widzi.mi.sie
Pulsujacy bol w czaszce. Zimny mrok i smak krwii w ustach. Polamane cialo sponiewierane na bruku chodnika. Wolno otwieram oczy. Nad glowa wisi moj zdrajca. Znowu mrok... Wisze wsrod drzew. Moje cialo rozdziera zimny dreszcz. W dole snuja sie ludzie. Nie orientuje sie w czasie. Jest ich duzo. To chyba jakas ulica. Kazdy zawieszony w swoim czasie, innych myslach. Spojny organ, pulsujace cialo. A ja? Niepasujacy element... Znow ten bol. Ale juz nie tylko glowa mi pulsuje. Moje konczyny zachowuja sie tak jakbym przed chwila pokaleczone posypal sola. A jednoczesnie nikna jakbym wogole ich nie posiadal. Mdli mnie. Krztusze sie krwia, trace oddech. W bezradnosci przewracam oczami. Wszedzie pustka. Blask latarni? Jakies szczekanie w oddali... zbyt ciche. Probuje krzyczec, ale usta odmawiaja posluszenstwa. Coraz ciezszy oddech. Mrok. Siedze w jakims pokoju. Wszystko w odcieniach szarosci. Ciemne sciany, zamiast dywanu wszechobecne biale piora. Na srodku lampowy telewizor z owalnym kineskopem w drewnianej obudowie, zawieszony na lancuchu zwisajacym z sufitu. Przygladam sie kolorowemu obrazowi bez dzwieku. Zolte cialo ociekajace krwia. Jakies male dziecko pochylone...