Wieczerza o północy cz-2

Autor: annakowalczak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Posłuchaj młoda damo. Chcę żebyś wiedziała, że tutaj panują inne zwyczaje. Dzwonka używam tylko wtedy, kiedy dzwonię na służącego. Podał jej kielich czerwonego wina, żeby popiła. Walentyna próbując wino, kwaśno się skrzywiła.

- Cierpkie – odezwała się krótko.

- Całe nasze życie jest cierpkie, począwszy od kołyski do późnej starości. Nie wiedziałaś o tym, Walentyno Walentynko?

Spojrzała na jego posępną twarz i znowuż obleciał ją strach. Ale wiedziała, że Zygfryd nie powinien zauważyć jej trwogi, bo to oznaczałoby klęskę. Skrzywiła usta w uśmiechu i wzruszyła ramionami.

- Życia w kołysce nie pamiętam, jeśli zaś chodzi o starość; mogę jej nie doczekać – burknęła pod nosem.

- Też prawda – przytaknął.

Raptem otworzyły się drzwi i w progu stanął, jeszcze gorszy dziwoląg od Zygfryda.

- Pan mnie wzywał? – odezwał się z wyszukaną grzecznością.

- Nie Józefie, nie wzywałem cię. Natomiast panienka, którą gościmy przy wigilijnym stole, miała kiepskiego nauczyciela, który nie nauczył ją dobrych manier. Służący skłonił się prawie do samej ziemi i wyszedł. Zygfryd zwrócił się do Walentyny: - Sądzę Walentyno Walentynko, że dojdziemy w końcu do porozumienia i nie będziemy wobec siebie złośliwi.

Ale przygłup, kupił za parę groszy jakąś walącą ruderę i myśli, że jest księciem z bajki – zamruczała pod nosem. Jednak powinna okazać mu szacunek, bo z takim nigdy nic nie wiadomo. A ten stary dziwoląg, na pewno bezdomny, który za flaszkę taniego wina; odgrywa rolę służącego. Ale obojętnie, o co w tym wszystkim chodzi, musi pójść na kompromis. Spojrzała na Zygfryda, siedział sztywno, a jego wzrok nie wróżył niczego dobrego, uśmiechnęła się do niego, on też się uśmiechnął.

- Dziękuję za wspaniałą kolację oraz przepraszam za najście – rzekła wstając od stołu. Też podniósł się z miejsca. – Jestem trochę zmęczona. W samochodzie odpocznę i poczekam do rana, ale tej cudownej kolacji nie zapomnę do końca życia. Ciebie Zygfrydzie, także nie zapomnę – powiedziała bardzo cicho i nagle ogarnął ją sen.

- Śpij słodko, Walentyno Walentynko – musną ją wargami w czoło i powiedział szeptem: - Kiedy się zbudzisz o wszystkim zapomnisz, ale wkrótce znowuż mnie ujrzysz w swoich snach. Chyba, że…

                  

Przetarła zaspane oczy, ale powieki miała ciężkie jakby były z ołowiu i w żaden sposób nie chciały się otworzyć. Nie kontaktowała, gdzie się znajduje. Była zmęczona, szumiało jej w uszach, gorzej niż w starej wyłowionej z morza muszli. Gdzieś z oddali dobiegał głos śpiewanej kolędy, której wtórował cieniutki dziecięcy głosik. Wsłuchana w melodię uniosła głowę i rozejrzała się na boki. Za oknami panował mrok, a pokój oświetlał snop światła, wdzierający się z drugiego pomieszczenia. Odetchnęła głęboko, a na jej ustach zagościł szczęśliwy uśmiech; obudziła się w dziecinnym pokoju.

- Aniu! Aniu! – zawołała głośno. Po chwili w otwartych drzwiach, stanęła dziewczynka.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
annakowalczak
Użytkownik - annakowalczak

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2018-12-26 19:20:59