Dryblasy
A więc wojna. Wojna w kosmosie, z Dryblasami. Wojna na Ziemi i w kosmosie z Chińczykami i Rosjanami. W pozaziemskich koloniach z gatunkiem bezlitośnie „tępiącym szkodniki” - czyli ludzkich osadników. Równolegle w wielu miejscach z ludźmi - a więc z wrogiem należącym do tego samego gatunku.
Żołnierze są w cenie, zwłaszcza doświadczeni. Żołnierze kontraktowi czują, że po zakończeniu umowy tak naprawdę nie za bardzo mają dokąd wrócić. Znowu więc podpisują kolejny kontrakt i wracają do gry. Tak jak Andrew Greyson, bohater Poboru i jego kontynuacji - Ewakuacji. Tak jak dziewczyna tego żołnierza, Halley.
Jednak nie zaciągnąłem się na nowo dla pieniędzy, ale dlatego, że nie wiedziałem, czym innym mógłbym się zająć. Wszystkie moje fachowe umiejętności związane były z rozmaitymi metodami zabijania oraz z tajnymi systemami sieci neuronowych, raczej niezbyt przydatnymi w cywilnym świecie.
Greyson jest kontrolerem walki. Należy do elity i ma pewne przywileje. Zginąć może jednak równie łatwo jak inni - zwłaszcza, kiedy staje przeciwko Dryblasom. Nowa misja nie jest dla niego zaskoczeniem. To „skok” na planetę Nowa Walia, którą przejęli Obcy. Potem nadchodzą kolejne rozkazy, już nie tak oczywiste i proste do wykonania jak walka z Dryblasami. Co uczyni Greyson? Po czyjej stronie stanie? Komu zaufa, za czym się opowie? Czy można pokonać okręty Dryblasów? A może są oni dla ludzi niezniszczalni?
Ewakuacja jest mniej spójną powieścią w porównaniu z Poborem. Nie jest to jedna historia, raczej kilka następujących chronologicznie po sobie opowieści, powiązanych osobą głównego bohatera. Zmienne jest tempo akcji, więcej niż dotychczas pojawia się rozmyślań z polityką w tle i refleksji wojskowego nad tym, co robi. Sporo jest tym razem frazesów o złych dowódcach i dzielnych podkomendnych. Mocno wykorzystywany jest temat głupich rozkazów, niekompetencji dowództwa, głupoty polityków, prowadzących nawet w obliczu zagłady ludzkości swoje gierki. Końcówka jest ciekawsza niż reszta, ale miejscami jakby naciągana. Nadal jednak jest to niezła militarna s-f, z żołnierzami w rolach głównych, ze sporą dawką walk i techniki wojskowej. Z trochę może zbyt obcymi, zbyt słabo przybliżonymi czytelnikom Obcymi. Najsilniejszą stroną powieści Marko Kloosa pozostają nadal sceny walki. Mają one swój rytm, dynamikę, napięcie. Autor próbuje urozmaicać je przemyśleniami, na szczęście nie tak licznymi i mniej udanymi niż pozostałe elementy fabuły. Narracja jest pierwszoosobowa. Język - prosty, pozbawiony udziwnień czy wyrafinowania. Ewakuację czyta się nadal przyjemnie, a docierając do końca książki, z niecierpliwością czeka się na kolejny tom cyklu Frontlines.
Obcy gromadzą się na obrzeżach Układu Słonecznego, umacniają podbitego Marsa i zaczynają spoglądać w stronę Ziemi.Odległej lodowatej kolonii Nowy Svalbard...
Gdy ktoś znajdzie się po niewłaściwej stronie rozpętanego nierozważnie konfliktu, zazwyczaj płaci za to wysoką cenę. W przypadku Adena Jansena oznacza...