Zarys opowiadania "JA I MÓJ RAK"
Pokierowaliśmy się na ulicę wyszyńskiego do mojej ulubionej kawiarenki.
Nie protestował.
Minęliśmy kilka marketów, park w którym stał dość ubogi amfiteatr i szczęśliwe stare małżeństwo. Niedaleko fotografa znajdowała się moja mała dziupla.
W końcu weszliśmy do środka.
Na ścianach było pełno książek, miejsce to było dla mnie w pewien sposób magiczne. Dobra Earl Grey i historia zamknięta w okładce to połączenie niemal idealne. Spędzałam tam wiele czasu, tym razem przyprowadziłam gościa. Muszę przyznać byłam minimalnie podekscytowana.
Podeszłam do jednego z regałów.
Wyciągnęłam książkę, którą doskonale znałam i szybko poszłam do stolika. Zrobił to samo, ale nie spojrzał nawet na wybrany egzemplarz . Po chwili zawołał kelnera.
- Poproszę dobre wytrawne czerwone wino.
Uwielbiałam wytrawne wino. Mimo, że nie mogłam zbytnio pić alkoholu, pomyślałam, że bez niego nic nie powiem.
Przynieśli nam rozplątujący język trunek, napełniliśmy kieliszki.
-Aniela..
-tak?
- Stało się coś... Stało się prawda?
Co za typ! Co on w ogóle sobie wyobraża! Kim on jest by pytać mnie o takie rzeczy… przecież nie zna mnie wcale! Mój charakterek od razu by mu to wykrzyczał, jednak moja kultura osobista mi na to nie pozwoliła.
-Możemy przez chwilę pomilczeć? Proszę.
-oczyw…
Zamilkł.
Dotykałam jej. Piękna skórzana zielona okładka, dokładniej zielona jak stół bilardowy, piękny odcień. Przekartkowałam kilka stron, nagle trzynasta . Przysunęłam książkę do jego dłoni. Kazałam aby przeczytał jedno krótkie zdanie.
-„Jestem Chora”
wyszeptał nieśmiało. Jego piękne błyszczące brązowe oczy nagle przygasły. Obserwowałam dokładnie co robi. Zacisnął pięść, jakby obchodził go mój los. Wziął swoją książkę, z teczki wyjął ołówek. Mozolnie studiował każdą kartę. Zaczął coś podkreślać. Przysunął ją do mnie.
- „Carpe diem”. Na początku wydało mi się to trochę patetyczne. Kojarzyło mi się to raczej z tandetnymi tatuażami niedojrzałych dziewczynek w wieku gimnazjalnym. Jednak przypomniałam sobie o znaczeniu tych słów.
Miałam chwytać dzień. Chwytać gdy ono ukradkiem przedzierało mi się przez palce. On jeszcze nie wiedział. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam, że mu powiem. To zabawne, że rozmawiasz lub milczysz z kimś zaledwie pare chwil i nagle chcesz opowiedzieć mu historię swojego życia. Pomyślałam: do działa.
- Słuchaj. Będę dość bezpośrednia, może trochę niegrzeczna, ale skoro pytasz odpowiem. Mam raka jelit. Byłam u psychologów, czytałam wiele książek, można powiedzieć, że potem moim mieszkaniem był szpital. Mimo tego nie potrafiłam znaleźć w sobie tej cholernej siły jaką mają inni. Ja nie mogę się z tym pogodzić, ale co ja mam do gadania skoro zaraz umrę. I nie pytam się „Boże dlaczego tak musiało być?!” bo równie dobrze mogłabym zapytać „a dlaczego nie…?”. I rozdziera mnie od środka, to uczucie, to katorga w porównaniu do uczucia straty, bliskości, tęsknoty, miłości czy nienawiści. Wybuchłam płaczem.
I wiesz co jest najgorsze? Że za jeden dzień mogę nie zobaczyć już koloru bluzki kelnera , koloru nieba. Mogę już nie czuć twoich perfum albo skóry mojego przyszłego kochanka. Każdy ma swoją świadomość , że kiedyś umrze, niestety moja świadomość jest mi znacznie bliższa. A ja tak kocham żyć… Tak kocham żyć i się cieszyć i cierpieć, i spać i jeść i kocham tańczyć. Widzisz bo jestem tancerką.