Zmartwychwstać by upaść
- Jestem Orderyk Latrou sługa twego pana i rycerza Niemiec. - kiedy to powiedział siwy człowiek buchnoł śmiechem.
- Jesteś w błędzie, tydzień temu zmarł, a ty jesteś za to odpowiedzialny! Zabiłeś go ze swoją bandą śmieciu! Czeka cie za to banicja! To i tak z mojej strony litość dla ciebie. Wiec nic nikomu nie powiem a ty wynoś się z tego kraju i wynoś się z Niemiec! - Wywrzeszczał to człowiek za biurkiem po czym wyciągnął miecz i rzucił go do Orderyka - To jest żebyś mógł się bronić i więcej tu nie wracaj! - Niemiec złapał broń odwrócił się na pięcie nie mogąc tego pojąć, szybko wyszedł za drzwi i biegł do bramy nie zastanawiając się nad niczym, oprócz jednej sprawy, czemu ten sługa rządzi się na włościach jego pana i władcy. Wybiegając za miasto nie przypuszczał że to co teraz zrobi będzie kosztowało go życiem.
Orderyk zaszył się w lesie na jakieś dwa dni, bez przygód jadł tam mięso upolowanych zwierząt upieczone nad ogniskiem, znalazł jakieś źródełko. Wyczekał aż przyjadą, ilu ich będzie nie obchodziło go, tylko jedno było ważne że on tam będzie. Orderyk domyślał się że śmierć jego pana nie było przypadkiem a zleceniem tego marnego człowieka który był kiedyś zwykłym szlachcicem bez domu, honory i miecza w ręku. Jechała teraz karawana wóz i dwóch ludzi na bokach, mieli konie. Bez zastanowienie Orderyk skoczył na jednego z nich. Człowiek na koniu nawet nie zorientował się kiedy spadł z konia. Wóz ruszył pędem a zanim drugi jeździec. Teraz do Orderyka zbliżał się drugi jeździec. Niemiec wykonał cięcie celując w brzuch rywala. Miecz przeciwnika zbił cięciem i sam wykonał pchniecie celując w szyję. Orderyk pochylił się i uderzył w nogę przeciwnika, ten zawył z bólu i chciał pchnąć mieczem człowieka ale nim zdążył się zorientować mocne cięcie z góry na dół Orderyka rozszczepiło mu czaszkę. Orderyk zostawił osuwającego się z konia przeciwnika, samemu zaś zbliżył się jak tylko mógł do okna karety. Kiedy już był tak blisko że mógł bez problemu dotknąć nogą ściany karety skoczył. Wbił się przez okno wpadając do środka.
Rudolf - bo tak się nazywał ów człowiek wbił miecz w lewe ramie Niemca, wycie bólu było nie do wytrzymania. Orderyk kopnął przeciwnika który o mało co nie wypadł przez okno.Kolejne cięcie z góry na dół Orderyk sparował. Kopiąc Rudolfa w tył kolana, przewrócił go ale właśnie wtedy kiedy miał wstać zarzuciło porządnie wozem. Kiedy oby dwaj wstali to Rudolf pierwszy wykonał ciecie na wysokości piersi. Rywal z łatwością zbił miecz w dół a sam kopnął go tak że Rudolf wypadł przez okno.
Czy to koniec? Chyba nie. Przecież trzeba wyjaśnić czemu to on Rudolf a nie syn jaśnie pana objął władze nad tym domem szlacheckim.
C.D.N