W kręgu śmierci
*
W noc po pogrzebie Toma obudziłam się o czwartej nad ranem. Czułam, że diabeł czai się w naszym domu. Pobiegłam szybko do sypialni Ayan. Dziecko spało spokojnie w swoim łóżeczku. Trochę się uspokoiłam. Usiadłam w kuchni przy stole. Nie pozwolę złemu zabrać duszy mojej pięknej córeczki do piekła. Miejsce aniołków jest w niebie. Postanowiłam przerwać ten niekończący się, makabryczny krąg śmierci. Wiem, że to sprawka szatana, to on miesza nam myśli i sprawia, że grzechy rodziców przechodzą na potomstwo. Nie dopuszczę do tego, by Ayan doświadczyła w życiu tego co ja i zasłużyła na wieczne potępienie. Nie chcę podzielić losu swojej matki i zginąć z ręki własnego dziecka. Za bardzo kocham moją śliczną córeczkę, by pozwolić diabłu zabrać jej duszę do piekła. Ja już i tak nie uniknę gehenny, ale chociaż uratuję swoje potomstwo. Muszę przerwać ten diabelski krąg śmierci.
Postanowiłam duszę mojej ukochanej córeczki wysłać wprost do nieba, do Jezusa. Kiedy przyszłam do jej pokoju, spała słodko w swoim łóżeczku. Wyglądała tak niewinnie. Jak parszywą istotą musi być diabeł, skoro nie ma litości dla takich aniołków i skazuje je na ognie piekielne… Nie mogłabym pozwolić, by stała się jej krzywda. Nie jestem bezlitosną morderczynią. Jestem matką i dusza mojego dziecka jest dla mnie największą wartością. Jej miłość zaszczepiła mnie przeciw złu. Już nie jestem tym, kim byłam w przeszłości. Te wspomnienia są już odległe, a jednocześnie wydają się tak realne.
Byłam przerażona. Pocałowałam córeczkę w policzek, poprawiłam kołderkę i wyszłam do łazienki. Napuściłam do wanny wodę. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam głęboko w oczy potworowi, który zabił wszystkich tych niewinnych ludzi. Moja matka spodziewała się dziecka, kiedy została zamordowana. Bronek zginął, kiedy pieniądze z jego konta skończyły się i już nie był potrzebny. Cyjanek wsypany do herbaty zabił Christophera, człowieka, który w swej dobroci przyjął mnie pod swój dach. Jeszcze ten bezimienny mężczyzna z pogrzebaczem wbitym w czoło. Śmierć kroczyła za mną jak cień i okrywała swoim płaszczem wszystkich, którzy stanęli mi na drodze.
Wanna była prawie pełna wody. Sprawdziłam, czy nie jest za gorąca. Mogłaby być trochę chłodniejsza. Dolałam odrobinę zimnej. Kiedy miała już odpowiednią temperaturę, wróciłam do sypialni Ayan. Wzięłam śpiące dziecko na ręce i przytuliłam do siebie. Wciąż spała tak ufnie w moich ramionach. Czułam jej oddech i bicie serca. Pachniała małym dzieckiem. Zaniosłam ją do łazienki. Diabeł nie chciał łatwo oddać tego, co uznał za swoje. Ayan wierzgała nóżkami i rączkami, kiedy przytrzymywałam jej główkę pod wodą. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, migdałowymi oczami, które zdawały się mówić: „Dziękuję, że ratujesz moją duszyczkę, mamusiu”. Po chwili jej ciało uspokoiło się i rozluźniło. Na twarzy pojawił się uśmiech, a źrenice skurczyły się do poprzedniego rozmiaru. Z nosa uciekły ostatnie banieczki powietrza. Jestem pewna, że była już w niebie.
Ułożyłam mokre ciało mojej małej dziewczynki z powrotem w łóżeczku. W ręce włożyłam obrazek świętego Krzysztofa. Przykryłam kołderką. Wszystko było mokre. „To nieważne – pomyślałam. – Moja Ayan jest już u Jezusa”. Poczułam głęboka ulgę, że udało mi się wygrać chociaż ten jeden raz z diabłem. Poczułam się przez chwilę jak Anioł Gabriel. Zły przegrał ze słabą kobietą. Zbrojne chordy piekielne uległy przed samotną wdową, uzbrojoną w miłość macierzyńską. Nie zrealizuje się kolejny plan piekła. Krąg śmierci został przerwany. Otwarłam sobie żyły. Za chwilę mnie już także nie będzie. I dobrze, bo jestem straszną grzesznicą i zasłużyłam na śmierć. Czuję, jak z każdą kroplą krwi uchodzi ze mnie życie. Wiem, że nie zasługuję na wybaczenie, ale piszę to wyznanie, byście zrozumieli, że nie miałam innego wyjścia.