Zwyczajnie - miłość (XIX) Rozstanie
oni już to wiedzieli. To było dotkliwe przywołanie wspomnień z dzieciństwa. Potrafił walczyć i bronić się teraz o wiele lepiej. W końcu udało mu się odebrać komuś nóż, którym wcześniej zadano mu cios i przykładając ostrze do gardła jednego z napastników rozbroił resztę. Uszedł z życiem, choć do domu dowlókł się ostatkiem sił. Magda oglądając jego posiniaczone i pocięte ciało spojrzała na niego z żalem, rany zdezynfekowała, założyła czyste opatrunki, zabandażowała.
- Z tym trzeba iść do lekarza. – zawiadomiła – Nie podoba mi się. – pocałowała jego ramię, zabrała apteczkę i odeszła. On nie powiedział nic. Zasnął. Ona wykonała telefon do znajomej lekarki umawiając prywatną wizytę Dawidowi, a następnie do Michała prosząc o podwiezienie. Dawid oddychał ciężko, miał zawroty głowy. Lekarka po oględzinach natychmiast skierowała go do szpitala. Kiedy jemu wykonywano badania Magda siedziała na korytarzu i płakała. Wydawało jej się, że sytuacja ją przerosła. Nie wyobrażała sobie reszty swojego życia, które miałoby tak wyglądać. Poprześwietlali go, zszyli i wypisali do domu. Sam chciał. Nie był ubezpieczony. Powrót był cichy, tak jak ostatnio ciche były wszystkie dni. On położył się, aby zregenerować trochę siły, odpocząć, Magda usiadła do komputera. Pisała muzykę. Nawet jak nie pisała siedziała tam i patrzyła tępo w ścianę. Kiedy do niego zajrzała spał. Posiedziała chwilę przy nim. Wiedziała na wskroś, że jej na nim zależy, martwiła się jego stanem, ale martwiła się też o Piotra. Może to była kara?
Następnego dnia dopiero Dawid poczuł się na tyle lepiej, żeby wstać. Sińce na twarzy i na ciele nadal wyglądały żałośnie, trochę utykał, ale chodził. Kiedy zabrała się za robienie śniadania pojawił się w kuchni. Stanęli przed sobą blisko. Oboje czuli magnetyzm jakimiś niewidzialnymi mackami przyciągający ich ku sobie, neurony w ciele szalały, ale ona czekała na jego gest, a on dusząc w sobie potworne pragnienie powstrzymał się, podszedł do szafki i wyjął kubek, aby zładować sobie kawę. Zajął się śniadaniem, a ona wyszła. On zjadł, a potem oddał się modlitwie. Długiej. Pragnęła już każdym skrawkiem skóry jego dotyku, choćby przytulenia, ale nie chciała się przyznać. On chciał być z nią, ale chciał, żeby ona chciała go całego, a nie tylko jego ciała. Chciał, żeby jej myśli, uczucia i pragnienia były w całości dla niego, a nie rozdarte, niepewne i szwendające się gdzieś po sali szpitalnej w której leżał Piotr. Wiedział, że nadal były narzeczony angażuje jej emocje, a on nie chciał się dzielić. Chciał swojej żony tylko dla siebie i mimo, że teraz odsunięcie jej było bardzo trudne, stwierdził, że to jest jedyna szansa, aby zdobyć to czego pragnął. Czekał na jej - kocham i chcę być z tobą, to ty jesteś moim mężczyzną. Ona zaś zabrała torebkę i wyszła. Poszła do szpitala. Stan Piotra pozostawał bez zmian. Nie budził się, nie reagował. Jego rodzina pozostawała w rozpaczy. Nie chcieli z nią rozmawiać, patrzyli jak na potwora. Magda coraz bardziej pogrążała się w poczuciu winy. Po wizycie w szpitalu poszła do kościoła na południową mszę i klęcząc w ławce modliła się jeszcze długo. Siostra, która miała zamknąć kościół podchodziła kilka razy zaglądając czy jeszcze jest, a w końcu dosiadła się do niej.
- To ty w niedzielę grałaś na placu? – spytała – Poznaję cię. Pięknie. – na jej twarzy widniał ciepły uśmiech.
- Chyba ja. Siostra chciała zamknąć? Przepraszam, że się tak zasiedziałam. – otarła łzy.
- Ale ja nie wyganiam. Kościół jest po to, aby móc w skupieniu porozmawiać z Bogiem. Przeszkodziłam? Przepraszam.
- Nie, nie. Już powinnam pójść. – zawiadomiła, wstała, wyszła z ławki, ale zatrzymała się jeszcze i spojrzała na siostrę - Siostra uważa, że Bóg mógłby komuś powywracać życie całkowicie do góry nogami bez czyjejś woli? Uważa siostra, że Bó