Woda uspokaja

Autor: AndreaDoria
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Piątek. Ostatni dzień w pracy przed planowanym wypadem w plener. Nie mogę jakoś skupić myśli na papierkach. W głowie układam plany jutrzejszego wyjazdu. Nareszcie się wyluzuję. Dwa dni nad wodą ukoi zszarpane nerwy. Wiadomo - woda uspokaja. Na razie siedzę jednak nad bilansem sezonu. Cyfry, cyferki, rybeńki. Tfu! Znowu odpływam myślami. Wszystko kojarzy mi się z jutrzejszym dniem. Ósma, dziewiąta, kiedy będzie piętnasta! Zegareczku dawaj do przodu, dlaczego tak się wleczesz. Tabela,tabeleczka, płoteczka. O Jezu! Znowu! Nie usiedzę. Odliczam ostatnie minuty. Pięć, cztery, trzy - wyłączam komputer i przygotowuję się do startu. Dwa, jeden, piętnasta. Wyrywam biegiem o mało nie przewracając Aśki na korytarzu. - Przepraszam! Krzyczę w biegu. Każda sekunda cenna, tyle jeszcze muszę załatwić. Po piętnastu minutach zadyszany hamuję przed sklepem wędkarskim. Naciskam klamkę i walę czołem w szybę. Cholera, co jest? Szarpię ponownie. Do przodu, do tyłu. Drzwi ani drgną. Tylko się nie denerwuj - uspokajam się w myślach. Nagle spostrzegam maleńką kartkę za szybą: " Z powodu urlopu personelu sklep nieczynny do końca miesiąca". No nie! Co oni sobie myślą? To ja mam dwa dni wolnego a im się zachciewa urlopu? Skandal, to się nadaje do gazet. Zgrzytam ze wściekłości zębami. Gdzie sklep, gdzie jest następny sklep? Z nerwów wszystko mi się poplątało. Tracę następne trzydzieści minut na dotarcie do sąsiedniego osiedla. Z daleka widzę, że drzwi sklepu otwarte. Wskaźnik optymizmu podskakuje o kilka kresek w górę, by za moment spaść do absolutnego zera. Długi wężyk kolejki ciągnie się na dwadzieścia metrów. - Ludzie! Kije za darmo dają, że was tyle? Pytam z jadowitą uprzejmością. - Kijem do możesz pan dostać w dupę. Z identyczną uprzejmością odpowiada ostatni facet w kolejce. Zawsze mówię, że wędkarze to nader życzliwi ludzie. Palę papierosa za papierosem. Wychodzi jedna fajka na jednego wychodzącego z zakupami. Jak tak dalej pójdzie, będę musiał skoczyć do kiosku po nową paczkę. Jednak starczyło. Stoję przy ladzie i rozpoczynam litanię zakupów. Białe robaczki, białe robaczki koloryzowane, czerwone oczywiście to też robaczki. Haczyki, żyłki, kilka spławików, ołów, przypony, kilkanaście gatunków ciasta. Torba powoli się zapełnia. Dla równowagi ubywa z portfela. Z tryumfalną miną opuszczam sklepik, patrząc z wyższością na tłum kotłujący się przed drzwiami. Stójcie pacany, trzeba było być wcześniej. Rybek wam się zachciało, jakby nie było innych rozrywek. W domu robactwo ląduje w lodówce a ja biorę się za zbrojenie sprzętu. Kończę przed północą. Dalej w kimono, o czwartej trzeba wstawać. Dźwięk budzika wyrywa mnie z objęć Morfeusza. Mógł drań trochę poczekać. Takiego karpia ciągnęłem we śnie! Objuczony sprzętem zasuwam do piwnicy. Wyciągnąć rowerek i dalej w drogę. Wyprowadzam górala przed drzwi i wpadam w histerię. Dlaczego durniu nie napompowałeś opon! Gdzie jest pompka? Miotam się po piwnicy. Stare rupiecie, które "kiedyś mogą się przydać" przelatują z jednego kąta w drugi. Kurde mol! Jest tu wszystko, wszystko za wyjątkiem pompki. Gdzie się podziałaś ruro obrzydła? Taki falstart na początku wyprawy wyzwala we mnie najgorsze instynkty. Nagle żarówa niczym u "pomysłowego Dobromila" rozjaśnia mroki skłębionego umysłu. Cholera, przecież pożyczyłem ją dwa miesiące temu sąsiadowi. Oddał czy nie oddał? A jeżeli oddał, to gdzie ją mogłem położyć. Z całym majdanem lecę do windy, naciskam guzik ... i guzik. Windy jak nie było, tak nie ma. Boże, za co mnie tak karzesz? Spocony, wściekły, z oczyma pałającymi żądzą mordu docieram wreszcie na dziewiąte piętro. Po godzinie przetrząsania mieszkania, odnajduję przedmiot mych poszukiwań w pawlaczu. Nareszcie jadę. Śpiew budzących się ptaków łagodzi przebyty stress. Kręcę ile sił w nogach, pragnąc nadgonić stracony czas. Szusuję z Bożej Góry i nagle czuję ostre szarpnięcie w prawej nogawce. Jeszcze tego brakowało! Złapał mnie łańcuch. Desperacko próbuję oswobodzić nogę, zapominając o

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AndreaDoria
Użytkownik - AndreaDoria

O sobie samym: Urodzony 12.04.1958 roku w małym miasteczku nieopodal Częstochowy. Ukończył LO im. Stanisława Staszica o profilu humanistycznym w Jastrzębiu Zdroju. W latach 1973 - 77 członek Amatorskiego Zespołu Teatralnego prowadzonego przez Zdzisława "Dziadka" Rogalę. Od 1977 roku pracownik Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Jastrzębiu Zdroju. W latach 1999-2004 członek zarządu Jastrzębskiego Katolickiego Klubu Trzeźwości. Pisze głównie z "potrzeby pisania". Jego teksty służyły przede wszystkim jako forma duchowego wsparcia dla osób, z którymi stykał się w działalności społecznej. W roku 2003 zdecydował podzielić się swoimi "dokonaniami" ze szerszą rzeszą czytelników. Pierwsze teksty pojawiły się na internetowych forach space.pl i o2.pl . Duchowo związany z Forum Prozatorskim Marcina Bałczewskiego. Jego wiersze i opowiadania można znaleźć w różnych zakątkach sieci m. in.: Fabrica Librorum, poeci.com, poezja.org, proza.org, MML Cegła, FP Moje Wiersze, Wirtualna Galeria, Illusion of Sense i na stronach prywatnych. W latach 2003 - 2004 członek Ilussion of Sense. Założyciel "Forum Magii Słowa", które od 15 października 2004 roku do listopada 2005 prowadził wspólnie z Izą "Iskierką" Smolarek i Tomaszem Klareckim. Obecnie prowadzi Portal Literacki "Odyseja".
Ostatnio widziany: 2012-10-10 13:13:38