Wyznanie mordercy cz.2
Sprzątanie po całej zabawie było tym, czego nienawidziłem, ale o tym pomyślę później. Postanowiłem trochę poeksperymentować, więc odciąłem mu szybkim ruchem język, w sumie robiłem to po raz pierwszy, ale poszło zadziwiająco sprawnie. Dzieciak zdołał z siebie jeszcze wykrzesać głośniejszy krzyk.
-Jak chcesz, to potrafisz, widzisz? – zaśmiałem się i poklepałem go po głowie.
Przystawiłem zimny skalpel do jego tułowia i pewną ręką wykonałem cięcie w kształcie litery „Y”, kończące się na podbrzuszu. Po tym otworzyłem jego wnętrze, odsuwając na bok dwa płaty skóry. Robiłem to już wiele razy, więc doszedłem do perfekcji, lecz nigdy jeszcze nie na żywej ofierze. Przyprawiło mnie to o niezwykle przyjemny dreszcz. Musiałem działać szybko, gdy miał w sobie resztki tlącego się życia. Słyszałem wciąż jego oddech, coraz wolniejszy, lecz jednak. Szybko przeciąłem jego żebra i wyjąłem je poza ciało, rzucając od razu na podłogę. Dzięki temu mogłem bez problemu dostać się do serca, które jeszcze biło. Widok otwartego ciała mnie wręcz zahipnotyzował, a gdybym nie musiał działać szybko, zapewne mógłbym wpatrywać się w to godzinami. To było prawdziwe piękno. Ten, kto powiedział, że nie liczy się piękno zewnętrze, tylko wewnętrzne miał zupełną rację. Mam tylko nadzieję, że miał na myśli to, co ja teraz.
Wziąłem jego serce w swoje obie dłonie i wyrwałem je z klatki piersiowej. Chłopak zdążył jeszcze zobaczyć je w moich rękach i wtedy stracił przytomność. Prawdopodobnie właśnie w tym momencie umarł, bo ujrzałem w jego oczach tę pustkę, którą już nieraz zdarzało mi się obserwować u poprzednich bywalców tego domku. Najważniejszy moment miałem już za sobą. Warto było. Rozpierało mnie szczęście, a z radości prawie cały się trzęsłem. Nadal trzymałem serce w rękach, było niesamowite, takie piękne, umazane krwią. Chciałem, aby stało się częścią wiadomości. Siekiera, która leżała w kącie, teraz miała swój moment. Chwyciłem ją i położyłem na szyi martwego już chłopaka. Odpowiednio wymierzyłem, gdzie powinienem przeciąć, aby udało się za jednym ciosem. Podniosłem ją do góry, zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem.