłębiania się w szczegóły geopolityki. Ukazuje, że wojna tak naprawdę rodzi się w sercach ludzi. Najpierw ideologów, polityków, przywódców, a potem zwykłych ludzi. Zwłaszcza tych, którzy po prostu lubią stosować przemoc, którzy są przekonani o swojej wyjątkowości i nieomylności. Wojna rodzi się w oparciu o urazy z przeszłości, o niechęć, pogardę, lekceważenie innych. A gdy wybuchnie, opiera się o bezprawie i poczucie bezkarności. O siłę, wyrażającą się w broni trzymanej w ręce. O wiarę, że siłą można zmienić świat na lepszy. Pewnym mankamentem większości opisów wojny, także tego w wykonaniu Prcicia, jest swoista autocenzura piszących, którzy ukazują siebie i towarzyszy broni jako ofiary, a zbrodnie dostrzegają zasadniczo tylko u pozbawianego godności, osobowości i człowieczeństwa wroga.
Wojna w Bośni i w innych krajach byłej Jugosławii to nie przypomina wydarzeń I czy II wojny światowej. To długotrwałe oblężenia (ale i możliwość wyjazdu nocą zwykłym autobusem za granicę), ostrzeliwanie miast próbujących w miarę normalnie funkcjonować (czynne szkoły, kawiarnie, zakłady pracy). To obecność wojsk rozjemczych w roli obserwatorów, unikających ingerowania w konflikt i - tak jak w przypadku Srebrenicy - biernych, pozwalających na eksterminację ludności i bezkarność morderców. To udział organizacji pomocowych. To wojna domowa cechująca się trudnym do zrozumienia okrucieństwem, zaciekłością i bezwzględnością.
Odłamki to wspomnienia przetworzone. Wspomnienia osoby dorosłej, która patrzy na przeszłość z pewnej perspektywy. Takiej, która zmienia, nadaje nowy sens. To pokazanie ceny, jaką płaci się za wojnę, nie tylko tej natychmiastowej w postaci śmierci czy kalectwa bliskich, przyjaciół, nieznajomych, ale i tej w postaci obrazów w pamięci oraz ran na duszy, które nie chcą się zagoić.