Upadek Calleh

Autor: sielakos
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Cholera tylko nie teraz- powiedziałem do siebie odbierając alarmowe wezwanie na służbę.

Kochałem tą robotę, kochałem być gwardzistą, ale naprawdę nie lubiłem jak ktoś mi przerywa odpoczynek, szczególnie tak zasłużony jak ten. Droga na posterunek zajęła mi parę ładnych minut, ale kiedy już byłem na miejscu moim oczom ukazali się wszyscy funkcjonariusze jakich znałem, zarówno nowicjusze, jak i starzy wyjadacze. Nie wiedziałem co się kręci, ale z pewnością nie była to żadna drobnostka.

-Pojedziesz z Danielem na wschodnią część miasta- Rzuciła sucho komendant.

-Mogę się dowiedzieć co się stało? 

-Nie ma czasu na wyjaśnienia, jedź - rzuciła, a po chwili dodała - Wszystkiego dowiesz się na miejscu.

Z panią komendant lepiej było za długo nie dyskutować słynęła ze swojego okrucieństwa i przyjemności jaką czerpała z poniżania podwładnych. Była niczym wściekły pies, który kąsa wszystkich na około, wściekły pies z którym lubiłem igrać.

Miała bardzo seksowne ciało, ale nie było teraz czasu na przyjemności, więc czym prędzej wziąłem ciamajdę Daniela, jak go lubiliśmy nazywać i udaliśmy się do radiowozu. Przez większość drogi zastanawiałem się co też mogło się wydarzyć, ale nie dane było mi się tego dowiedzieć niestety. Z niewiadomego powodu zatrzymali nas rebelianci. Widocznie szukali guza, jak zwykle zresztą, nie wiem co powoduje takimi śmieciami jak oni, ale walka z nimi jest jedną z rzeczy, którą kocham w tej robocie. Wprost uwielbiam gruchot kości łamanych policyjną pałka i ten strach w ich oczach, gdy ich katuje z dziką radością wymalowaną na twarzy. Wysiadłem powoli z auta i sprawdziłem magazynek w moim nowo kupionym gnacie - był pełny, jednak wątpiłem w to, że będę musiał go użyć, moja stara dobra pałka wraz z odrobiną brutalnej siły  były wystarczające, żeby rozprawić się z tymi parszywymi śmieciami. 

Po dwudziestu minutach leżeli już martwi na ziemi, a ich krew ściekała wąskimi strużkami do miejskiej kanalizacji, żeby tam nakarmiły się nią szczury i bóg jeden wie co jeszcze. Jak ja kochałem ten zapach świeżej śmierci, naprawdę oddałbym bardzo wiele, żeby choć raz jeszcze móc zatopić moją starą dobrą pałkę w miękkiej tkance mózgowej tych bydlaków. Odwróciłem się w stronę partnera, któremu miałem powiedzieć, że może już wyjść z ukrycia gdy nagle wszystko zalała jasność tak mocną, że momentalnie wywołała w mojej głowie ból tak wielki, że żadnymi słowami nie mogę go opisać.

-Daniel, co jest k...? - powiedziałem, po czym padłem na ziemię.


***


-Ken, Ken żyjesz? - usłyszałem słodki kobiecy głosik na swoją głową.

-Tak, co się ... 

-Coś wybuchło, nie wiem, połowa miasta zniknęła - przerwała mi w połowie zdania. 

-Aha.

Już ją poznałem to była Lola, tylko ona ma taki irytujący zwyczaj przerywania komuś wypowiedzi, ale wtedy byłem szczęśliwy, że słyszę jej głos, że wciąż żyje.

-Ken błagam cię wyjedźmy z tego miasta, puki jest zamieszanie - płakała - będziemy wolni, proszę cię.

-Wolność nie istnieje - odpowiedziałem jej sucho - ale jeśli chcesz możemy jechać.

Nie wiem dlaczego się wtedy zgodziłem na ten wyjazd, na prawdę nie wiem. Być może dlatego, że w wybuchu straciłem dolną część ciała, przez co do końca życia sram przez rurkę, a może dlatego, że nawet mnie wzruszyło to, że ta kobieta, która teraz nade mną klęczy musi mnie kochać, bo co innego mogłoby ją skłonić do ratowania takiego drania jak ja? Ja w każdym razie nie jej nie kochałem, nigdy nikogo nie kochałem. Dla mnie miłość była czymś kompletnie obcym.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
sielakos
Użytkownik - sielakos

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-11-16 01:56:36