Zacznijmy od początku
W szpitalu śmierdziało. Tak okropnie, że musiałam zająć łazienkę nim ruszę przed siebie.. a przychodziło mi to z trudem , nogi miałam tak ciężkie , głowa pękała od nadmiaru myśli, ręce mi się trzęsły, właściwie mówić nie mogłam bo zęby obijały się ,górne o dolne .. Nigdy nie miałam takiego problemu, szczękajacych zębów ,nie to co Karina ,co noc, teraz wiem co biedactwo przeżywało przez tyle czasu! Próbowałam opuścić toaletę ,ale gdy tylko poczułam zapach ,który był po za nią.. w porządku, panicznie bałam się szpitala , napewno zapach wytworzył się w mojej podświadomości . Trzymając się prosto wyszłam i ruszyłam prosto do pokoju lekarzy. Taką mieli przynajmniej plakietkę na drzwiach.
„Dzień dobry , nazywam się Barbara Lert , sąsiadka mojej mamy Wiesławy Lert powiedziała...” w tej chwili słowa lekarza rozpływały się gdzieś w mojej głowie ,ale bardzo głęboko.. przodowały słowa Koperta , Basia weź kopertę.
Gdy się obudziłam ,leżałam w ciemności na okropnie nie wygodnym łożku. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, czy miałam wypadek,ale po za głową nic mnie nie bolalo. Gdzieś daleko ,poruszyły się dwie postacie ,chyba spały. Tak spały, ale wyglądały okropnie znajomo. Mimo to nie mogłam sobie nic przypomnieć. O boże, czyżbym straciła pamięć? Nie ,napewno nie. Jestem Baśka , mieszkam w Londynie ,pracuje jako tłumaczka w znanym londyńskim wydawnictwie , mam prawie trzydziestkę na karku i zero szans na poznanie faceta. Po prostu nie mam szczęścia w miłości i trafiam na dupków ,albo mamisynków. A Albert , zastępca w firmie w ,której pracuje nie zwraca na mnie uwagi. Gdy popadłam w depresje z powodu Alberta w mojej głowie zachuczało jedno słowo ,tak pierwotne i proste .. Mama. Poderwałam się prosto z łożka i ruszyłam na korytarz. Miałam na sobie syfiastą szpitalną koszule. Pierwsza zauważyła mnie pielęgniarka i złapała od tyłu , strasząc mnie na tak zwaną śmierć. Ale śmierci nie było . Za to zaprowadziła mnie do mojej Sali , ułożyła na łóżku i obudziła dwie postacie ,które wydały pomruki niezadowolenia. Aha! Oczywiście od razu wiedziałam ,że to moje siostrzyczki , nie wydawały się zachwycone równie nie wygodnymi fotelami do spania. Cóż, do Hiltona to one nie przyjechały.
Basiu , Basieńko ! – słyszałam Marysię ,która z wielkim trudem podnosiła się z fotela , boże ,czy ona znów jest w ciąży? Odetchnęłam z ulgą ,gdy dowiedziałam się ,że jednak nie jest to ciąża. Uwielbiam dzieci Marysi ,ale ona jest taka młoda , ma czas by jeszcze bardziej się pogrążyć w matkowanie. Za chwilę usłyszałam kochaną Karinę „Zamknij się Maryśka , lamentujesz nie wiadomo po co..” , pewnie nie wiadomo po co, co tam Baśka , nawet by nie zauważyła gdybym zniknęła .Cóż, szybko ugryzłam się w język. Spokojnie dziewczyny, wszystko dobrze..- tyle udało mi się wykrztusić ,bo łzy paliły mnie w gardle. Ruda i blondyna przywarły do mnie jak dwie małe dziewczynki, rozpłakałam się jeszcze bardziej. Różnica wieku między nami nie jest bardzo duża ,ale pomimo to bycie najstarszą zawsze motywowało mnie bym dbała i pilnowała moich młodszych sióstr. Miałam jakieś matczyne odczucia wobec nich , chociaż do bycia matką mi daleko ,ale teraz gdy naszej mamy zabrakło.. trzeba wziąć się w garść i stawić czoła co kolwiek by to nie było.