Zwyczajnie - miłość (XII) W zawieszeniu

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Ojciec nadal do Magdy się nie odzywał. Uciekał w pracę i w rozmaite inne zajęcia byle z nią nie zamienić słowa. Próbowała, ale nawet nie raczył odpowiedzieć. Zupełnie, jakby była niewidzialna. Schodziła mu z drogi, bo nie miała innego wyjścia. Raz po raz przez głowę przemykał Piotr. Wyciągała z albumu i odkładała zdjęcia zrobione wspólnie z nim. Nazbierało się ich w ciągu czterech lat. Wspominała i serce ściskało jej się z żalu. Cztery wspólne lata to był szmat czasu, a Piotr w tym okresie nie zawiódł jej, nie zrobił nic co by mogło teraz uspokoić sumienie i pozwoliło powiedzieć – zasłużył sobie. Co prawda oboje byli bardzo zajęci, bo uczyli się, on miał rozprawy, wyjazdy, ona swoje koncerty i konkursy, ale nigdy nie było z tego powodu kłótni, czy wyrzutów. Może czasami miała wrażenie, że zupełnie się nie rozumieją, mówią innymi językami, posiadają zupełnie inne obrazy świata  głowie, ale tłumaczyła sobie, że przecież dwie różne osoby nie mogą myśleć zupełnie tak samo. Wiele razy brała do rąk telefon, albo siadała przed komputerem mając ogromną ochotę zadzwonić do niego, czy napisać, żeby chociaż spytać jak się czuje, wytłumaczyć się jakoś, ale zawsze rezygnowała. Co miała mu powiedzieć? Zachowała się wobec niego podle i tyle. W międzyczasie pisała kolejną kompozycję. Muzyka sama tworzyła się w jej głowie i brzmiała w każdym z otaczających dźwięków. Zapisywała ją zanim ucieknie, potem biegła do swoich zajęć. Była już na rozmowie w amfiteatrze, spotkała się z dyrektorem orkiestry, umówiła się na pierwszą próbę, wybrała lekarza i umówiła się na wizytę, ale dopiero za dwa tygodnie z braku wcześniejszych terminów. Może i wcześniejszy termin znalazłby się z resztą w innej przychodni, ale ona sama potrzebowała dać sobie czas na przygotowanie się psychiczne do tego wydarzenia. To nie było łatwe.
Środa była pochmurna. Deszcz wisiał w powietrzu. Umówiona była z Dawidem w celu wspólnej wizyty w urzędzie stanu cywilnego. Pojechała po niego, zdecydowana załatwić wszystko szybko i bez zbędnych ceregieli. Żałowała tylko, że na moment dała mu się zwieść. To wszystko od początku nie miało racji bytu. Teraz postanowiła być twarda i niewzruszona. Kiedy jednak stanęła naprzeciw niego i spojrzała w jego twarz, w oczy przepełnione żalem i jakby zakłopotaniem, czy zagubieniem rzecz przestała wydawać się prosta. Miała wrażenie, że za chwilę powie, że wszystko przemyślał, że jej wierzy i chce im dać szansę, bo Allach, albo coś tam innego, a on, poza powitaniem nie odzywał się prawie wcale. Wsiedli do auta. Dużo milczenia, radio włączone w tle.
- Pozwiedzałeś trochę Kraków? – spytała ona dla przełamania ciszy. – Radzisz sobie?
- Nie mam nic innego do roboty, więc zwiedzam, a radzić sobie muszę. – odpowiedział. Spojrzał na nią. - Jeżeli teraz podpiszemy te papiery, to tak naprawdę przypieczętujemy małżeństwo, a nie zgodzimy się na rozwód. Tak? – spytał.
- Tak, ale to umożliwi nam w następnej kolejności wystąpienie o rozwód w naszym kraju. Mówiłam ci już. Nie będziemy musieli jechać do Stanów.
- Ale teraz to zawarcie małżeństwa, a nie rozwód. Tak?
- Tak jakby, ale małżeństwem formalnie już jesteśmy, tylko trzeba uregulować nieścisłości. W tym amerykańskim akcie nie są określone pewne rzeczy, które u nas są wymagane. Żeby u nas ślub był w pełni uznany musimy podpisać papiery, które wszystko uzupełnią.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39