Ukryte marzenie (Miłosna trylogia 1) - prolog + 1 rozdział
To Chantelle i Tracy. Nie czekając dłużej podbiegła do nich. Wszystkie trzy padły sobie w objęcia, piszcząc przy tym jak wariatki. Gdy dziewczyny trochę się uspokoiły oderwały się od siebie. Ashley już miała zapytać skąd wiedziały, że wraca gdy Tracy wypaliła:
- Zadzwoniłyśmy do twojej ciotki – wyjaśniła. - Powinniśmy się na ciebie obrazić, że nas nie zawiadomiłaś, ty cholero jedna.
Ashley roześmiała się głośno. Brakowało jej tego. Tracy zawsze była impulsywna.
- Chciałam zrobić wam niespodziankę.
- I zrobiłaś – odrzekła Chantelle odgarniając z czoła, niesforne kosmyki. - Bardzo dużą. Mam nadzieję, że już nas nie opuścisz.
- Nie zamierzam. Nie po to wróciłam, żeby wyjeżdżać z powrotem. Już nic mnie tam nie trzyma.
- Dobra laski – przerwała Tracy. - Nie będziemy tutaj stały jak słup soli. Zabieramy się stąd, musimy oblać twój powrót.
Już szykowała się, żeby złapać kolejną taksówkę, gdyż ta którą przyjechały już dawno odjechała z innym pasażerem.
- Tracy nie bądź taka szybka, musimy poczekać na moje bagaże.
Dopiero teraz rudowłosa zauważyła, że Ashley nie ma ze sobą żadnych walizek.
- Właśnie. A gdzie one są?
Ashley odwróciła się i wtedy zauważyła Joeya idącego w ich stronę.
- Idą.
- Nieźle – zagwizdała Tracy. - Takiego bagażowego to i ja chcę. Pożyczysz mi go kiedyś, jak będę się wybierała w jakąś podróż?
- Pewnie, jeśli się tylko zgodzi. Nie jest moim niewolnikiem,.
Kiedy chłopak podszedł do nich uśmiechnął się lekko. Często widział dziewczyny na zdjęciach, więc wiedział kim są.
- Cześć, miło mi was poznać. Jestem Joey – Przedstawił się. - Ashley wiele mi o was opowiadała.
- Mamy nadzieję, że miło – rzekła Chantelle.
- Oczywiście.
- A ona nic nam o tobie, niewdzięcznica. Chciała cię zatrzymać tylko dla siebie – wypaliła Tracy bez zastanowienia. - Ale teraz jej się to nie uda. Zapamiętaj sobie, przystojniaku, że będziesz na nas skazany.
- Nie wątpię – roześmiał się serdecznie. Już je polubił. Mimo, że zamienił z nimi tylko kilka słów.
- No dobra, koniec tych kurtuazji. Musimy urządzić jakąś małą imprezkę. Trzeba powitać cię w rodzinnych stronach. - To powiedziawszy Tracy klepnęła Ashley lekko w ramię.
- Nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś taka zwariowana i szalona.
- I nie zamierzam tego zmieniać. Życie jest zbyt krótkie – odparła Tracy uśmiechając się szeroko.