Wyobraźmy sobie, że zapisujemy naszą historię na kartkach papieru. Powstaje opowieść. Tylko że to jest tylko jedna z możliwych wersji. Każdy może przedstawić te same wydarzenia z innej, własnej perspektywy. Co więcej, między słowami są wolne przestrzenie na nasze wyobrażenia, jak by mogło być, gdyby los w którymś z momentów potoczył się inaczej. Taka jest właśnie natura świata Welinu - trójwymiarowego czasu. W jego rozlicznych fałdach, czyli alternatywnych światach, wszystko może się zdarzyć. Prócz zwykłych ludzi żyją tu istoty niegdyś ludzkie, które w wyniku transformacji stały się Enkin, magicznymi stworzeniami mającymi moc zmieniania wszelkich wydarzeń. Teraz, po wojennej apokalipsie, ich krwią (atrament to bynajmniej nie sympatyczny, wręcz przeciwnie) ma być spisana nowa Księga Wszystkich Godzin. Stara księga bowiem, zawierająca projekt całej rzeczywistości, dawno zaginęła. Trzeba byłoby przemierzyć cały Welin od początku do końca, by ją znaleźć, co oczywiście jest niewykonalne. Powstaje oczywiście pytanie: jaka będzie ta nowa rzeczywistość? Czy nie będzie od początku skażona cierpieniem - przecież do jej napisania użyć trzeba krwi? A może wręcz przeciwnie - będzie lepsza, bo stworzona z tak ogromnym poświęceniem? Co przyniesie światu nowa Księga Wszystkich Godzin? Jaki będzie miała wpływ na losy ludzi i innych istot?
Pomysł wyjściowy jest faktycznie rewelacyjny i bardzo przekonujący. Wszyscy wiemy bowiem, że każdy z nas ma inną wersję tej samej historii, każdy bowiem patrzy na nią innymi oczami. Niejednokrotnie zdarzało się, że "prawda" w podręcznikach historycznych z różnych czasów była odmienna. Nieraz też zastanawiamy się, co by było, gdyby jakieś wydarzenie potoczyło się inaczej, jak to wpłynęłoby na losy świata (możliwy przykład: co by się zdarzyło, gdyby Napoleon nie przegrał, a wygrał pod Waterloo?).
A jak z dalszą realizacją tego pomysłu? Na pewno nie jest do końca oryginalna. Użycie krwi jako atramentu to dość znany motyw. Wystarczy wspomnieć wszystkie przypadki podpisywania cyrografów z diabłem. Pamiętacie, czym się je podpisywało? Podobny motyw był też w "Księgach krwi" Clive'a Bakera (tam duchy pisały na ciele nieszczęsnego człowieka swe historie jego własną krwią) i w kilku współczesnych filmach. Jednak z dość ogranego wątku pisarz potrafił stworzyć nową jakość. Książka jest niewątpliwie trudna w odbiorze, trzeba się nad nią mocno skupić. Nie da się jej przeczytać jednym tchem. Trzeba podjąć spory wysiłek, który jednak zdecydowanie się opłaca.
Lektura pozostawia bowiem niezatarty ślad. Niejeden z nas zacznie się zastanawiać, jak by wyglądały alternatywne rzeczywistości zarówno całego świata, jak i jego. Trzeba uważać, żeby nie zagubić się w tych rozważaniach, czyli w nieskończonych fałdach Welinu. Jeśli nie przeraża was zbytnio ta perspektywa, zapraszam do lektury.
Kalina Beluch
Księga wszystkich godzin czyli tytułowy Welin to mityczny manuskrypt, na którym Bóg zapisał kopię stworzonego przez siebie świata. Reynard Guy Carter podążając...