Zapach bzu cz-6
- To znaczy, że tatę nadal nie kochasz?
- Kochanie, zrozum. Wyszłam za mąż z rozsądku, a w tej chwili jest przywiązanie. Nie mam pojęcia jakbym się zachowała, gdyby twój ojciec mnie rzucił, ale na pewno nie wylewałabym potoku łez.
- A gdy się urodziłam, kochałaś mnie, chociaż trochę? – spytała patrząc matce w oczy.
- Kochałam cię nad własne życie i nadal cię kocham. Nie chciałam więcej dzieci, bo się panicznie bałam, że jeśli będzie drugie dziecko, będę musiała tą miłość podzielić na połowę. Do trzech lat wychowywałam cię sama, byłam na urlopie wychowawczym. Kiedy ukończyłaś trzy latka, zaczęłaś uczęszczać do przedszkola. Ja cię odprowadzałam, tata cię odbierał, gdy jemu nie pasowało, wtedy odbierała cię ciocia Sabina. Jednak, kiedy twój ojciec zaczął ze mną rywalizować o twoją miłość, ustąpiłam mu pierwszeństwa. Sądziłam bowiem, że skoro mąż tak bardzo chce się zajmować dzieckiem nie będę mu tego zabraniała. Byłam pewna i nie pomyliłam się, że kiedy ojciec zajmuje się swoim dzieckiem, to nie ma czasu myśleć o żadnych głupotach. Muszę ci powiedzieć, że kobieta bardzo prędko przyzwyczai się do wygodnictwa. Gdy wracałam z pracy, wszystko było zapięte na ostatni guzik, a dla mnie brakowało zajęcia.
- To znaczy, że takie życie ci odpowiadało?
- Tak, kochanie. A twój ojciec do dziś nie wie, jaki wtedy popełnił błąd. Uśmiechnęła się do córki, podniosła się z miejsca i dotknęła dłonią jej czoła.
- Zmierzę ci temperaturę, bo nadal masz gorączkę – rzekła strzepując termometr.
- Tak bardzo byłam chora, myślałam, że umieram, a nie miałam siły, żeby zadzwonić.
- Wiem, kochanie. Gdy tata wszedł do twojego mieszkania, nie wiedział, co począć. Ty rozpalona, powtarzałaś w gorączce, że chcesz do mamy, nikt się nie liczył dla ciebie, tylko mama i od niej oczekiwałaś pomocy. Więc kiedy ujrzałam cię w drzwiach, bez chwili wahania zadzwoniłam po karetkę. Z ledwością zdążyłam cię położyć do łóżka, a już było pogotowie. Pokaż termometr, kochanie – wyciągnęła rękę. - Masz nadal temperaturę, ale po antybiotykach będzie lepiej. Właściwie, co ja plotę, musi być lepiej – sprostowała.
- Który lekarz przepisał leki?
- Twój kuzyn, Radek. Na początku obawiał się zapalenia płuc jednak, kiedy cię obsłuchał, wykluczył. Teraz córeczko spróbuj zasnąć, ja zadzwonię do taty i okręcę się koło obiadu. Jeszcze przedtem zrobię ci czegoś do napicia, bo przy gorączce musisz dość dużo pić.
Dotknęła policzka córki, pieszczotliwie je pogłaskała, a potem skierowała się do kuchni.