Cuda pana Fabergé
Nie śpię, czuwam / Na palcach podchodzę do okna / Obserwuję sąsiadów / Przez pożółkłe firanki – te słowa jednej z piosenek zespołu Hey przychodzą na myśl, kiedy słyszymy o ludziach, którzy spędzają czas przy oknie, obserwując przez szybę otaczającą ich rzeczywistość. Bardzo często są to osoby niesprawne fizycznie, które w ten sposób rekompensują sobie własną ułomność lub ci, którzy nie mogą liczyć na towarzystwo, samotni, nieszczęśliwi.
Dlaczego jednak podglądaczką miałaby być młoda, piękna kobieta? Czego szuka w mieszkaniach innych? Na te pytania odpowiada Nora Roberts w swojej powieści Kolekcjoner, opublikowanej nakładem wydawnictwa Burda Książki. Tym razem autorka oddaje w ręce czytelniczek połączenie romansu i powieści sensacyjnej, zaś pikanterii akcji dodają kolejne morderstwa. Jest to pozycja dla osób żądnych wrażeń, a przy tym poszukujących lektury lekkiej i nie wymagającej emocjonalnego zaangażowania. Mimo interesującego pomysłu, Roberts jednak tym razem nie przykuwa uwagi bez reszty. Można odnieść wrażenie, że autorka postawiła na długość tekstu, zapominając, że kolejne strony należy wypełnić akcją, w przeciwnym bowiem wypadku czytelnik już po kilkudziesięciu stronach może odczuwać frustrację i znudzenie. Tak właśnie jest i w tym przypadku – już pierwsza część książki opowiada całą historię i tak naprawdę na niej Roberts powinna swą powieść zakończyć.
Szkoda trochę zmarnowanej szansy, bowiem życie Lily Emerson, zawodowej opiekunki domów, naprawdę mogłoby przyciągnąć czytelników. Już sam zawód bohaterki jest niezwykły – podróżuje ona po świecie, sprawując pieczę nad cudzymi domami pod nieobecność właścicieli, troszcząc się o porządek oraz zwierzęta. Lily nie ma nic na własność, całym jej światem są tylko dwie walizki oraz komputer, na którym pisze swoje powieści. Dwie zostały nawet wydane i przyniosły jej spore pieniądze – adresowane do nastolatków historie o wilkołakach są w modzie. Kiedy jednak nie pisze i nie pracuje, Lily lubi siedzieć na tarasie, wpatrzona w okna innych ludzi. Interesuje ją życie innych, jest ono nieustającą inspiracją, dlatego Lily praktycznie nie rozstaje się z lornetką. Nigdy jednak nie przyszło jej na myśl, że to osobliwe hobby może wiązać się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Przez przypadek Lily zostaje bowiem świadkiem morderstwa – widzi, jak kobieta zostaje pobita i wypchnięta przez okno. Ofiarą jest znana modelka, Sage Kendall, zaś w jej mieszkaniu znaleziono również zwłoki mężczyzny – prawdopodobnie mordercy, który popełnił samobójstwo. Tyle tylko, że brat zmarłego jest przekonany o jego niewinności i zdeterminowany, żeby tego dowieść. Jedyną osobą, która może mu pomóc, jest właśnie Lily.
Znanemu malarzowi, Ashtonowi Archerowi, udaje się nakłonić bohaterkę nie tylko do wspólnego poszukiwania prawdy, ale również… do pozowania. Tak w cieniu śmierci rodzi się prawdziwa namiętność – a może nawet miłość? Tyle tylko, że do momentu schwytania prawdziwego mordercy nikt nie jest bezpieczny. Szczególnie, że prawdopodobnym motywem morderstwa jest bezcenny przedmiot z kolekcji cara Aleksandra III – złote jajo z zegarem, jedno z ośmiu zaginionych z carskiej kolekcji. W jaki sposób zmarły wszedł w jego posiadanie? Kto jeszcze pragnie tej niezwykłej ozdoby tak bardzo, że jest gotowy za nią wielokrotnie zabić?
Kolekcjoner Nory Roberts to książka z ogromnym, chociaż – niestety – nie wykorzystanym potencjałem. Szczegółowe opisy w tym przypadku niepotrzebnie wydłużają opowieść, odwracając uwagę od jej sedna i najzwyczajniej nużąc. A szkoda, bowiem atutem powieści Roberts była dotychczas wartko tocząca się akcja, która aż się prosiła o stworzenie kolejnego scenariusza filmowego. Książkę ratuje jedynie sam pomysł oraz bohaterowie o barwnych życiorysach, zatem można mieć nadzieję, że spadek formy jest tylko chwilowy. Kolekcjoner to również doskonały dowód na to, że nie zawsze ilość napisanych książek idzie w parze z literacką jakością.
Szesnastoletnia ofiara i ktoś, kto za wszelką cenę chce zmylić policjantów… Jak tym razem Eve Dallas poradzi sobie ze sprawą, która...
Abra zdawała sobie sprawę, że nie uniknie współpracy z Codym, architektem ze Wschodniego Wybrzeża. To on był autorem projektu, który właśnie realizowali...