Zagadka smrodliwego deszczu (bizarro)
Za najbliższym pagórek jego oczom ukazały się rzędy wychodków, ciągnące się po sam horyzont. Przed każdym z nich stał ogonek kilkudziesięciu osób. Eustachy podbiegł do najbliższego, a po odczekaniu swojego w kolejce, nareszcie oddał się niewypowiedzianej wręcz rozkoszy opróżniania pękającego w szwach pęcherza.
Kiedy skończył, nacisnął spłuczkę. Podłoga kibla opadła, a strugi moczu poleciały w dół, mieszając się ze szczynami oraz gównami innych ludzi, po czym pod postacią cuchnącej mżawki opadły na ziemię.
Gdyby Eustachy zachował chociaż resztkę dawnej świadomości, w tym momencie zrozumiałby, że rozwiązał zagadkę smrodliwego deszczu.
Koniec
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora