LUDZKIE RZECZY
"Esther" Stefana Chwina jest, mówiąc krótko, o pannie Esther Simmel. A raczej o jej sukniach, falbankach, koronkach, wstążkach, grzebieniach i długiej srebrnej szpilce. Esther przybywa z dalekiego świata (m.in. z Paryża) do domu Aleksandra, gdzie zostaje nauczycielką języka francuskiego jego młodszego brata Andrzeja. Obaj, oczywiście, podkochują się w jej kapeluszach, wysoko upiętych włosach, bucikach i pełnych gracji ruchach. Esther tymczasem zajmuje się głównie robieniem zakupów w najlepszych warszawskich sklepach, pielęgnowaniem swojej urody przed lustrem i spacerami. Czym budzi zachwyt wszystkich męskich członków rodziny Celińskich. Aleksander wspomina z tkliwością jak:
“Przed ósmą wyszła z pokoju, by poprawić włosy, a ty [kto?], stojąc z Schubertem na palcach, przez uchylone drzwi patrzyłeś, jak podchodzi do lustra w korytarzu, przechyla głowę, zbiera lewą dłonią pukle, podpina wyjętą z ust szpilką, potem przygładza włosy na skroniach i poślinionym palcem przeciąga po brwiach, żeby ładnie ściemniały”.
Rzeczywiście – uroczy widok. Szczególnie ten apetyczny gest ślinienia brwi. Cóż: “wspomnienia są zawsze bez wad”.
“Stała wtedy przy oknie. Upinała włosy. Sięgnęła po długie szpilki z kościaną główką rozsypane na blacie, przytrzymała luźny pukiel, którego połysk zawsze go zachwycał, i zręcznie podsunęła palce pod ciemny kosmyk.”
Ten cytat pochodzi z poprzedniej powieści Chwina Hanemann (Gdańsk 1996). Przypadkowe podobieństwo czy ukryta fascynacja autora zabiegami fryzjerskimi kobiet? Główne zajęcia bohaterek Chwina to upinanie włosów, przymierzanie sukien i oblizywanie palców po jedzeniu. Kobiecość uchwycona w pełnym wymiarze! Kobiety, prócz tego potrafią jeszcze pisać i czytać listy, choć piszą językiem Chwina, a nie własnym. Zresztą żaden z bohaterów nie różni się od pozostałych sposobem mówienia. Autor Hanemanna wykazuje duże zainteresowanie rzeczami. Zamiast uczuć swoich bohaterów, opisuje drobiazgowo otaczające ich przedmioty. Dlatego nie wiemy, jaka była, jak wyglądała tytułowa Esther. Wiemy natomiast dokładnie, z czego były wykonane jej suknie od Hersego, szeleszczące jak letni deszczyk na łące albo rozpływające się jasnymi falbanami na ciemnym dywanie, kiedy zsuwała z ramion ramiączka sukni.
Domyślamy się, że Esther musiał być zjawiskowo piękna. Może przypominała trochę Stefcię Rudecką z Trędowatej Heleny Mniszek? Tamta także była guwernantką. Obie są inteligentne, “obyte”, dobrze wychowane. Obie chorują na tajemniczą chorobę wywołaną treścią otrzymywanych listów. Stefcia nie posiada arystokratycznego pochodzenia, a Esther ma żydowskie, co także nie jest “dobrze widziane” w mieszczańskiej Warszawie poprzedniego stulecia. Obie odchodzą z tego świata w nieskazitelnej niewinności, żyjąc tylko w idealizujących wspomnieniach kochających je niedojrzałych mężczyzn. Muszę jednak skarcić się za to porównanie, nim będzie za późno. Chwin i Mniszkówna? On, Laureat Nagrody Kościelskich, Paszportu “Polityki”, Nagrody PEN – Clubu, Nagrody im. Gryphiusa (jak dumnie głosi tył okładki). A Mniszek? Cóż. To tylko autorka jednego z najpopularniejszych romansów w Polsce, ale nie zaliczona do grona wielkich pisarzy. Wycofuję się więc z tej drogi. Esther nie będzie tak popularna jak Stefcia. I nie pomoże swoista fetyszyzacja strojów. Nikt nad nią nie zapłacze. Płacze się tylko nad literaturą popularną, z natury rzeczy źle napisaną, używającą górnolotnych porównań i płytkich dialogów. W obu ostatnich powieściach Chwina pojawia się ten sam motyw oglądania ciała ukochanej kobiety w prosektorium. Pomocnik Hanemanna “watą umoczoną w różowym płynie przetarł brzuch leżącej dziewczyny – od mostka do pępka w dół (...) i przyłożonym do skóry ostrzem przeciągnął powolutku w dół”. Podobna scena pojawia się w Esther, gdzie żywa, choć nieprzytomna bohaterka zostaje poddana testom:
“Ze ściśniętym gardłem patrzyłem, jak doktor Miklaszewski wyjmuje z blaszanego pudełka igłę, opala ją nad spirytusowym palnikiem, potem przykłada ostry koniec do dłoni panny Esther, wbija, a Kierżencew (...) w skupieniu zagląda w otwarte oko...”
Jest to chyba jeden z niewielu momentów dostrzeżenia cielesności obok duchowej nieuchwytności bohaterek. Chwin umieszcza swoją opowieść w kontekście historyczno-obyczajowym ówczesnej Warszawy. Pomocą w próbie wyjaśnienia zjawiska dyskryminacji Cyganów służy postać radcy Mehlersa, badacza kultury cygańskiej oraz zbieracza osobliwości. Autor korzysta z artykułów w XIX-wiecznych gazetach. Świętochowski, Prus komentują wydarzenia, w których uczestniczą bohaterowie. Nie koniec na tym. Chwin zakłada nawet znajomość swoich postaci z autentycznymi osobami. Radca Mehlers ucina sobie pogawędkę z samym Mendelejewem, Esther słuchała wykładów Nietzschego, od którego zresztą otrzymała “książkę w oprawie z czerwonego płótna”. Może jest to próba przybliżenia zaginionej epoki, może zgrabna stylizacja na powieść XIX-wieczną , w której bohaterowie brali czynny udział w życiu duchowym Europy. Aleksander rejestruje szczegóły rzeczywistości prawie jak Stanisław Wokulski.
Obaj zresztą idealizują obiekt swoich uczuć, ubierając go w zwiewne suknie i niematerialne koronki. Esther, mimo choroby, fantastycznych zabiegów medycznych, wciąż jest bezcielesna i nieskazitelnie piękna, choć ciemnieją jej paznokcie, a pod obojczykami pojawiają się plamy. Aż trudno uwierzyć, że w prozie końca XX wieku mogą jeszcze pojawiać się tak niematerialne kobiety jak panna Esther. Zresztą sama bohaterka nie zostaje nazwana kobietą. Jest raczej boginią wszechcnót. Stefan Chwin posługuje się spokojną, monotonną, czasem wręcz hipnotyzującą prozą. Z drobiazgową dokładnością wymienia nazwy sklepów, cukierni, firm. Graniczy to z jakąś maniakalną obsesją na punkcie detalu, gdy pisze: “(...) w szwalniach Scheiblera, Weyraucha, Chaima Mendla Wintera, w manufakturze żyrardowskiej ‘Hille i Dietrich’, w składzie tkanin bawełnianych Silbersteina, w fabryce tkanin wełnianych Meyera, (...) jedna suknia po drugiej sfruwały z wysokich wieszaków (...), by już nazajutrz mogły trafić do sklepu na Wilczej, gdzie panna Esther lubiła zaglądać w piątki i środy (...)”. W podobny sposób opisuje autor Warszawę, Gdańsk. Wymienia ulice, podaje dokładne adresy, kolory dachówek i tynków. Topografia miasta jest prawie tak dokładna jak u Prusa czy Joyce’a. Przy czym wszystkie ulice zbiegają się zawsze tuz przy pannie Esther. Zdaje się, że cały świat istnieje tylko dla niej. Najlepszy fragment książki to przejmujący opis wydarzeń drugiej wojny światowej, zawarty w rozdziale pt. Dalsze losy ludzi i rzeczy, kiedy to w krótkich, treściwych zdaniach wyraża autor dramat, który rozegrał się na ulicach. Jednak znowu, bardziej niż ludzie absorbują pisarza rzeczy. Liczą się meble, sprzęty, które ocalały:
“Miasto płonęło, dom na Nowogrodzkiej stał jednak jak dawniej, chociaż na Hożej i Koszykowej waliły się w ogniu całe kamienice. Od rana do zmierzchu w pokoju panny Esther słońce cierpliwie dotykało mahoniowego kredensu, na którym stała kiedyś grecka waza z Odessy (...)”.
Rzeczy przesłaniają ludzi, a wszystko z kolei jest przesłaniane przez wszechobecną postać panny Simmel. W Hanemannie ludzie uciekający z Gdańska ratują swój dobytek nawet z narażeniem życia. Zdjęcie Esther ratuje życie Andrzejowi, a na Jana wydaje wyrok śmierci. Po bohaterach powieści pozostaje tylko kamienica przy Nowogrodzkiej 44 w Warszawie, gdzie panuje niepodzielnie duch Esther , której istnienie odcisnęło niezatarte piętno w sercach wszystkich bohaterów. Nie jest to powieść o miłości, ale o ludzkiej pamięci, podtrzymywanej przez obecność rzeczy.
Chwilami nostalgiczna, chwilami żartobliwa opowieść o spotkaniu kilkuletniego chłopca z demonami XX wieku, rozgrywająca się w scenerii powojennego Gdańska...
Jest koniec XIX wieku w Gdańsku. Głównymi bohaterami opowieści są: prokurator Hammels, jego syn Helmut, Panna Ferbelin i jej ojciec oraz Kurt Niemand,...