Upalny dzień nad jeziorem
– Nooo, to najwyższy czas się nauczyć! – krzyknął chłopak. Wyrwał dziewczynie książkę, poderwał ją z trawy i, nie zważając na jej protesty, zaciągnął do przyjaciela.
– Co ty robisz, Ruki? – zapytał Naimad, patrząc na szamoczące się ze sobą rodzeństwo.
– Nauczymy ją strzelać z łuku, co ty na to?
– Ja nie mam nic przeciwko, ale decyzja należy do Ilyany.
Obaj spojrzeli na dziewczynę.
– Nie chcę! Do czego mi to potrzebne!?
– No wiesz, idzie wojna, kto wie czy umiejętność walki ci się nie przyda – powiedział Ruki, zabierając łuk Naimadowi i podając siostrze.
– Ale... – zaczęła dziewczyna, patrząc bezradnie na broń.
– Żadnych ale, kiedy my z tobą skończymy będziesz strzelać jak zawodowiec. – Naimad pociągnął dziewczynę na miejsce, z którego strzelali. – Stań lewym bokiem do tarczy, w lekkim rozkroku.
– Głupio się czuję – mruknęła Ilyana.
– Trudno – stwierdził Ruki.
– Teraz tak... weź to. – Naimad podał dziewczynie strzałę. – Załóż strzałę na cięciwę i unieś lewą wyprostowaną rękę na wysokość oczu.
Chłopak stanął za elfką. Lewą ręką ustawił jej ramię we właściwej pozycji, a prawą pociągnął jej dłoń razem ze strzałą i cięciwą.
– Przytul rękę do policzka i wyceluj grot w tarczę. Teraz strzel – powiedział.
Ilyana puściła strzałę, która po krótkim locie wbiła się w brzeg tarczy.
– Strzeliłaś lepiej niż ja za pierwszym razem – uśmiechnął się Ruki. – No to co, jeszcze raz?
– Nie! Jeden raz wystarczy – powiedziała elfka, oddała łuk Naimadowi i cofnęła się.
– Jak chcesz. – Elf wzruszył ramionami. – Ale naprawdę myślę, że to ci się kiedyś może przydać.
– Mam nadzieję, że nie – mruknęła Ilyana, wróciła do cienia, siadła na trawie i sięgnęła po książkę.