Wynalazek

Autor: saint81
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Ha ha! Dąbrowski, ja wiem że zostanie mi jeszcze jedna ale myślę, że na razie chciałbym jeszcze z tej również korzystać.

- Zaufaj mi.

- Dobrze, byle szybko. – odparł wystawiając dłoń.

Dąbrowski chwycił za nadgarstek i przeciągnął po wierzchu dłoni skalpelem zostawiając czerwony ślad z którego momentalnie zaczęła płynąć krew. Mężczyzna w garniturze błyskawicznie wyrwał się z uścisku, odebrał skalpel i przystawił go do szyi staruszka.

- Co ty sobie myślisz?! Że dam się tutaj pociąć?! Kaleczysz rękę która cię żywi, ty głupcze! Co było na tym ostrzu?! Czym mnie zaraziłeś? Zaraz wypróbujemy to na tobie, a zresztą jak poderżnę ci gardło nie będzie znaczenia czy jest na tym jakaś trucizna… już dawno powinienem to zakończyć.

- Nie… nie zaraziłem cię… – odparł przestraszony Dąbrowski. – M… muszę ci coś pokazać…

- Lepiej żeby było to lepsze od tych wszystkich twoich zakurzonych śmieci…- powiedział odsuwając powoli skalpel od szyi. Wyjął z kieszeni chustkę i zaczął owijać nią ranę.

- Nie, zostaw. – starzec ostrożnie chwycił mężczyznę za ramię. – Włóż ją tutaj.

Na stole leżało coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak duża rękawica. Jej powierzchnia sprawiała wrażenie elastycznej i pokryta była wieloma wypustkami przypominającymi ścięgna i żyły. Ze wszystkich palców wychodziły cienkie przewody, które prowadziły do wnętrza blatu ginąc gdzieś w jego zagłębieniu. Zakrwawiona dłoń wsunęła się powoli w otwór a rękawica delikatnie się na niej zacisnęła. Wydawało się że przez wspomniane wypustki na powierzchni zaczął przepływać niczym krew jakiś płyn, który tłoczony był przez przewody umieszczone na czubkach palców. Nie minęło więcej niż pięć minut gdy wszystko ustało a otwór rozchylił się z cichym syknięciem uwalniając rękę. Mężczyzna wysunął powoli dłoń na której poza kilkoma śladami zaschniętej krwi nie było najmniejszego znaku skaleczenia. Gdy przyjrzał się jej uważniej i przyłożył do drugiej widać było, że wygląda na zdrowszą, bez śladu zmarszczek i odcisków.

- Jak… jak to możliwe? – zapytał z niedowierzaniem.

- Rozumiem, że nie pytasz o szczegóły tylko o efekt. Niektóre tkanki poddawane są tylko regeneracji, natomiast uszkodzone i stare zamieniane są na zupełnie nowe. Zdrowe, silne i co najważniejsze… młode. Ty masz prawie czterdzieści lat, więc zapewne wszystkie w twojej dłoni zostały właśnie wymienione.

- Jesteś… jesteś pewien że odmładza? Może to tylko kosmetyka?

- Można powiedzieć że na moim przykładzie jest to lepiej widoczne. – Dąbrowski uniósł swoją dłoń i zbliżył się do mężczyzny. Na tle pokrytej zmarszczkami twarzy, gładka, silna ręka wyglądała jakby nie należała do niego. – Chcę zbudować cały kombinezon, będę jednak potrzebował wiele materiałów inaczej będziemy mieć wiecznie młode tylko lewe dłonie.

- Dostaniesz wszystko czego chcesz. Przygotuj listę. Wygląda na to, że jednak opłacało się tak długo w ciebie inwestować. Ponadto dostaniesz ochronę, nie chcę żeby ktoś ci przeszkadzał. Poza tym to… to jest zbyt cenne.

Dąbrowski uśmiechnął się i zaczął spisywać zapotrzebowanie. W ciągu następnego tygodnia stopniowo dostarczano do niego wszystko co wypunktował na swojej liście a przed wejściem codziennie na zmianę stało kilku mężczyzn. Pracował bez wytchnienia prosząc nawet o ograniczenie wizyt mężczyznę finansującego jego pracę, mimo usilnych nalegań tamtego. Budowa kolejnych elementów konstrukcji zajęła mu blisko rok. Dłoń, która zapoczątkowała budowę modelu doczekała się ramienia, barków, tułowia i całej reszty która zajmowała teraz całą powierzchnię stołu. Wraz z kolejnymi warstwami osadzającego się dookoła kurzu postarzającego mroczną piwnicę jego ciało podążało odmienną drogą. Gdy u kresu prac odwiedził go wspomniany mężczyzna zastał tak naprawdę innego człowieka. Wciąż wychudzonego i z wyrazem niepokoju na twarzy jednak młodego i poruszającego się jeszcze żwawiej wśród jeżdżących dookoła robotów. Miejsce resztek białej fryzury zajęły ciemne, gęste włosy które związywał z tyłu aby nie opadały mu na oczy podczas pracy a bujny zarost podcinał dopiero gdy odczuwał wyraźny dyskomfort. Okulary bez których wcześniej nie mógł się obyć spoczywały w futerale, który leżał gdzieś na jednej z półek. W dniu wspomnianych odwiedzin był wyraźnie niespokojny, mimo że jego dzieło zbliżało się ku końcowi.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
saint81
Użytkownik - saint81

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2013-06-06 14:07:20