Rzecz dzieje się podczas wojen husyckich, na Śląsku rządzonym przez wielu książąt z linii piastowskiej i w Czechach, gdzie ścierają się zwolennicy i przeciwnicy nowego rozumienia Słowa Bożego, w latach dwudziestych XV wieku. Czas akcji zbliżony jest do powieści Korkozowicza z cyklu o Czarnym, ale wydarzenia ukazane są w sposób zupełnie inny. Nie ma tu idealnych bohaterów, nie ma idealnych akcji – nie wszystko się udaje tak, jak było zaplanowane, a główni bohaterowie często muszą się salwować ucieczką (może nawet zbyt często, co przejada się nieco, zwłaszcza w trzeciej części cyklu). Bohaterowie są prawdziwi, z krwi i kości, odmalowani z całym dobrodziejstwem inwentarza i we wszystkich odcieniach, a opisy historycznej rzeczywistości i miejsc, po których przemieszczają się tabuny postaci wszelakich, realnych i wymyślonych przez autora, są tak sugestywne, że niemal czuć można zapachy, nie zawsze piękne, i słyszeć odgłosy życia - bywa że bolesne jak wrzaski torturowanych czy skwierczenie palonych heretyków. Cały naturalizm w konwencji średniowiecza. Bywa niepięknie, jak w życiu, ale są i momenty ładne, śmieszne, ironiczne, sarkastyczne. Jest idealizm, oddanie się działaniu wbrew wszelkim przeszkodom losu, jest też interesowność, przesadne umiłowanie pieniędzy, walka w imię własnego interesu, bez liczenia się z opinią innych i bez troski o obcych. Są też przejawy fanatyzmu, który stara się pogrzebać każdą myśl odstającą od równo przyciętego szablonu i który posłuży się każdym sposobem, choćby najgłupszym, by spróbować pognębić przeciwnika myślącego w sposób odmienny.
Wiele zarzutów stawia się Trylogii husyckiej. Przede wszystkim jednak docenić trzeba erudycję autora, zręczność wplatania informacji historycznych w fabułę, bawienie się słowem, konwencjami i anachronizmami. Ta historyczno-fantastyczna trylogia ma w sobie dostatecznie dużo historii i na tyle magii, by przyciągnąć czytelnika, który lubi i jedno, i drugie, a przy tym by nie znudzić go przesadą. Sapkowski sprawnie, często ironicznie, pisze o absurdalnej motywacji wojen religijnych – wyrzynanie się w imię jakiegoś bóstwa, zwłaszcza dobrego i miłosiernego z założenia, jest samo w sobie dostatecznie głupie, by irytować każdego rozsądnie myślącego człowieka. Na świecie jednak wciąż znaleźć można dostatecznie wielu fanatyków, by wojny, zwłaszcza religijne, nadal się zdarzały.
W eseju "Świat króla Artura" i mikropowieści "Maladie" o drugoplanowwych statystach love story Tristana i Izoldy, którzy stawiają opór...
Świat Ciri i wiedźmina ogarniają płomienie.Nastał zapowiadany przez Ithlinne czas miecza i topora. Czas pogardy. A w czasach pogardy na powierzchnię...