Zapach bzu cz-3
Nie patrząc na nią – odpowiedział cichym głosem.
- Chyba nie, sam nie wiem. Ale z pewnością, postąpiłbym podobnie.
Renata podniosła się z miejsca.
- Więc nie mamy, o czym rozmawiać – odparła z ulgą. Zebrała szklanki, wchodząc do kuchni – odwróciła się w stronę męża. - Wobec tego, kiedy się wyprowadzisz? – spytała.
- Jutro – odpowiedział krótko, kierując się do drugiego pokoju.
Renata nie biorąc nawet kąpieli – zamknęła się w sypialni. Siedząc przy przyciemnionym świetle – nadsłuchiwała, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Nie płakała. Powtarzała sobie, że jest nie wart, by po nim płakać. Przecież to on dokonał wyboru. Krótko mówiąc, nawarzył piwa, a teraz nie bardzo wie, jak je wypić.
Rano, gdy weszła do pokoju, Rafał siedział w fotelu nad niedopitą kawą i załatwiał telefony. Rzuciła wzrokiem na spakowane torby – odetchnęła z ulgą. Jakby nic się nie stało, zaparzyła sobie kawę i zajęła miejsce w drugi fotelu. Rafał spojrzał na nią kątem oka. Udając, że go nie dostrzega, mieszała łyżeczką w szklance.
- Nie zmieniłaś zdania, Renatka – spytał po chwili.
- Tak, zmieniłam zdanie. Jeżeli ty się nie wyprowadzisz, bez żadnych skrupułów, wyprowadzę się ja. Sam widzisz, że chociaż mamy czteropokojowe mieszkanie nie da się go przedzielić na połowę. Korzystalibyśmy ze wspólnej kuchni i łazienki, a ja naprawdę nie chcę na ciebie patrzeć. Zburzyłeś w jednej chwili wszystko, czego się nie da odbudować nigdy. Zapamiętaj sobie, nigdy.
Rafał podniósł się z miejsca.
- To ostateczne twoje słowo? Nie zmienisz zdania?
- Nie, nie zmienię! I wyjdź wreszcie! – powiedziała podniesionym głosem.
Nie odzywając się więcej, chwycił dwie turystyczne torby i zaczął znosić do samochodu.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, skuliła się w fotelu, głowę oparła na dłoni – zaczęła głośno płakać. Nie płakała za nim, tylko nad swoim losem. W tej chwili zdała sobie sprawę, że wszystko minęło bezpowrotnie. Ich wielka miłość prysła, jak bańka mydlana, uleciała gdzieś daleko z wiatrem, aby już nigdy nie powrócić. Ale nie miała wyjścia, musiała tak postąpić. Gdyby mu wybaczyła, nigdy by nie była ich miłość taka piękna, jak przedtem.
Po trzech miesiącach, odbyła się pierwsza sprawa rozwodowa. Gdy padło pytanie, czy gotowi są się rozejść? Pomiędzy małżonkami nastąpiła chwila zawahania. Nie uszło to uwadze sędziego i sprawa została odroczona. Renata nie była tym zaskoczona, wiedziała, że zazwyczaj pierwsza sprawa jest ugodowa. Poza tym nie miała najmniejszego zamiaru, ze swojego małżeństwa, wywłóczyć żadnych brudów tylko kierowała się niezgodnością charakterów. Sądziła bowiem, że za zdradę męża, również ponosi odpowiedzialność. Zarzucała sobie, że za bardzo mu ufała i to był błąd, który on wykorzystał.
Inaczej Rafał podszedł do pierwszej sprawy rozwodowej. Tłumaczył sobie, że skoro to sprawa ugodowa, to jego żona da mu jeszcze jedną szansę. Zaprosił ją na kolację z myślą, że się wszystko, jako tako pomiędzy nimi ułoży. Pomimo że Renata przyjęła zaproszenie, ale okazało się inaczej, jak myślał. Na tą okazję kupiła sobie brązową sukienkę, tylko dlatego, że Rafał nie cierpi brązu. Tak wystrojona z dumnie podniesioną głową wraz uwodzicielskim uśmiechem – powitała męża. Rafał na jej widok skrzywił się kwaśno, jakby połknął połowę cytryny.
- Ładną masz sukienkę, nawet nie myślałem, że tak twarzowo ci w tym kolorze – rzekł, krzywiąc się jeszcze bardziej.
Przy kolacji, rozmowa im się nie kleiła. Ale Renatę to nie dziwiło, przecież nie rozmawiali ze sobą od trzech miesięcy. Po kolacji Rafał odprowadził ją do domu. Rozejrzał się po mieszkaniu, nic się nie zmieniło. Poza tym, że nie było jego zdjęcia, tam gdzie zazwyczaj stało. Zamyślił się głęboko. Pomimo że w tych czterech ścianach przeżył pięć najszczęśliwszych lat w swoim życiu, dzisiaj czuł się obco i jakoś nieswojo.