Harem to najbardziej kuszący (szczególnie dla mężczyzn) element islamskiej kultury. Stworzony przez Hollywood oraz tłumaczenia Baśni tysiąca i jednej nocy romantyczny mit pokazuje pełne przepychu miejsce, gdzie setki przepięknych dziewic czekają w napięciu na przybycia Pana. Każda zaś marzy, by tej nocy zechciał zaszczyć właśnie ją…
Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Ewa Peisert-Snarska pokazuje w swojej książce rodowód instytucji haremu. Harem ma wiele znaczeń, a tak naprawdę chodzi w nim o oddzielenie świata kobiet od mężczyzn. Już w zamierzchłych czasach, sprzed Koranu, kobiety przebywały osobno, zajmowały się ogniskiem domowym, podczas gdy mężczyźni polowali, wojowali, zdobywali świat. Posiadanie większej liczby kobiet świadczyło o wyższym statusie społecznym, stąd władcy prześcigali się w liczebności swoich haremów.
Autorka zwraca uwagę, jak niewiele tak naprawdę wiemy o haremie. Nasza potoczna wiedza zbudowana jest na bazie filmów i popularnych książek. Współczesny model haremu, a więc i traktowania kobiet w islamie, zawdzięczamy Koranowi. Co ciekawe, nie była to Księga dana raz na zawsze. Przeciwnie, została spisana tak naprawdę wiele dziesiątków lat po śmierci Mahometa na podstawie wersetów zapisanych na skrawkach materiałów, deseczkach, kościach itd. Szereg przepisów Koranu jest bezpośrednim następstwem osobistych przeżyć Proroka, jego wspomnień z dzieciństwa, doświadczeń małżeńskich i powiązań z członkami pierwszej muzułmańskiej społeczności. Początkowo, chcąc odróżnić swe nauki od zwyczajów plemiennych, Mahomet był zwolennikiem monogamii, ale gdy żona nie była w stanie dać mu męskiego potomka, szybko zmodyfikował swoje podejście do prawa, dając sobie swoistą dyspensę i poślubiając kolejną kobietę. Potem były następne, coraz młodsze zresztą. Nie łamał żadnego prawa, bo takie istniało już przecież wieki przed nim. Musimy też zdać sobie sprawę z tego, że kobiety w muzułmańskim prawie miały niewiele przywilejów, w tym nie mogły dziedziczyć, by więc zapewnić im bezpieczeństwo materialne przyjęto, że po zmarłym mężu owdowiałą kobietę przyjąć winien do swego domu brat zmarłego. A co jeśli ów brat miał już żonę? Cóż, harem rósł…
Autorka pokazuje całą historię rozwoju instytucji haremu i jej uzasadnienie - tak kulturowe, jak i religijne, obyczajowe czy ekonomiczne. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć stosunki panujące w islamie i niezmiernie skomplikowaną sytuację kobiet. Sama konieczność zasłaniania twarzy jest tu najmniejszym problemem. Muzułmańskie feministki musiały dokonać znacznie większej i głębszej rewolucji aniżeli ich europejskie koleżanki.
Praca Ewy Peisert-Snarskiej ma charakter naukowy, jest opatrzona bibliografią i przypisami, a przy tym napisana przystępnym, dobrze wyważonym językiem, który czyni lekturę niezwykle fascynującą. Nie jest to przesycona faktami historycznymi monografia, a raczej ciekawa opowieść o kulturze, o której tak naprawdę wiemy bardzo niewiele, ograniczając się do stereotypów i wyobrażeń ukształtowanych przez kulturę popularną. Autorka co prawda zastrzega się, że jej opracowanie nie jest wolne od uproszczeń i stronniczości, ale przyznać trzeba, że w dużym stopniu poszerza wiedzę czytelnika i daje mu nowy wgląd w sytuację kobiet i ich rodzin w krajach muzułmańskich.