Życie lubi zaskakiwać część 1 - 11 sierpnia
11 SIERPNIA
Na drugi dzień dziewczyny wstały tak, jak planowały. Obudziły się przed dwunastą w południe, ale nie chciało im się od razu wstawać, więc przegadały jeszcze niecałą godzinę w łóżkach. O godzinie za dwadzieścia pierwsza Agata pierwsza wystawiła nogi poza kołdrę.
-Dobra, trza wstawać, jak chcemy mieć coś jeszcze z tego dnia.
Ola przewróciła się na brzuch i przytłumionym od poduszki głosem powiedziała:
-Nie.
-Ludzie, takie życie to ja kocham- iwona wyciągnęła się na całą długość swojego długiego ciała i rozmarzyła się- Nikt nie krzyczy, nie marudzi, że jeszcze śpisz, nie włazi ci do pokoju bez pytania. Hi life!
Iwona tak dobrze w swoim domu nie miała. Codziennie musiała wstawać o siódmej do pracy. Jeśli miała wolne, to nie mogła pobalować jak wczoraj, bo rodzice niezbyt przychylnie patrzyli na wylegiwanie się do późna w łóżku. Jej bracia też lulbili pospać, ale przważnie wstawali wcześniej (Dawid do pracy, bo nigdy nie brał urlopu wtedy, co siostra, a Ruben do szkoły) i żeby zrobić jej na złość, czasem wbiegali do jej pokoju z krzykiem, a Ruben dodatkowo dmuchał w wuwuzel tuż przy jej uchu. Po takiej pobudce Iwona nie mogła liczyć na dalsze spanie. Już nie raz myślała o wynajęciu mieszkania w Opolu, ale była skąpa i zawsze wygrywała myśl, że będzie miała więcej kasy na przyszłość. U rodziców nie musiała płacić za wynajem. Dokładała się tylko do rachunków, a to spora oszczędność.
Agata zdąrzyła już wyjść z łazienki, gdy zdecydowała się wstać. Usiadła na łóżku i poczuła burczenie w brzuchu.
-Kiszki mi marsza grają!- powiedziała na cały głos.
-No i co z tego? Nie musisz się drzeć!- Ola podniosła głowę, żeby odwzajemnić się krzykiem i znowu opadła twarzą na poduszkę.
Iwona uśmiechnęła się i idąc do łazienki śpiewała operowym głosem „Kiszki mi marsza grają” na przemian z „Głodna jestem”. Była w doskonałym humorze. Na dworze świeciło słońce, a to dodawało jej jeszcze większego powera.
-Skąd się wzięła ta baba?- zastanawiała się Ola na głos - Myślałam, że energia człowieka wypala się po przebyciu okresu dziecięcego.
Agata uśmiechnęła się, słysząc wypowiedź Oli, mówioną przez poduszkę. Jej głos brzmiał zabawnie w ten sposób. Jakby mówiła przez nos, bardzo ciocho, jak nie z tego świata.
-Ona zawsze była, jest i będzie dzieckiem- oznajmiła Oli. Znała ją tyle lat, że bez wątpliwości mogła wysnuć taki wniosek.
Wiedziała, że Iwona nigdy nie marzyła o tym, by być dorosła. Dorosłość po prostu przyszła, nie pytając się jej o zgodę. Kiedy trzeba było, Iwona podejmowała decyzje, jak na dorosłego przystało, ale gdy tylko mogła, szalała ile wlezie. Tak, jak to było przedwczoraj, gdy tańczyły i się wygłupiały z muzyką do zdjęć Olki. Jak beztroskie dziecko.
Po dziesięciu minutach Iwona stanęła w progu pokoju.
-Dzisiaj ćwiczymy układ.
-Już myślałam, że zapomniałaś- powiedziała Ola z nadzieją już normalnym głosem, odsuwając kołdrę.
-Ela weszła do łazienki- powiedziała Iwona. Ola nałożyła na siebie kołdrę z powrotem.
-Obiad podają za dwie godziny, więc kilka razy zdąrzymy przećwiczyć tak, żeby wyszło perfekt i jutro nagramy.
-Kobieto, to ci nie wyjdzie perfekt, bo takie coś ćwiczy się tygodniami, a nie dwie godziny- stwierdziła realnie Ola.
-Co cię ugryzło? Gadać się z tobą dzisiaj nie da- Iwona zauważyła jej zły nastrój.
-Brzuch mnie boli!
-Czemu?... A, czaję. Pójdziemy do lasu, trochę się poruszasz i przejdzie. Ale przed, radzę ci wziąć tabletkę.
-Yh...- westchnęła Ola.
-Chesz ćwiczyć w lesie?- upewniła się Agata.
-Tak- Iwona potwierdziła- Żeby siary nie było. Widownia nam nie potrzebna. Mam nadzieję, że gałęzie i krzaki nie będą nam zbytnio przeszkadzać.
-Powodzenia...- rzuciła pesymistycznie Ola. Tańczyć między krzakami, jeszcze czego!