Twinning Część 2
— Cholera!
— Powinieneś mi bardziej zaufać.
— I mam pozwolić, żeby jakiś komputer wtrącał się w moje prywatne życie? Nie, dziękuję!
— Po pierwsze jestem zaawansowanym systemem operacyjnym. Be ze mnie nie otworzysz w tym domu nawet drzwi. Po drugie nikt, nawet ja nie mogłabym sobie tak zrujnować życia, jak ty to właśnie zrobiłeś. Pod warunkiem, że byłabym żywym człowiekiem naturalnie.
— Och, daruj sobie!
Piotr usiadł na skraju łóżka. Co by nie powiedziała, miała rację. Chyba żaden człowiek nie mógłby bardziej rozpieprzyć swojego życia, jak on to właśnie zrobił.
— Mówiła coś, jak wychodziła?
— Z nagrań, które zarejestrowałam, wnioskuję, że nie była zadowolona. Mówiła, że ma dość twojego pijaństwa i braku odpowiedzialności. Stwierdziła też, że zmarnowała przy tobie swoje najlepsze lata życia.
Pracownik Wydziału spuścił głowę, patrząc niemrawo w podłogę. Chyba teraz naprawdę zawalił. Wątpił, że dostanie jeszcze jedną szansę.
— Idę po butelkę — oznajmił, zakładając kapcie. — Kotary mają być zasłonięte, jak wrócę.
— Co ty zamierzasz zrobić Piotrze? — odezwała się groźnym głosem Hestia.
— Jak to, co? Zamierzam się znowu upić!
— Piotrze Nowicki! Zabraniam ci!
— Możesz mi naskoczyć.
Podreptał do kuchni. Pamiętał, że w lodówce miał jeszcze parę piw. Złapał za uchwyt, ale lodówka pozostała zamknięta.
— Hestia! Nie mam nastroju na żarty! Otwórz lodówkę!
— Odmawiam.
— Otwieraj!
— Możesz mi naskoczyć.
Kiedy na świecie powstawały pierwsze komputery, chyba nikt nie mógł przypuszczać, że w dalekiej przyszłości ich posiadacze nie będą mogli przez nie otworzyć nawet własnej lodówki!
— Kto tutaj jest człowiekiem, a kto głupią, sztuczną plątaniną kabli do cholery?
— Ty jesteś człowiekiem, a ja głupią plątaniną kabli — przyznała spokojnie Hestia. — Dlatego nie dostaniesz piwa.
Piotr przestał ciągnąć za uchwyt. Podszedł do zlewu i odkręcił wodę. Następnie wziął szklankę z górnej szafki i napełnij ją. Zakręcił kurek i zaczął pić spragniony zimną kranówę. Pił tak łapczywie, że połowa zawartości spływała mu po brodzie.
— Dobrze, dobrze. Pójdę sobie do baru! Tam twoja despotyczna władza nie sięga!
— Wątpię, że tam pójdziesz.
— A to, czemu? — spytał teraz wyraźnie rozłoszczony Nowicki. — Nie zamierzasz mnie wypuścić z mojego własnego mieszkania?