Ted Dekker to pisarz, którego powieści budzą w czytelniku mieszane uczucia. Z jednej bowiem strony to typowe powieści grozy, z drugiej jednak książki te zdają się balansować na granicy kiczu i taniej sensacji. W swojej najnowszej powieści „Adam” autor przełamuje stworzone przez siebie schematy, dzięki czemu do rąk czytelnika trafia pomysłowy, przemyślany niemal w każdym calu, pozostający na granicy jawy i snu horror.
Daniel Clark, psycholog pracujący na zlecenie FBI, próbuje rozstrzygnąć sprawę seryjnego mordercy znanego pod pseudonimem „Ewa”. Podczas obławy Daniel zostaje ciężko ranny, jednak dzięki skutecznej reanimacji powraca do życia. W jego głowie zakodowany zostaje obraz zabójcy, a jedyną metodą, aby go odtworzyć, jest kolejna śmierć. Czy uda mu się schwytać „Ewę” zanim dojdzie do kolejnej tragedii? Jakimi motywami kieruje się zabójca? Co dzieje się naprawdę, a co tylko w chorym umyśle mordercy? Na wszystkie te pytania czytelnik znajdzie odpowiedź w najnowszej powieści Dekkera „Adam”.
Autor już od pierwszych stron książki buduje ogromne napięcie. Największą niewiadomą jest pytanie o przyczynę popełnianych przez „Ewę” morderstw. I chociaż bohaterowie powieści nie znają tożsamości zabójcy, to czytelnik doskonale wie, kim jest przestępca. Oprócz konwencjonalnej narracji w powieści pojawiają się bowiem wycinki z gazet składające się na życiorys mordercy. Dekkerowi najwidoczniej nie zależało na stworzeniu typowego, zamkniętego w ciasnych ramach schematów kryminału czy thrillera, w którym osobowość zabójcy czytelnik poznaje dopiero pod koniec książki. Dekker pragnął skupić się na portrecie psychologicznym mordercy, co – jak udowadnia w powieści – udało mu się znakomicie.
Krok po kroku czytelnik wraz z bohaterami powieści poznaje źródła psychicznego zezwierzęcenia „Ewy”. Trauma przeżyta w dzieciństwie odbija się trwałym śladem w jego dorosłym i – wydawać by się mogło – dojrzałym życiu. Okrucieństwo, jakiego doświadczył, miłość, jakiej nigdy nie zaznał i obsesja, jakiej z biegiem lat ulega, wyniszczają ostatnie pokłady dobra w „Ewie”, a ich miejsce zaczyna zajmować zło szukające ujścia na zewnątrz. I choć wydaje się, że „Ewa” miał szansę wieść normalne, spokojne życie, to jednak zadany w dzieciństwie ból skutecznie zdeterminował jego przyszłość.
Akcja powieści biegnie w zaskakującym tempie. Kiedy na światło dzienne zaczynają wychodzić nowe fakty dotyczące zabójcy właściwie trudno oderwać się od książki. Ted Dekker zaznajomił się z pojęciami z dziedziny psychologii i medycyny. Dzięki takiemu przygotowaniu podczas relacji ze śmierci klinicznej głównego bohatera doskonale dobiera terminologię naukową. Zabiegi takie sprawiają, że opisywane przez autora wydarzenia wydają się być niezwykle wiarygodne. Język oraz obrazowanie w powieści są jednak ogólnie rzecz biorąc banalne, książka nie jest bogata w opisy przestrzeni. Autor skupia się bowiem na emocjach i uczuciach bohaterów, wśród których dominuje przede wszystkim strach o zdrowie i życie swoje czy osób najbliższych. Wyjątkowo mroczne są jednak opisy ciał zamordowanych kobiet czy mrożące krew w żyłach historie dotyczące dzieciństwa mordercy.
Szczególne miejsce w powieści zajmuje religia. I choć odrzucana jest przez większość bohaterów powieści, okazuje się mieć kluczową rolę w rozwiązaniu zagadki mordercy. Nie brakuje oczywiście opisów satanistycznych praktyk, które Dekker w powieści potępia. Autor jednak stara się uświadomić czytelnikom, że nikt z nas – ludzi żyjących współcześnie – nie jest bezpieczny w obliczu ataku demona. Przyznaje, że przypadki opętania są niezwykle rzadkie, jednak możliwe do zaistnienia. Tym samym powołuje się na autentyczną książkę jezuity Malachiego Martina „Zakładnicy Diabła”, która opisuje pięć przypadków opętań i przeprowadzonych w związku z tym egzorcyzmów.
Książka Dekkera balansuje między światem rzeczywistym i nadprzyrodzonym. Fabuła być może miejscami wydaje się nieprawdziwa, jednak należy pamiętać, że akceptacja istnienia i działalności demona zawsze jest trudna. Dekker stara się jak najbardziej urzeczywistnić opisywane przez siebie fakty, zdarza mu się jednak niektóre opisy zdarzeń wyolbrzymiać. Nie przeszkadza to jednak w raczej pozytywnej ocenie książki. „Adam”, choć wydaje się nieco banalny, tak naprawdę dzięki sposobowi prowadzenia narracji i nieoczekiwanemu zakończeniu jest bez wątpienia jedną z lepszych powieści grozy opublikowanych w ostatnim czasie.
Stephen Friedman prowadzi spokojny tryb życia. Jest facetem jakich wielu. A może tak mu się tylko wydaje? Pewnego dnia otrzymuje niezwykłą informację...
Ten znakomity thriller osiągnął milionowe nakłady w Stanach Zjednoczonych, otrzymał dwie prestiżowe nagrody w dziedzinie powieści sensacyjnej: Christy...