Demony wojny, nastoletnie marzenia, rozbita rodzina i potężna siła przetrwania.
Ismet Prcić dorasta, śmieje się, pije wino z przyjaciółmi, kłóci z rodzicami, gra w teatrze i umawia się na randki jak miliony nastolatków na całym świecie. Jednak w rozdartej okrutnym etnicznym konfliktem Bośni przestaje być to możliwe... Rozdzielona rodzina rozsypuje psychicznie. Ucieczka Ismeta do amerykańskiego raju tylko pozornie wydaje się wybawieniem. Demony przeszłości nie dają o sobie zapomnieć...
Nastoletnie przeżycia Mustafy Nalicia to zmasakrowana wioska, wyrżnięta rodzina, frontowe koszmary, wojenne rany. Losy dwóch chłopców zaczynają się splatać. Jakby stawali się jedną i tą samą osobą...
Imigracyjna powieść z przejmującą panoramą targanego wojną kraju. Wzruszająca autobiografia, element terapii Ismeta Prcicia to oniryczne studium depresji i beznadziejnej walki z wojenną traumą przeplecione radosnymi, naiwnymi wspomnieniami dziecka, inteligentnym humorem i wielką nadzieją.
Oszałamiający, obsypany międzynarodowymi nagrodami literacki debiut młodego Bośniaka.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2015-03-18
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 468
Tytuł oryginału: Shards
Język oryginału: bośniacki
Tłumaczenie: Jarosław Rybski
Ilustracje:Paweł Szczepanik
Druga wojna światowe zakończyła się już lata temu. Teraz pozostało tylko wspomnienie czasów, gdy okrucieństwo i śmierć panowały na tym świecie. Większość z nas uczy się o wojnie z podręczników, filmów, czy książek. Dla nas to tylko przeszłość. Czy na pewno dla wszystkich? Ile lat minęło za nim świat odrodził się i zakończył wszystkie wojny? Czy kiedykolwiek to się stało?
Ismet jest mieszkańcem Bośni. Mieszka razem z bratem i rodzicami. Można powiedzieć, że ma normalne życie, jednakże widmo wojny zabiera złudne marzenia o szczęściu. Jako dziecko musi obserwować wojnę, która niszczy wszystko wokół siebie – budynki, parki, ludzi i wspomnienia. Nic nie pozostaje oprócz nadziei i marzeń. Czy to wystarczy, by Ismet mógł żyć normalnie? Czy przykre wspomnienia pozwolą mu na rozpoczęcie nowego życia?
O "Odłamkach" już jakiś czas temu zrobiło się bardzo głośno. Na początku zignorowałam tę książkę, ale pozytywne opinie przyciągnęły moją uwagę. Zaintrygowała mnie. Nigdy nie czytałam powieści poświęconej takim tematom. Oczywiście nieraz przeczytałam książkę wojenną, ale nigdy nic o Bośni i jej mieszkańcach. To przeważyło szalę. Mój instynkt czytelniczy zdecydował za mnie. Czy pomylił się? Nie, to raczej niemożliwe, jednak nie do końca jestem zadowolona z jej przeczytania, ale o tym trochę później...
Jak mam być szczera, to "Odłamki" posiadały tylko jedną wadę. Nie mogłam się odnaleźć w czasie. W części rozdziałów była napisana dokładna data, ale mimo to nie miałam pewności, kiedy odbywało się dane wydarzenie. To może wynikać z faktu, że książkę czytałam fragmentami. Trochę w domu, trochę w szkole i trochę w czasie podróży. To nie służy określeniu poprawnej chronologii. Zapewne gdybym przeczytała ją jeszcze jeden raz, nie miałabym takich problemów z odnalezieniem się w czasie.
Jak wcześniej wspomniałam, poruszony jest w niej nietypowy temat. Pewnie wyobrażacie sobie, że są w niej opisane brutalne sceny wojenne, walka na frontach albo straszliwe straty. To wszystko pojawia się, ale nie w szablonowy sposób. Książka pokazuje nam dwa oblicza – wojny oraz emigracji. Można zaobserwować w niej zachowanie zwykłego, młodego człowieka, który chce być tylko szczęśliwy i spełnić swoje marzenia.
I teraz przechodzę do części, która bardzo oddziaływała na mnie. Książka jest wyjątkowo emocjonalna. Nie jestem w stanie wskazać, co wywołuje tyle emocji, uczuć, jednak to nie zmienia faktu, że nie mogłam się oderwać od powieści. Co chwila przeżywałam huśtawkę nastrojów. Obserwowałam wydarzenia, które przynosiły radość i nadzieję, ale byłam też świadkiem tych zdarzeń, które odbierały wszystkie dobre emocje bohaterom. Właśnie dlatego nie jestem zadowolona, że przeczytałam ją. Musiałam to wszystko przeżyć razem z Ismet i innymi postaciami. Czułam ten obowiązek, który przytłaczał mnie. Wielokrotnie chciałam odłożyć "Odłamki", ale nie mogłam. Byłam winna to tym wszystkim ludziom, którzy przeżyli ten ciężki czas w rzeczywistości. Chciałam im pomóc, a przeczytanie tej książki wydawało mi się jedynym sposobem.
Czy polecam książkę? Zaprzeczę sobie, ponieważ powiem, że tak. Myślę, że każdy człowiek powinien zapoznać się z nią, by choć odrobinę zrozumieć wojnę, która niszczyła wszystko na swojej drodze (zresztą jak każda wojna). Jednak najważniejsze to zrozumieć ludzi, którzy musieli przeżyć ten czas. Nawet wolność nie była w stanie wymazać ich wspomnień.
Prowokacyjny i wzruszający debiut Ismeta Prcica opowiada o Bośniaku, który uciekł z ojczyzny przed rozdzierającą wojną, a teraz stara się pogodzić swoją przeszłość z obecnym życiem w Stanach Zjednoczonych. To połączenie wspomnień i fikcji. Słodkie, humorystyczne fragmenty z dzieciństwa mieszają się z pełnymi udręki listami do matki o życiu w nowym świecie. To jednocześnie wstrząsająca opowieść o wojnie, saga o losach rozbitej rodziny i osobiste przeżycia pisarza o przetrwaniu, przyziemne szczegóły z jego życia i niekończące się poszukiwanie tożsamości w obcym kraju...
Ta fragmentaryczna historia jest opowiedziana z różnych perspektyw. Gdy bohater mieszka już w USA i gdy Ismet dorasta w ogarniętej wojną Bośni. Mamy tu też trzeci dość ciekawy punkt widzenia - innego bośniackiego nastolatka imieniem Mustafa, którego doświadczenia tak mocno łączą się z losem Ismeta, że trudno powiedzieć, co jest prawdziwe a co jest zmyślone. Czy Mustafa istniał? A może był alter ego narratora. To najbardziej tajemnicza postać. Nawet po ukończeniu książki wciąż nie jestem do końca pewna kim był Mustafa. Autor tworząc skomplikowaną fabułę zdaje się pogrywać z czytelnikiem, a wraz z upływem czasu, znosi wszelkie granice, mówi, że wszystko jest możliwe, nawet to, co jest najbardziej nieprawdopodobne. Jego dwaj bohaterowie (Mustafa i Ismet) wydają się wzajemnie uzupełniać, tworzą podświadomie jakby jedną istotę.
"Odłamki" to niepokojąca lektura. Autor przytoczył tu treści przesiąknięte swoją depresją, wspomniał o swych relacjach z rodzicami, o pierwszej miłości, o pierwszych krokach aktorskich. Poprzez swoich bohaterów (prawdziwych i urojonych) pisarz pokazuje, jak trudne może okazać się dostosowanie się do nowego sposobu życia. Książka to jakby metafora o czasie w oblężonym mieście, gdzie utrzymanie i likwidacja granic stanowiła o dniu jutrzejszym - odnajdywaniu nowych podziałów, uczeniu się nienawiści. Są tu fragmenty, których nastrój, atmosfera przypomniały mi "Obcego" Camusa - bezsensowność wojny, ośmieszanie państwa (podobieństwo do prozy Kafki też jest zauważalne).
Narracja porusza się w kilku, równoległych poziomach i zabrała mnie w podróż w czasie. Zmiana czasu zachodzi tu bardzo często i dodatkowo różnicuje się sposób narracji: opowiadanie, pamiętnik autora, listy do matki autora. To nie pomagało mi w odbiorze tej lektury. Wielokrotnie czułam się wręcz zagubiona. Miejscami narracja sprawia wrażenie poetyckiej (pełnej metafor i porównań), jednak i wtedy niesie historię naznaczoną przez krew. Innym razem charakteryzuje się wręcz prymitywizmem. W niektórych przypadkach takie zmiany stylu zasługują na pochwałę, ale w przypadku tej lektury wydały mi się niezbyt dopasowane. I jeszcze muszę wspomnieć o tym, że ucieczka narratora ma tu w moim odczuciu wydźwięk niemal mechaniczny. Nie mogłam pozbyć się myśli, że zrobił to jakby był do niej zobowiązany.
Ismet Prcić potraktował przygnębiający temat z niebywałą lekkością. Jest boleśnie otwarty, ale jednocześnie pozostaje bezstronny. Tak. Bezstronność w obliczu tak traumatycznych przeżyć wydaje się wręcz niemożliwa. A jednak. Dodatkowo wykorzystał czarny humor i rzucił swych bohaterów w sytuacje ekstremalne i niekiedy niezwykle zabawne. Muszę przyznać, że elementy humorystyczne w tego rodzaju prozie mnie mocno zdziwiły. Jak wielkiej siły wewnętrznej trzeba, aby przedstawić dramatyczne wydarzenia z humorem. Smuci fakt, że nawet jeśli bohaterom udaje się przetrwać w końcu giną w gruzach wspomnień. Pisarz podkreśla, że każdy wychodzi z wojny przegrany. I właśnie w ten sposób udało mu się zbudować tu mozaikę zniszczonych żyć.
To brutalna książka. Nie czyta się jej szybko. Co jakiś czas potrzebna mi była przerwa, aby odpocząć. Wiem, że tak traumatyczne doświadczenia mogą być zrozumiane jedynie poprzez ich osobiste przeżycie i dlatego to właśnie Ismetowi Prciciowi udało się dokonać wglądu w poznawczy krajobraz ocalałego i bośniackiego imigranta. Ponieważ sam tego doświadczył. Zaoferował tu smak swej ojczyzny, która jest zaskakująco strawna i obfita. Muszę przyznać, że odeszłam od stołu zadowolona, ale jednocześnie przytłoczona tą tematyką...
Ismet Prcić był dzieckiem kiedy w 1992 r. wybuchła wojna w Bośni i Hercegowinie. W wieku osiemnastu lat został powołany do wojska. Traumatyczne przeżycia odbiły się na psychice młodego chłopaka, który nie mógł odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Lekarz w ramach terapii zalecił mu spisanie swoich wspomnień i lęków. W ten sposób powstała książka pt.,,Odłamki" nagrodzona m.in. przez gazety ,,New York Times" i ,,Chicago Sun Times".
Ismet Prcić pisze początkowo o wszystkim. Sięga po swoje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa kiedy jeździł do domu dziadków, kiedy bawił się z dziećmi sąsiadów na daczy koło Tuzli. Opisuje okres dojrzewania i pierwszą miłość do Asji już podczas trwania wojny oraz specyficzną atmosferę panującą wtedy w mieście.
,,Wszystkie bośniackie miasta i miasteczka, jeśli nie były zajęte, zostały oblężone. Ciągnęło się to latami. Zmarłych chowano na boiskach piłkarskich, ludzie ścinali drzewa w parkach, w piecach palili też książkami i meblami, trzymali kury na balkonach, łatali buty taśmą klejącą, łapali i jedli gołębie, robili prowizoryczne piece z pralek, hodowali grzyby w piwnicy, wstawiali plastikowe płyty w miejsce szyb, wariowali i skakali z dachów domów, pili spirytus do dezynfekcji, rozrabiając go herbatą rumiankową, aż przestawał być palny, skręcali papierosy z herbaty ziołowej i papieru toaletowego, cierpieli, mieli nadzieję, czekali, pierdolili się. Władze opróżniły więzienia oraz szpitale psychiatryczne, ponieważ nie były w stanie zapewnić żywności osadzonym i pacjentom. Złodzieje i mordercy wrócili na rodzinne łono."
W miarę pisania do jego wspomnień zaczynają wkradać się wytwory fantazji i pojawia się postać Mustafy Nalicia-żołnierza, który przechodzi dwunastodniowe szkolenie, dostaje broń i trafia na front do grupy tzw. apaczy - młodych i szalonych żołnierzy, którzy wykonują najbardziej niebezpieczne zadania. ,,Nosili oni bandany i rockandrollowe koszulki, a ich twarze były jak maski wojowników pomalowane w zielone, czarne i brązowe sploty. Ich oczy ziały pustką po tym wszystkim, co widzieli i czego doświadczyli, a pod paznokciami mieli brud i krew, i wojnę."
Rzeczywistość Mustafy to wszechobecne okrucieństwo, bezsensowna śmierć i stopniowe popadanie w stan katatonii.
Doświadczenia Ismeta i Mustafy splatają się ze sobą, nakładają jakby byli tą samą osobą, ale wszystkie wydarzenia są rozerwane, poszarpane jak odłamki.
Ismet ostatecznie ucieka z Bośni do Ameryki. Nie jest jedynym uchodźcą w rodzinie. Szlak ten przetarł najpierw jego stryjeczny dziadek, Bego, który uciekł przed niemiecką inwazją i zmarł samotnie oraz stryjek Irfan, który uciekł komunistom w 1969r. i osiadł w Kalifornii. Wszyscy pochodzili z tego samego miasta, ale wyjeżdżali z różnych krajów. Pierwszy z Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców. Drugi z Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii, a Ismet z nowo utworzonego, niezależnego państwa Bośni i Hercegowiny.
,,Odłamki" to dla mnie ambitny i mocny debiut. Wcale się nie dziwię, że otrzymał wiele nagród, zasługuje na nie. Opisuje wojnę bez patosu, doskonale oddaje ówczesną rzeczywistość. Pokazuje jak trauma wojenna wpływa nie tylko na żołnierzy, ale także na dalsze życie dzieci, młodzieży i dorosłych. Tchnie nadzieją, że po doświadczeniu okrucieństwa można jeszcze odnaleźć się w społeczeństwie i dzięki pasji starać się normalnie żyć. Dla Ismeta był to teatr dzięki, któremu przenosił się w inne wymiary, zatracał się w grze.
Ismet Prcić niezwykle szczerze opisuje życie i problemy nielegalnego uchodźcy, a wszystko to okraszone jest dużą dawką czarnego humoru.
,,Odłamki" to rewelacyjny debiut, polecam:)
http://magiawkazdymdniu.blogspot.com/