Bez wyobraźni świat byłby uboższy
Andrzej Pilipiuk ma dobrą rękę do opowiadań. Zwłaszcza tych w których historia miesza się z fikcją. Poważniejszych, choć mimo wszystko rozrywkowych. Czarna góra, dwunasty już tom z cyklu Światy Pilipiuka, jest tego dobrym przykładem. Zbiór jest udany – nie ma w nim ewidentnie słabych opowiadań, choć akcja nie zawsze jest dynamiczna. Znowu spotykamy się z Pawłem Skórzewskim czy Robertem Stormem, ale pojawiają się też inni, chociażby mający włoskie geny Antonio Knot. Czarna góra zawiera tylko pięć opowiadań, pięć ciekawych podróży w czasie i przestrzeni. Zaskakujących, nostalgicznych, unikających jak ognia dosadnego realizmu.
Pilipiuk wciąż potrafi sprawić miłą niespodziankę – zwłaszcza, kiedy sięgniemy po jego opowiadania po dłuższej przerwie. Ma charakterystyczny styl i pewną przewidywalność rozwoju wydarzeń, niemniej również talent do snucia intrygujących opowieści. Można szybko polubić bohaterów jego opowiadań, co wcale nie jest takie oczywiste w przypadku współczesnej prozy.
Ci, którzy znają już postaci takie jak Skórzewski czy Storm, z przyjemnością poznają nowe detale z ich pełnego przygód życia. Ci, którzy sięgną po opowiadania Pilipiuka po raz pierwszy, mogą nie zrozumieć wszystkich niuansów. Pisarz bowiem na swój sposób kontynuuje kilka dłuższych opowieści, korzystając z krótkiej formy, dając nam kolejne epizody. Zabawa jest ciekawsza, kiedy już coś wiemy.
Ciepła, napisana ładnym językiem, bogata w pomysły proza Pilipiuka może się podobać. Tak jak duża doza nostalgii, szacunek do historii i tego, czego uczy, fascynacja przeszłością, wyobraźnia, nieirytujące poczucie humoru. Solidny warsztat budzi szacunek dla autora.
Styczeń Anno Domini 1560. Po dramatycznej ucieczce z Bergen Marek i Hela docierają do Polski. Rozbitkowie z innych epok osiągnęli oto brzeg. Niestety,...
Polscy autorzy raczej unikają tematyki polskiej, a nawet scenografii kraju ojczystego. Jeśli już popełnią utwór fantastyczny, którego akcja rozgrywa się...