Zranione uczucie
- Jest pani bardzo blada, czy coś się dzieje?
- Nie, absolutnie nic mi nie jest – zaprzeczyła głową. – Po prostu mam taką bladą karnację, a ostatnio zaniedbałam solarium – uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę po list.
- Jeśli zadzwoni, przekazać chociażby pozdrowienia?
- Tak, proszę mu powiedzieć… Albo nie, proszę nic nie mówić: tak będzie lepiej – wybełkotała dławiącym głosem. Na pożegnanie skinęła tylko głową i nie czekając na windę, zbiegła schodami w dół. Rozejrzała się za wózkiem, stał w pobliżu, tam gdzie go pozostawiła. Strzepnęła poduszeczkę, dziecko przykryła kocykiem, potem szybkim krokiem wyszła na ulicę i skierowała się do parku. Zajęła miejsce na mocno zniszczonej przez wandali ławce i chcąc zebrać myśli potarła dłonią chłodne czoło. Chwyciła kopertę, ale zabrakło jej odwagi, żeby otworzyć. Spojrzała na śpiące dziecko, które zaczęło się na dobre wiercić. Podała maleństwu smoczek, lekko poruszała wózkiem i znowuż wpatrzyła się w kopertę. Wreszcie niezdecydowanym ruchem, rozerwała brzeg i wyjęła drugą białą kopertę, a z niej odręcznie napisany niezbyt długi list. Przetarła palcami szklące od łez oczy i pogrążyła się w czytaniu.
Cześć Monia.
Odeszłaś niespodziewanie i zniknęłaś, jak mgiełka. No cóż. Widocznie nie było pisane nam szczęście, tylko szkoda zmarnowanych dwóch lat. Jeszcze nie mogę uwierzyć, by ta ambitna, na skroś spokojna dziewczyna, która jeszcze tak niedawno zapewniała o swojej gorącej miłości, okazała się demonem. Muszę przyznać, że jesteś dobrą aktorką i nadajesz się by grać pierwszoplanową rolę. Ale nie dziwi mnie to, przecież miałaś dobrą nauczycielkę, która Tobą kierowała niczym marionetką. Ja natomiast byłem ślepcem, bo widziałem w Tobie idealną żonę oraz wspaniałą matkę naszych dzieci. Nazwałaś mnie alkoholikiem, chyba Pan Bóg rozum Ci odebrał. Pochodzę z abstynenckiej rodziny, nie ciągnie mnie do alkoholu, a w swoim życiu nie wypiłem nawet jednego piwa. Jednak Ty Monia powinnaś uważać, bo nigdy nie wiadomo, co twoi rodzice przekazali Ci w genach. Twoja przyjaciółka Ci doniosła, gdzie mnie spotkała, Ty natomiast nie potrafiłaś szczerze porozmawiać. Wobec tego wyjaśniam: Mój serdeczny przyjaciel zaczął się pogrążać w alkoholizm, informowałem się, jak mu pomóc i to był błąd, bo pomagając jemu, sobie zaszkodziłem. Chcę Ci powiedzieć, kiedy odeszłaś nie rwałem sobie włosów z głowy, chociaż nie ukrywam, że było mi przykro. Odczekałem parę dni gdyż żyłem nadzieją, że wszystko przemyślisz i wrócisz. Nie wróciłaś. Więc odmówiłem ślub, natomiast, dla zaproszonych gości wydałem przyjęcie, na jakim jeszcze nie byli i chyba nigdy nie będą. Jeśli chodzi o mnie, postanowiłem na zawsze opuścić Polskę tylko, dlatego żeby nigdy się nie skrzyżowały nasze kręte ścieżki. Tobie Monia życzę szczęścia, ale jestem pewien, że nigdy go nie zaznasz. Wiesz, dlaczego? Bo nikt Cię nigdy nie pokocha tak, jak ja Cię kochałem.
Żegnaj na zawsze Maciej.
Chociaż minęło sześć lat od rozstania z Maciejem, Monika żyje nadzieją, że kiedyś do niej wróci. Jednak brakuje jej odwagi, żeby go odnaleźć i zawiadomić o dziecku.