Pamiętacie historię Piotrusia Pana i jego zagubionych chłopców oraz Dzwoneczka? Nibylandia była ich domem i schronieniem przed światem zewnętrznym, miejscem, w którym bawili się, przeżywali przygody i walczyli z kapitanem Hookiem oraz jego piratami. Na opowieści Jamesa M. Barriego wychowują się kolejne pokolenia. W końcu - kogo nie zauroczył zawadiacki Piotruś, urocza Dzwoneczek i grupa dzieciaków, która za swoim przywódcą pójdzie w ogień? Jednak lata mijają, opowieść Barriegogo powoli pokrywa się kurzem, czekając, aż kolejna generacja sięgnie po nią w poszukiwaniu niezwykłych przygód. Wcześniejsi jej czytelnicy zaczynają kojarzyć Pana Piotrusia raczej z syndromem wiecznego chłopca niż z baśniową postacią - w końcu każdy kiedyś staje się dorosłym. A co by było, gdyby... Gdyby zagubieni chłopcy się odnaleźli? Ale zamiast w bajkowej Nibylandii, odnaleźli się w całkiem innych realiach, takich bardziej... znajomych?
Nibylandii jest wiele. Może nawet tyle, ile zagubionych dzieci. Czas nigdy nie stoi w miejscu. Lata mijają, lecz najwierniejsi przyjaciele pozostają zawsze tacy sami. Więzy prawdziwej przyjaźni pozostają niezmienione nawet obecnie, gdy towarzyszy im zapach benzyny i ryk motorów. Milczek, Kędzior, Bliźniaki, Kruszyna i Stalówka polegają na sobie tak, jak kiedyś. Łączy ich specyficzne poczucie braterstwa oraz bajkowa przeszłość, chociaż ta ostatnia tak daleko nie odeszła. Gang Zagubionych Chłopców bawi się równie dobrze, co kiedyś. A może nawet lepiej, bo któremu chłopcu nie przypadłaby do gustu zabawka w postaci potężnego motocykla i towarzystwa podobnych sobie facetów? Przygody, piękne kobiety, niebezpieczne spotkania i ryzyko podczas przepraw Skrótem gwarantują te same emocje, które kiedyś towarzyszyły potyczkom z Hookiem. Oczywiście, życie jest o wiele bardziej złożone - szczególnie, że często pojawiają się na ich drodze ludzie, z którymi najlepiej "rozmawia się" przy pomocy pistoletu i noża. Chłopcy zawsze wiedzieli, na czym polega dobra zabawa, a z wiekiem "tylko trochę" poszerzyli jej granice. Zresztą - ograniczenia dobre są przecież dla innych, nie dla tych, którzy nawet ich nie zauważają, jadąc na swoich motorach.
Jak mógłby wyglądać finał historii kompanii, jakiej początek dał pewien chłopiec, który nie chciał dorosnąć? Do niedawna wydawało się, że wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie. Cóż, kiedy Jakub Ćwiek zaproponował nam własną wizję - wizję na miarę czasów, w których przyszło nam żyć. Zagubieni Chłopcy jako gang - i to pod wodzą słodkiego Dzwoneczka? Właściwie - dlaczego nie? Świetny pomysł na rozwinięcie historii, która - wydawałoby się - mogłaby zakończyć się wyłącznie dorośnięciem i pozostawieniem dzieciństwa za sobą. A gdyby tak to, co najlepsze w znanej historii połączyć z czymś zupełnie "z innej bajki"? Efekty sprawdzić możemy za sprawą powieści Chłopcy. Milczek, Kędzior, Kruszyna, Stalówka, Pierwszy i Drugi w całkiem nowym wydaniu i pod wodzą Dzwoneczka dają się poznać z zupełnie innej strony - może nieco bardziej dorosłej, chociaż ich urok pozostał bez zmian. Niedojrzali dorośli czy dorośli, którzy nie chcieli zapomnieć o dziecku w sobie? Jakub Ćwiek przedstawił swoją wizję dalszych losów kompanów Piotrusia Pana, kompanów może czasem nakreślonych dość mocną kreską, ale czy pastelowe barwy lub korporacyjne mundurki oddałaby to, co w nich urzekało, gdy byli jeszcze mieszkańcami wyspy o nazwie Nibylandia?
Oczywiście "Nibylandie" z powieści Barriego i z książki Ćwieka bardzo mocno się od siebie rożnią, sedno i urok obu opowieści pozostaje jednak bez zmian. Dawni wielbiciele przygód Piotrusia Pana mają okazję za sprawą Chłopców powrócić do starych przyjaciół, a reszta czytelników - poznać naprawdę niezwykłą kompanię.
Przyznaj, spodziewasz się baśni "Miasto Grimm" – ponura, spowita obłokami tłustej czerni metropolia to miejsce, gdzie o sprawiedliwość równie trudno...
Nowe, odnalezione opowiadanie Jakuba Ćwieka! Zmiana miasta i szkoły nigdy nie jest łatwa dla pierwszaków. Zwłaszcza tych nieco odmiennych, a do takich...
Ale ksiądz Jan przyłożył palec do ust, uśmiechnął się smutno i powiedział:
- To nieprawda, że Bóg nie lubi Pottera, Małgosiu. W Kościele są jednak ludzie, jak biskupi, jak papież, których zadaniem jest wskazywanie właściwej drogi. W przypadku tak popularnych książek dla młodzieży powinni wyrazić swoje zdanie i to zrobili. Osobiście ubolewam, że ulegli mocy słowa "magia" i nie dostrzegli, że to tylko przebranie dla opowiastki o przyjaźni i walce dobra ze złem. Ale to dla nas lekcja, żebyśmy nie oceniali po pozorach, prawda?
- Czy tak samo jest ze "Zmierzchem"? - zapytała Weronika siedząca z Małgosią w jednej ławce.
- Nie - odparł ksiądz. - Akurat dla miłośników "Zmierzchu" Bóg planuje obecnie drugi potop, więc nie mów potem, że nie przestrzegałem.
Więcej