W Krainie Przygód cz1
Mieszkam w pięknej wsi, Gdzieś niedaleko Warszawy. Ta wieś ma na imię Lubinowa. Wszyscy którzy tam mieszkają, bardzo lubią tam mieszkać. Kiedy dziecko wraca ze szkoły i miało straszny dzień, to ta rzecz która go pociesza, to, że mieszka na tej wsi. Wszyscy są mili i nikt się z nikim nie kłóci. Zapewne chcecie wiedzieć kim ja jestem, co nie? No to teraz ja wam mówię że mam na imię Mikołaj, choć wszyscy nazywają mnie „Miki” ale ja się tym nie przejmuję, wręcz przeciwnie, to przezwisko jest bardzo ciekawe. Ale niestety wszystkie dni są takie same. Zawsze budzę się o tej samej godzinie, Codziennie dostaję takie same oceny z takich samych przedmiotów, ( Na szczęście są dobre) Codziennie wracam do domu o tej samej godzinie, piętnaście minut później zawsze przychodzę do domu, Ciągle jemy o tej samej godzinie obiad i kolację, i dokładnie o dziewiątej idę spać. Jednak kiedyś zdarzyło mi się coś innego…
Dzisiaj był pierwszy czerwca, inaczej dzień dziecka. A do tego jeszcze sobota! Tak bardzo ucieszyłem się, że wybiegłem na dwór jedząc szybko śniadanie, i zabierając picie i kanapki (Na wypadek). Szybko podskoczyłem w górę zabierając czapkę i w tej samej sekundzie ubierając ją. Wybiegłem na dwór, i zamiast skręcając w prawo,( inaczej droga do szkoły) skręciłem w lewo. Chociaż mam już osiem lat, nigdy nie skręcałem w lewo. Ciągle wyobrażałem sobie co tam mogło być, ale nigdy nie byłem tego do końca pewny. Zanim przekroczyłem trzydzieści pięć metrów, zatrzymał mnie mój najlepszy kolega, Franek.
- Miki, zatrzymaj się, nie idź tam!- krzyknął i dobiegł do mnie.
- Ale czemu?- zadziwiłem się, ponieważ droga była bezpieczna i do tego bardzo rzadko przejeżdżają tu samochody.
- Nie słyszałeś o plotkach o dziwnych stworzeniach na lewej?- zapytał mnie Franek.
- Nie- odpowiedziałem, nadal zdziwiony.
- To teraz wiesz – Powiedział to, i uciekł, jakby ktoś go wołał.
Ale ja go nie słuchałem. Szedłem przez prawie dziesięć godzin rozmyślając co na mnie czeka. Dobrze że zabrałem kanapki i picie, to z powodu dobrego wyczucia co się stanie. Na szczęście miałem takie od urodzenia.
Gdy doszedłem do gigantycznej bramy, nie wiedziałem co robić. Nagle przyszedł do mnie średni pomysł. „Spróbuję zapukać, chociaż myślę że nie otworzą się, skoro prawdopodobnie mieszkają tam jakieś giganty” No ale cóż, raz można spróbować. Zapukałem do drzwi, a około dwadzieścia sekund później dziwny potwór otworzył je.
Kto myślicie, jest tym potworem?
Ciąg dalszy nastąpi…