Zabawnie, przewrotnie, gorzko, nostalgicznie
Lektura Aparatusa, niedawno wydanego zbioru opowiadań Andrzeja Pilipiuka sprawiła mi - mówiąc krótko - prawdziwą przyjemność. Choć część z nich (dokładnie cztery) była już wcześniej publikowana, to zapewne wiele osób - jak i ja - ich dotąd nie poznało. Teksty autora Homo bimbrownikusa mają wszystko to, czego poszukuję w krótkiej formie. Ciekawą fabułę, przedni pomysł, myśl przewodnią, charakterystyczne postaci, frapujące zakończenie. Wyrażają tak charakterystyczną dla Pilipiuka nostalgiczną tęsknotę za dawnymi czasy, kiedy życie w jakiś sposób było nie tyle ciekawsze, co prostsze, a ludzie przeżywali wielkie przygody "w realu", a nie przed komputerowym monitorem. Pisarz próbuje, całkiem udanie, połączyć miłe z pożytecznym, pouczające z intrygującym, fantastyczne z realistycznym. Przenosi nas stale w przeszłość, z której się przecież wywodzimy. To bowiem, kim dzisiaj jesteśmy, pochodzi z przeszłości, a wszystko to, co w danej chwili robimy, myślimy, czujemy już za moment staje się tylko wspomnieniem. Przyszłość może być ważna i pełna nadziei, ale to nie ona nas ukształtowała, nie ona odcisnęła na nas swoje piętno. Nie z niej wychodzimy, raczej ku niej zdążamy, choć jest jak ulotna mgła - zawsze o krok przed nami.
Historia; wysiłki tylu ludzi, którzy odeszli; postacie warte pamiętania - to wszystko zostaje w Aparatusie polane smakowitym sosem fantastycznej Pilipiukowej wyobraźni. Skąd autor czerpie wszystkie te, zwariowane jak uśmiech Kota z Cheshire, pomysły? Z notatnika nieznanego ufoludka-kronikarza? Badacza ludzkości, który przekraczając dozwoloną prędkość w swoim latającym spodku, zgubił był przypadkiem na jakimś zakręcie historii osobisty notatnik? Być może.
Ten zbiór opowiadań nie męczy, niczego nie demaskuje, nie przeprowadza krwawej wiwisekcji przeszłości i postępowej krytyki teraźniejszości. Nie ma na celu, nawet w fantastycznej formie, podejmować najważniejszych problemów globalnej wioski i jej galaktycznej okolicy. Ma raczej zachęcić do zadumy, ma zabawić, zaskoczyć i zaintrygować. I w moim skromnym odczuciu udaje się mu to całkiem nieźle.
Niektóre pomysły autora są - jak pokrzykuje czerwononosy rubaszny facet udający świętego Mikołaja: "Hohohooooo!" Moją szczególną uwagę przykuło opowiadanie Za kordonem, które przenosi nas do Lwowa lat II wojny światowej. Pojawiają się tu nazwiska takich wybitnych postaci przedwojennej polskiej nauki, jak Stanisław Ulam, Stefan Banach czy Hugo Steinhaus. Większości nie tylko młodych ludzi z pewnością nic one nie mówią, gdyż byli to wybitni matematycy. Po wojnie dzierżące władzę elity chciały pamięć o nich wymazać szarą, robotniczo-chłopską gumką-myszką, co zresztą w dużym stopniu im się udało. W miejscu wybitnych, nieprzeciętnych osobowości pojawili się jacyś nie wylewający za kołnierz faceci w beretach i kamaszach, przodownicy w wydobyciu węgla za cenę zdrowia czy ekspresowego budownictwa za cenę zawalenia się właśnie postawionego obiektu. Ciekawą postacią, mającą autentyczny rodowód, jest pojawiający się w opowieści Franciszek Rychnowski, przedwojenny inżynier i wynalazca, tu z humorem ukazany jako umysł bardziej wybitny niż sam Einstein. Cóż, Polak potrafi, jeśli już nie w realnym życiu, to przynajmniej w (realnej) literaturze.
Część opowiadań połączona jest ze sobą postacią głównego bohatera. Jest nią w przypadku Ostatniego biskupa czy Choroby białego człowieka doktor Paweł Skórzewski, przemierzający nieprzyjazne, choć fascynujące ziemie carskiej Rosji. Jest również tym łącznikiem pojawiający się m.in. w Oślej opowieści i Aparatusie historyk-amator i wędrowny poszukiwacz antyków, Robert Storm. Każda z tych postaci ma chyba w sobie coś z Andrzeja Pilipiuka, a przynajmniej wyraża jakieś jego tęsknoty, marzenia, wizje osoby, jaką chciałby być i przygód, jakich chciałby doświadczyć.
Zanurzmy się zatem w niełatwą historię, w czasy przedwojenne i okres wojennej zawieruchy. Towarzyszmy wędrowcom, którzy nawet w niesprzyjających okolicznościach idą za głosem serca. Poczujmy smutek i lekką ironię, którym zawsze towarzyszy ciepłe spojrzenie na każdego człowieka, który stara się być przede wszystkim przyzwoity. Spróbujmy zrozumieć szacunek dla wielkiej Historii i małej historii jednostki, dla ludzi i trudu, który sobie zadawali, by lepiej zrozumieć świat i poprawiać warunki życia w nim.
Życie potrafi okaleczyć bardziej niż śmierć. Andrzej Pilipiuk po raz kolejny serwuje wyśmienitą ucztę wszystkim wielbicielom historii. Tej wielkiej i...
Polscy autorzy raczej unikają tematyki polskiej, a nawet scenografii kraju ojczystego. Jeśli już popełnią utwór fantastyczny, którego akcja rozgrywa się...