Zarys opowiadania "JA I MÓJ RAK"
Nikt oprócz niego nie zwrócił na mnie uwagi. W murach tego lokalu człowiek zawsze ciężko oddychał. Patrzył na mnie z ogromnym smutkiem, współczuciem i chęcią pomocy.
- Możesz zdjąć chustkę z głowy? Wydukał zacinającym się głosem.
- Tak oczywiście, ale nie spodziewaj się bujnych loków.
Zdjęłam ją, i zaczęłam zastanawiać się czy pokazuje mu głowę czy kolano..
Nie miałam już włosów, zostało jedynie kilka kosmyków i ten niesforny, który ciągle spadał mi na czoło. Czasami mnie denerwował, ale mimo tego cieszę się że chociaż on mi został. Tak jak nadzieja. Dwa miesiące temu wyszłam z chemioterapii. Chociaż nadzieja jest matką głupich… Widocznie jestem głupia.
Napromieniowana, szkoda, że nie tak promienna jak kiedyś.
- Wyglądasz pięknie.
- żartujesz prawda?
- Wcale nie. Uwierz mi mało kto ma tyle piękna w sobie. Jak mówiłem wcześniej, Twoje oczy mówią więcej. Chcesz żyć, chcesz być artystką, bo życie jest sztuką samą w sobie.
Wtedy wyjął papierosa. Nie wiem czy był na tyle nietaktowny by mnie nim nie poczęstować, ponieważ był sknerą, czy na tyle taktowny by zatroszczyć się o odrobinę mniejszej ilości dymu w moich płucach.
- Co takiego mówią według Ciebie?
- Że tęsknisz, że się obwiniasz, że cierpisz.
Odpalił go swoją jasnoniebieską zapalniczką.
-jesteś psychologiem? A może wróżką? Każdy w życiu tego doświadcza.
-Nie z taką siłą by za błąd obarczać się psychicznym masochizmem.
- Okłamałam go. Powiedziałam mu, że go zdradziłam. Wolałam wybrać mniejsze zło. Po jakimś czasie o mnie zapomni. Dlaczego to zrobiłam? Żeby nie cierpiał do końca moich dni, a potem został z tym sam. Nie chciałam być powodem jego łez, jego autodestrukcji. Ja w tym momencie jestem chorobą. Zdradą nigdy nie byłam, mimo wszystko z tym faktem pogodzi się szybciej.
Zabrakło mi powietrza. Lekko osunęłam się z krzesła.
- Aniela! Co się dzieje?!
- spokojnie. Poproś kelnera o otworzenie okna.
- Co cię boli najbardziej?
- jelita. A tak na serio to, że tak bardzo go skrzywdziłam. Tęsknię za nim.
- Ale zawsze będziesz go kochać..
- Czuję się odpowiedzialna za jego krzywdę, rozumiesz?
- A jak myślisz kto jest odpowiedzialny za twoją chorobę?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Po prostu tak jest.
Złapał mnie za rękę.
-Jesteś taką piękną kruchą istotą. Powiedz mu prawdę, sama wiesz, że to kłamstwo Cię niszczy bardziej niż choroba. Poczuj jego zapach. Lękaj się i ciesz się ze swoich małych, pięknych momentów, ale z nim. Jeszcze nigdy nie widziałem człowieka, który potrafi tak namiętnie żyć.
Byłam tak rozdarta. Poczułam jednak ulgę. Dlaczego nie mogłam sobie wpoić tego przez 4 miesiące, a On zrobił to w kilka minut? Może dlatego, że zostałam z tym sama, że wcześniej nikt nie zwracał uwagi w autobusie na moje zaszklone…
Zamknęłam oczy. Czułam jak drżała mu ręka.
Usłyszałam, że zgasił papierosa.
Otworzyłam oczy.
Czułam jak drżała mu ręka.
Wyszedł… Odfrunął ? Zniknął.
Mój mały anioł stróż.