Zwyczajnie - miłość (XIII) Różnice
Zanim Dawid i Anna dojechali do szpitala Magdę zabrano na oddział i podłączono kroplówkę. Nie będę jednak opisywać szczegółowo pobytu w szpitalu. Oddział, cztery łóżka, cztery kobiety na nich z pośród których dwie były w wysokiej ciąży i Magda pod kapiącą kroplówką. W kolejnych dniach coraz bardziej uświadamiano Magdzie, że zostanie mamą i już teraz jest odpowiedzialna za życie dwójki maleńkich człowieczków. Jedna z dziewczyn na sali miała cukrzycę ciążową. Była w ósmym miesiącu i do porodu miała pozostać już w szpitalu. Druga była piąty raz na podtrzymaniu z powodu komplikacji. Do porodu zostało jej dwa miesiące, ale już wszystko kupiła i przygotowała na urodzenie dziecka na wszelki wypadek. Trzecia – najbardziej milcząca była na dodatkowych badaniach z powodu wad rozwojowych wykrytych u dziecka podczas badań prenatalnych. Rozmowy z towarzyszkami hospitalizacji może nawet bardziej na nią podziałały niż badania, które jej w kolejnych dniach wykonywano. Dużo tego było. Dawid na mieście starał się znaleźć zdrowe produkty żywnościowe i w mieszkaniu przygotowywał je dla swej małżonki. Był sportowcem. Przez szereg lat doskonalił się w przygotowywaniu dań bogatych w proteiny i minerały służących zdrowiu i kondycji. Już zaczerpnął informacji na temat tego, czego szczególnie potrzebuje przyszła mama, w związku z czym dostarczył jej posiłek, już na śniadanie w dniu po przyjęciu. Spojrzała na niego zdumiona, a on zawiadomił.
- Masz w sobie dwoje dzieci, a jesteś chuda, jakbyś głodowała. Nic dziwnego, że coś ci zaczęło szwankować. Teraz ja cię będę odżywiał. Tu jest magnez, potas, żelazo, proteiny, kwas foliowy i wszystko co trzeba. Jedz. – Postawił przed nią pojemnik z sałatką.
- Co ty myślisz tym osiągnąć? – spytała nie okazując nadmiernej wdzięczności.
- Zdrowe dzieci. Jedz i nie dyskutuj.
- Rozkaz? – spytała z wojowniczą miną, a on zmierzył ją karcącym spojrzeniem.
- Chcesz zdrowo donosić nasze dzieci, czy je stracić? – spytał i tu już nie odpowiedziała, tylko sięgnęła po pojemnik z potrawą i widelec. Pogrzebała trochę w pudełku, powąchała, posmakowała koniuszkiem języka i w końcu niewielką ilość włożyła do ust. Dawid pokręcił głową z dezaprobatą. – Jesteś niemożliwa – zawiadomił – Troszeczkę zaufania. I jak? Da się zjeść?
- Może. Tylko, że trochę nie rozumiem. Skoro tu jesteś, to co? Coś się zmieniło?
- Że w czym się zmieniło?
- To znaczy, że chcesz, żebyśmy zostali małżeństwem?
- Jesteśmy małżeństwem. Jestem tu. Tak? Co za pytanie w ogóle?. Jedz.
Magda samochcąc pozwoliła Dawidowi na opiekę. W związku z tym, że nie pracował i nie cierpiał na nadmiar innych obowiązków zajmował się tylko komponowaniem jej menu i był w szpitalu trzy razy dziennie z nowymi dostawami. Po dwóch dniach już pielęgniarki uśmiechały się na jego widok, a współtowarzyszki z sali szpitalnej śmiały się, gdy wchodził. Zastała go tam Anna, potem Michał, a jeszcze potem Monika. Przyjechała w odwiedziny dowiedziawszy się o hospitalizacji siostry. Tego samego dnia rodzice dowiedzieli się o małżeństwie Magdy i Dawida. Monika nieświadoma niewiedzy rodziców zupełnie zwyczajnie i z uśmiechem zawiadomiła o spotkaniu z Dawidem.
- Jak on się o nią troszczy. Aż trudno uwierzyć. Może rzeczywiście im się uda.
- To ty znasz Dawida? – zainteresował się profesor – Skąd ty go znasz? Co ty o nim wiesz?
- No niewiele. Zatrzymali się u mnie jak Magda zabierała go z lotniska w Warszawie. Byłam w szoku jak mi powiedział, że są małżeństwem. Nasza Magda. Wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia. I teraz jeszcze bliźniaki. Nieprawdopodobne.
- Że co?! – profesor podniósł głos i aż poczerwieniał z emocji – Jakim małżeństwem? Co ty pleciesz?
- To wy nic nie wiecie? Przepraszam. Myślałam, że już wam wszystko wytłumaczyli.
- No wygląda na to, że jednak nie bardzo. O co chodzi z tym małżeństwem?.
- Pobrali się podobno w Stanach po tygodniowej znajomości. Wiem. Dla mnie to też było potężne zaskoczenie, ale może to faktycznie taka miłość od pierwszego wejrzenia.