Zwyczajnie - miłość (XII) W zawieszeniu
Wizyta w urzędzie była dość cicha. Usiedli na wolnych miejscach obok siebie. Przechodzący ludzie, gwar rozmów, służbowa uprzejmość. Poczekali chwilę. Potem wezwała ich urzędniczka z służbowym uśmiechem. Przedłożyła im formularze do wypełnienia, papiery do podpisania. Czytali. Dawid życzył sobie tłumaczenia zdania po zdaniu na angielski. W końcu powiedział, że tego nie podpisze i zażyczył sobie przygotowania formularzy w swoim języku. Formalności nie dopełnili. Umówili się na kolejny termin, za tydzień. Magda była zdenerwowana. Nie chciała całej procedury tak przedłużać. Była zła na Dawida i nie miała zamiaru tego ukrywać.
- O co ci chodzi? – spytała po wyjściu z urzędu. Stali na rynku starego miasta. Wokół chodzili ludzie. Dużo wycieczek, młodzieży, deszcz wiszący w powietrzu. – Powiedziałeś, że mi nie ufasz, że nie chcesz tego kontynuować. Teraz wystarczyło podpisać papierek, za jakiś czas drugi i miałbyś mnie z głowy.
- Nie podpiszę czegoś co do czego nie jestem przekonany i czego tak naprawdę do końca nie rozumiem. Dziecko ma nosić twoje nazwisko, ty masz nosić nazwisko swojego ojca, chcesz rozdzielności majątkowej, a jeśli zmienimy zdanie to już tak pozostanie. Tak? Nie zgadzam się.
- Przecież kazałeś im przygotować formularze po bułgarsku. Czego ty właściwie chcesz?
- Jeżeli to jest moje dziecko ma nosić moje nazwisko. Jeżeli mamy zostać razem ty masz nosić moje nazwisko. W tym momencie ja nie jestem w stanie powiedzieć co będzie, bo zrobiłaś mi w głowie bałagan. Potrzebuję chwili czasu na zastanowienie.
- I mam czekać na twój wyrok i twoją łaskę. Tak? Nie potrzebuję cię. Możesz wyjechać sobie w tej chwili. Ciebie nie będę niczym obciążać. Jakbyś jednak logicznie pomyślał to doszedłbyś do wniosku, że gdybym już miała wrabiać kogoś w dziecko to wybrałabym raczej kogoś na stanowisku i z jakimiś możliwościami, a nie bezrobotnego studenta z Bułgarii. Co ty możesz zagwarantować mojemu dziecku? Tułaczkę po świecie? To już tutaj u boku Piotra mielibyśmy stabilniejszą i pewniejszą przyszłość. Po co miałabym cię oszukiwać idioto? Nie jesteś nam wcale potrzebny. Jedyne co możesz wnieść w nasze życie to kupa zamieszania i niepewności. Niech cię szlag. Żałuję, że kiedykolwiek cię poznałam. – Magda odwróciła się z impetem zmierzając w stronę parkingu, gdzie zostawiła auto i w tym samym momencie odczuła ból w podbrzuszu. Ból był na tyle mocny, że unieruchomił ją na moment i zgiął jej kolana. Zaczerpnęła głęboko powietrza, spróbowała się wyprostować, lecz skurcz w podbrzuszu uniemożliwił to. Do oczu napłynęły łzy, a przez głowę przemknęła myśl, że chciała śmierci swojego dziecka, więc ktoś z góry postanowił to życzenie spełnić. Dawid był już obok niej i patrzył na nią zaniepokojony.
- Co się dzieje? – spytał – Boli cię? – Nie odpowiedziała, ale on po krótkiej obserwacji jej twarzy z samego grymasu wyczytał odpowiedź. Pochylił się, chwycił ją na ręce i pośpiesznym krokiem ruszył w stronę samochodu. – Daleko masz swojego lekarza? – spytał.
- Nie mam swojego lekarza. - syknęła.
- Wiem gdzie jest szpital. Pojedziemy. - Prawie biegł niosąc ją na ręku jak dziecko.