Twinning Część 2
— Nie zamierzam cię zatrzymywać.
— To dobrze! — odpowiedział, odstawiając szkło. — Idę się ubrać!
Wrócił z powrotem do sypialni. Minął leżące butelki i otworzył szafę. Tutaj Hestia nigdy nie zawodziła. Od lewej wisiały ubrania służbowe, na środku na wyjścia, a na samym końcu ubrania na zwykłe dni. Wybrał gotowy zestaw i rzucił na łóżko. Już miał iść do łazienki, kiedy strażniczka ładu i porządku ponownie dała o sobie znać.
— Wiem, że jesteś na mnie zły. Nie pierwszy raz zresztą, ale musze cię uświadomić, że wybrałeś zły zestaw.
— Czemu?
Na takie uwagi człowiek zamieszkujący ten dom był całkowicie obojętny. Hestia praktycznie zawsze kwestionowała jego gust. Momentami naprawdę bardziej zachowywała się jak prawdziwa kobieta niż system komputerowy.
— Tylko nie mów mi, że źle dobrałem kolory. Masz przygotowywać ubrania tak jak ci każę.
— Nie o to chodzi.
— A o co?
— Wybrałeś zły zestaw. Zamiast na zwykłe dni weź lepiej ubrania służbowe.
Chwycił ręcznik, ale po sekundzie rzucił nim o podłogę. Jaki mieli dzisiaj dzień? No tak, oczywiście; poniedziałek! Obudził się z bólem kipiącym w jego głowie niczym wulkan. W dodatku najważniejsza osoba w jego marnym życiu zapewne na dobre go zostawiła, a żeby tego było mało to jeszcze czekała go robota. Kwestę zbuntowanej SI działającą mu zazwyczaj na nerwy postanowił pominąć.
— Wydział?
— A któż inny skarbie.
Nowicki schylił się po ręcznik. Miał serdecznie dosyć swojego trybu życia i pracy. To przez nie wszystko zaczęło się psuć.
— Proszę, nie pocieszaj mnie. W końcu tak jakby ty też pracujesz dla Wydziału.
Hestia przemówiła tym razem słodkim i przyjaznym głosem:
— Na razie pracuję dla ciebie kotku. Wydział jest właścicielem mieszkania, samochodu no i reszty dóbr, które posiadasz.
— Czyli nie mam nic własnego. Po dziesięciu latach służby niczego się nie dorobiłem, poza stresem i alkoholizmem.
— Każdy jest panem swojego losu. Nie zapominaj o tym.
Mężczyzna pracujący od dziesięciu lat dla tajemniczego Wydziału przeszedł w tym czasie do łazienki. Wlazł do kabiny.
— Hestia, woda! — na tą komendę z góry zaczął lecieć na niego gorący strumień. — Nie mówiłabyś tego, gdybyś widziała to, co ja.
— Dobrze wiesz, że nigdy nie rozmawiasz ze mną o swojej pracy. A przecież możesz to zrobić, jeśli tylko chcesz. Wysłucham cię.
Stojąc pod natryskiem człowiek o imieniu Piotr Nowicki mógłby wszystko z siebie wyrzucić, gdyby tylko chciał, ale nie chciał tego zrobić z tego prostego powodu, że Hestia nie oddychała, nie jadła i nie chodziła. Domem zajmowała się świetnie, ale nie była istotą organiczną. Poza tym skarżyć się własnemu komputerowi? A cholera wie, do czego ona była podpięta! Inaczej sprawa miała się z jego byłą żoną. Tyle razy chciał się jej zwierzyć, ale nie mógł, ponieważ obejmowała go ścisła tajemnica. Spłukał z siebie mydło i szampon z włosów. Następnie wytarł się dokładnie ręcznikiem.