TOPO kontra wielki biust i sadystyczna linia 4
Od tej pory po usłyszeniu wypowiedzianego przez nią kategorycznie i tonem nie budzącym żadnych wątpliwości słowa „łapa” – nieszczęśnik musiał wystawić rękę, wnętrzem dłoni do góry i w tą część ciała wymierzana była cielesna kara za nieznajomość prawidłowej odmiany czasownika. Egzekucje nie dotyczyły wyłącznie chłopców. Dziewczyny również, chociaż nieco rzadziej, odczuwały na własnej skórze bolesne skutki pomyłki zaimka z przysłówkiem.
Moje zamiłowanie do książek i umiejętność w miarę poprawnego formułowania zdań przy ustnych odpowiedziach pozwalały mi unikać większości tych cielesnych kar. Natomiast ówczesna niechęć do poznania reguł gramatyki kilka razy boleśnie mnie kosztowała. Metodologia Łapy nie było jednak zbyt skuteczna, ponieważ do dzisiaj czasami mam kłopoty z ułożeniem zdania zgodnie z zasadami interpunkcji i składni, co zostaje mi bezlitośnie wytykane przez skrytą za internetowym łączem, tajemniczą panią inżynier.
***
Prym w otrzymywanych od Łapy razach wiódł oczywiście Wierzba, który taktycznie wystawiał z rezygnacją raz prawą, raz lewą dłoń, na które linijkowe razy opadały z przecinającym powietrze świstem jak ciosy karate Bruca Lee na filmowych złoczyńców. Przewinienia chłopaka nie miały charakteru wyłącznie merytorycznego. Wierzba był bardzo ruchliwy, gadatliwy i nie mógł usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż piętnaście minut. Po tym czasie okropnie się nudził, nieustannie szukał rozrywki i za swoją niegrzeczność i niesubordynację najczęściej doświadczał brutalnych metod pedagogicznych stosowanych z sadystyczną satysfakcją przez Łapę.
Nikt wtedy nawet nie słyszał o nadpobudliwości psychoruchowej, dysleksji, dyskalkulii, dysgrafii czy innym ADHD i chłopaka nie wysłano nigdy na psychologiczną diagnozę w celu wdrożenia stosownych pedagogicznych zaleceń. Jedynie słuszną parapsychologiczną diagnozę postawiła Wierzbie wszechwiedząca Łapa, wdrażając jednocześnie w życie swoją linijkową, niezawodną w jej ocenie metodę wychowawczą.
Chłopak wymyślił więc sposób na chociażby częściowe uratowanie wśród kolegów nadszarpniętego przez drewniana linię męskiego honoru. Niebywałą radością i rekompensatą było dla niego podglądanie pod biurkiem niczego nieświadomej Łapy. Podczas każdego skutecznej tego typu akcji odczuwał on dziką satysfakcję i zyskiwał uznanie kolegów za swoja pomysłowość i spryt.
Chciałem i ja się zemścić na Łapie, za te kilka przypadków bolesnych plaśnięć w moje dłonie. Byłem również wówczas niezwykle ciekawy jak wygląda ta tajemnicza intymna część ciała dorosłej kobiety. Dorosłej. Niedorosłe widziałem bowiem już wcześniej podczas dziecięcych zabaw w lekarza lub dom. Nie dostrzegłem wtedy nic fascynującego w widoku kawałeczka wypukłej bladej skóry umiejscowionej poniżej pępka moich zabawowych pacjentek lub też żon. Obserwowana przeze mnie u chichoczących dziewczynek interesująca mnie część ciała przedzielona była wąską kreseczką, która wydawała mi się niewinną, równiutką dolinką przedzielającą dwa wzgórza. Nic ciekawego. Co innego dorosła kobieta, która jak zapewniał mnie podekscytowany Wierzba: – Ma tam chłopie niezłą dżunglę!
Podjąłem więc kilka razy karkołomną próbę podglądaczą, ale jej wynikiem byłem w głębokim stopniu rozczarowany. Prócz wąskiego paska materiału wyławiającego się spomiędzy grubych ud polonistki, nie zobaczyłem nic, co byłoby godne podejmowania tak wielkiego ryzyka.