Sędzia to zawód apolityczny. Jego zadaniem jest stać na straży prawa i decydować, co jest godne uznania, a co - kary. Niezależny, samodzielny, chroniony immunitetem, nie ulega naciskom politycznym. Oczywiście... tylko w teorii. W praktyce niejednokrotnie zdarzały się próby wpłynięcia na wymiar sprawiedliwości. Czasem jednak największym utrudnieniem są nie czynniki zewnętrzne, ale... sam fakt bycia człowiekiem.
Pani mecenas Joanna Chyłka zaczyna specjalizować się w sprawach niemożliwych. Kolejne zlecenie przyjmuje już w szpitalu. Najważniejsze nie jest to, że klientem okazuje się jej kolega ani że bronić ma sędziego Trybunału Konstytucyjnego. W sprawie po prostu coś śmierdzi. Jurysta zostaje podejrzanym w sprawie o morderstwo. Mimo nikłych dowodów, prokuratura ewidentnie zamierza wystąpić o zwolnienie z immunitetu i wszystko wskazuje na to, że koledzy po fachu przychylą się do tego wniosku. Jakby było mało, Chyłka zaczyna dostawać ostrzeżenia. Sprawa, która już na samym początku wyglądała źle, z czasem sypie się coraz bardziej. Na jak wychodzą bardzo niezręczne informacje o samym sędzi. Czyżby nie był to człowiek o nieposzlakowanym charakterze? I czy w związku z tym można wierzyć w jego słowa? Nikt nie jest pewien jego niewinności. Ale klienta należy bronić. Jednak czy za wszelką cenę?
Immunitet to powieść bardzo udana, to kwintesencja twórczości Remigiusza Mroza. Bez apelacji i bez kasacji - rewelacja.
Dość zachwytów. Pora na konkrety. Immunitet naprawdę dobrze się zaczyna. Nie potrzeba więcej niż kilku stron, by dać się porwać akcji. Gęsta sieć intryg, kłamstw i niedomówień zaczyna być widoczna już od pierwszej sceny. Każda strona, praktycznie każdy dialog czy opis stanowi element większej układanki - misternej i dopracowanej.
Akcja biegnie szybko, nie zwalnia też pani mecenas ani jej przyboczny, Zordon. Ich dialogi wciąż pozostają na najwyższym poziomie, a wypowiadane słowa nieodmiennie bawią. Ale... mamy coś jeszcze. Tym razem więcej uwagi niż w przypadku Rewizji poświęcił autor ich wzajemnym relacjom. Zordon staje się coraz bardziej pewny siebie, dane nam jest lepiej poznać biuro Żelaznego oraz nowego patrona aplikanta. Chyłka to nie jedyny w powieści prawnik „z jajami”.
Do samego końca nie wiadomo... w zasadzie nic. Polityka i spisek? Zbieg okoliczności? A może - perfidne kłamstwa? Zagadki opisanej w Immunitecie nie rozwiążemy, niestety, wyłącznie dzięki spostrzegawczości. Jako czytelnicy jesteśmy wciąż o krok za prawnikami, a że nawet oni nie znają całej prawdy... Cóż, musimy czytać do końca.
Finał okazuje się niespodziewany, podobnie jak Chyłka, niczym zima zaskakująca drogowców wciąż szokująca swoim zachowanie. Niby wiemy już, że możemy się po niej spodziewać wszystkiego, a jednak nadal potrafi sprawić czytelnikom niespodziankę. Autor opisał tym razem również kilka sekretów z jej prywatnego życia. I to nie głośna sprawa, ale zawirowania w życiu osobistym są źródłem najciekawszych zwrotów akcji i zostają zwieńczone najbardziej interesującym zakończeniem.
Prawo, prawnicy, sądy i ich praca to temat dość popularny w popkulturze. Zwykle literackim, wyidealizowanym adwokatom czy sędziom bardzo daleko do rzeczywistości. Inaczej jest w książkach Remigiusza Mroza. Jego bohaterowie patrzą na prawo rzeczowo i z odpowiednią dozą krytycyzmu i są po prostu bardzo interesującymi postaciami. Nawet, jeśli opis systemu czy procedury są lekko zmienione na potrzeby fabuły w stosunku do rzeczywistości, nie zmniejsza to przyjemności płynącej z lektury. Krótko mówiąc: warto.
Znany warszawski ginekolog niespodziewanie otrzymuje ogromny spadek od jednej ze swoich pacjentek, choć przyjął ją w gabinecie tylko raz. W skład masy...
Wszystkie pożary zgasły. Zostały tylko zgliszcza. Grupa uchodźców miała zostać w Kościelisku tylko przez trzy dni. Wójt zakwaterował ich w sali gimnastycznej...