Każdy człowiek w swoim codziennym życiu potrzebuje akceptacji, uznania, wsparcia i zrozumienia ze strony innych. Książka „Dni trawy” opowiada o dzieciństwie i trudnych latach młodości Bena van Deventera. On sam z perspektywy czasu wspomina szczęśliwe chwile spędzone w Starym Domu w towarzystwie ukochanego dziadka, któremu winien jest wdzięczność za zdobytą wiedzę i umiejętności, systematycznie nabywane w dzieciństwie. Zawsze towarzyszył mu również najlepszy przyjaciel Tom Samson.
Myśli Bena ustawicznie krążyły wokół najbliższych, nie zawsze jednak były odzwierciedleniem pozytywnych emocji. Odskocznię od zwykłych codziennych problemów i smutków stanowiła dla niego muzyka Beatlesów. O tym, jak ogromnych wrażeń dostarczała, świadczy wyznanie: „była ona światem, po którym błądziliśmy razem z Tomem”. Prezent w postaci gitary akustycznej okazał się najbardziej trafiony ze wszystkich, jakie do tej pory otrzymał. Teraz już tylko krok dzielił go od założenia (wraz z Tomem) zespołu muzycznego. Dzięki cierpliwości i wytrwałości cel osiągnął.
W radosne chwile młodego Bena wplecione zostały sceny wskazujące na ogromną samotność, poczucie bezradności, a także - na poszukiwanie akceptacji i przyjaźni. Częste kłótnie rodziców, brak porozumienia z matką, zagraniczne wyjazdy ojca oraz śmierć dziadka w dużej mierze przyczyniły się do sięgnięcia po to, co prowadzi do niechybnej zguby: po marihuanę oraz grzyby halucynogenne, które popchnęły go w narkotykowe uzależnienie. Elementem sprzyjającym było samotne zamieszkanie w powozowni oraz bezpośrednio z tym związany brak stałej opieki i troski matki.
Dwa przeciwne „bieguny” - czyli chwile, które pozostają w pamięci i za którymi się tęskni (gra w szachy, podziwianie piękna przyrody, odkrywanie wcześniej nieznanych śladów i nowych ścieżek, zabawy w chowanego i w załogę statku kosmicznego, ustawianie żołnierzyków, budowanie schronów pod ziemią i na drzewach a także kopanie jam), jak również te, które najlepiej byłoby wymazać z pamięci, wywarły na życie Bena nieodwracalny wpływ. Nie da się zaprzeczyć, że zażywanie narkotyków zawsze kończy się w „opłakany” sposób. Tak było i tym razem. Dźwiękoszczelna izolatka w szpitalu psychiatrycznym uświadomiła Benowi ogrom problemu. Systematycznie przyjmowane leki, sprawozdanie z psychozy maniakalno-depresyjnej oraz silne postanowienie poprawy zaowocowały uspokojeniem i świadomością posiadania własnego miejsca na Ziemi.
Przeżycia młodego bohatera z jednej strony wskazują na jego bezradność, z drugiej natomiast są ostrzeżeniem dla nas wszystkich. Wskazują, że powinniśmy starać się, by nasz własny dom był przyjazny dla wszystkich członków rodziny. Przykład osiemnastoletniego Bena van Deventera uchronić może czytelników przed zgubą oraz uświadomić, że obdarowanie kogoś przyjaźnią prowadzi do wzajemnego zrozumienia, przez co świat staje się piękniejszy, a życie - szczęśliwsze.