Zachodnia Gwiazda Elionu
Nagle postać która goniła królewski oddział przystanęła i odwróciła się w ich stronę. Wtedy obaj dostrzegli coś czego nigdy przedtem nie widzieli. Baloniasta głowa postaci, która patrzyła na nich w tym momencie, miała puste oczodoły, jak gdyby ktoś usunął jej gałki oczne. Lecz nie to było najstraszniejsze, ów postać mimo braku oczu, wydawała się widzieć doskonale obu mężczyzn ukrywających się nie opodal. Maliash dostrzegł dziwne światło które wypełniało od środka czaszkę postaci i wylewało się przez puste oczodoły. Chwycił ojca z całej siły za rękę i próbował pociągnąć w stronę kryjówki z której to przed chwilą wyszli, lecz Joachim sparaliżowany tym co właśnie widział nawet nie drgnął. W końcu Maliash wytężając całe swoje siły jakie mógł mieć wtedy 10 letni chłopiec, mocno pociągnął pochwyconą rękę ojca i wciągnął go do padołu. Ledwo słyszał co się dzieje wokół niego, jego serce pracowało tak jakby zaraz miało eksplodować i zagłuszało otaczające go dźwięki.
Modlił się do bogów by ta mroczna postać zostawiła ich w spokoju, by sobie poszła. Spojrzał na ojca który, nie wydawał mu się podobny do tego z którym jeszcze przed chwilą oprawiał zwierzynę. Jego twarz w ciągu kilku chwil zmieniła się zupełnie. Pobladła cera i pełne przerażenia oczy, sprawiły, iż Joachim mimo przeżytych 35 wiosen, wyglądał jakby przeżył ich 80. Tato, tato co ci jest!!- pół szeptem, pół krzykiem Maliash próbował zwrócić uwagę ojca, lecz bezskutecznie . Od kiedy Joachim został wciągnięty do rowu przez syna, leżał cały czas w tej samej pozycji, patrząc daleko przed siebie jak gdyby czemuś się przyglądał. Maliash czołgając się dotarł do ojca i zrozumiał co się właśnie stało. Jego ojciec był martwy. Bezwładnie leżąca masa zimnego ciała, którą kiedyś nazywał ojcem i która jeszcze niedawno rozmawiała, śmiała się i uczyła go życia, leżała teraz bezbronnie jak ta sarna, którą jeszcze chwilę temu patroszyli wspólnie. Nie, proszę, nie!!! Tato obudź się- chłopiec z trudem powstrzymywał się od krzyku i łez. Choć tak bardzo chciałby to teraz zrobić, wiedział że postać która zabiła jego ojca jest gdzieś w pobliżu. Maliash próbował wychylić się z padołu i sprawdzić czy skrytobójca, bądź cokolwiek to było już sobie poszło, ale w tej chwili zdał sobię sprawę, że to coś stoi za nim. Sparaliżował go strach, czuł jak krople potu spływają mu po szyi a całe ciało zachowuje się jak jeden wielki zardzewiały tryb nie mogący wykonać prostego ruchu. Nie potrafił się odwrócić ale wiedział że tajemnicza istota stoi zaledwie parę kroków od niego, że nie zdąży nawet zrobić kroku by uciec. Przerażony i sparaliżowany modlił się do bogów o litość i przebaczenie, choć tak naprawdę nie wiedział czym zawinił. A jednak znalazł się w tu w ciemnym lesie, sam na sam z potworem, który zabił jego ojca ,z potworem który stoi za nim i ciężko dysząc oznajmia swoją obecność, a smród zgnilizny i czegoś czego Mailiash nie potrafił opisać sprawiał że ledwo powstrzymywał się o wymiotów.