Życie pokoju
- Mój syn, mój jedyny syn! Jedyna osoba w mym życiu. I co ja teraz zrobię? Dlaczego go puściłam? Tak pięknie wyglądał w zielonym mundurze. O mój Boże! Miał dopiero dziewiętnaście lat.
Nie wiem dlaczego zostałem przesunięty na środek pokoju. Przecież odkąd pamiętam zawsze stałem sobie przy stole, oparty o ścianę. A teraz jeszcze ktoś na mnie wchodzi, ciężko przy tym dysząc i sapiąc. Jest mi coraz ciężej. Człowiek próbuje utrzymać równowagę. Po chwili silne kopnięcie odrzuca mnie, tracę równowagę. Przewracam się łamiąc przy tym jedną z moich nóg i ląduję w kącie pokoju.
- Znowu samobójstwo? Mam już tego serdecznie dość! Rzygać mi się chce. Co ich wszystkich do ciężkiej cholery napadło? Przecież ona nawet czterdziestki nie miała. Kurwa, ludzie, naprawdę można zwariować. Jasna Cholera!
- Dobra, zjeżdżamy stąd. Pamiętaj żeby zamknąć drzwi na kłódkę. Cholera, ale mi się chce jeść...