Worenville cz.4
- Nie potrafię ci tego opisać – ukrył twarz w dłoniach ścierając zarazem pot z czoła.
- Widziałeś to? – spytałam nieśmiało. Mike zapatrzył się w szybę jakby widział w niej swoją przeszłość.
- Tylko raz i nie zapomnę tego do końca życia. Debra powiedziała, że to Malus. – Czyli po zmianie formy wspomnianego przeze mnie wcześniej „Malum” - oznaczałoby to „zły” lub „niegodziwy” – Następnego dnia, po naszej rozmowie poszedłem do niej jak to zawsze robiłem w południe. – Kontynuował Mike
- Brama i główne wejście były otwarte, więc wszedłem. W kuchni było pusto, jak i w innych pokojach. Dlatego poszedłem na górę. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem, to… - Ręce mu się trzęsły. Nie wiedziałam, że to dla niego taki ciężki temat w innym wypadku nie pytałabym, ale musiałam wiedzieć.
- Co zobaczyłeś Mike?
- Debrę, stojącą z nożem nad ciałami swoich rodziców i siostry. Wszyscy przybici wielkimi gwoździami do ściany, wszyscy martwi. Odwróciła się w moją stronę. Oczy miała czarne jak węgiel. Gdy mnie rozpoznała zdążyła powiedzieć tylko „Uciekaj Mike” po czym przebiła się.
- Możesz już o to nie pytać? Nie chcę o tym już mówić.
- Dobrze.
Wtedy wyszłam z biblioteki. Założę się, że nic by mi nie powiedział gdybym nie mieszkała w tym domu, a teraz… boję się o Mika. Jutro zaczynam naukę w nowej szkolę, ale postaram się do niego wpadać. Mam nadzieję, że i na ten list odpiszesz. Uwierz mi Lucy, jeżeli to wszystko sprawka duchów, albo jakiś innych złych sił… znajdę dowody.
Pozdrawiam
Kate