Teraz
Nie powiedziała nic. Nie była już w stanie wydusić z siebie nawet słowa.
Rzuciłem jej bezwładnym ciałem o podłogę.
Chwilę przypatrywałem się moim rodzicielom. Ojciec leżał w kałuży krwi. Matka w ostatnich agonalnych ruchach skuliła się w pozycji embrionalnej. Oboje nie żyli. A ja zakończyłem to raz na zawsze.
Maciej stał w miejscu, po czym skierował się w stronę fotela matki.
Rozsiadł się wygodnie. Popatrzył na mnie trzymającego nóż. Przechylił delikatnie głowę i uśmiechnął się, tak jak w parku nad rzeką. Wyciągnął paczkę i zapalił papierosa. Nie wiedziałem, że palił.
W skupieniu patrzyłem na salon pełen krwi. Delikatnie obracałem w dłoni nóż.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Gdy zdążyłem się obrócić, Gabi była już w środku.
Patrzyła z niedowierzaniem.
Cofnęła się dwa kroki i oparła o stół, przy którym kiedyś wspólnie jadaliśmy.
– Gabi – wskazałem ręką fotel, na którym siedział Maciej – poznaj mojego przyjaciela.
Gabi popatrzyła w stronę fotela, potem przeniosła wzrok na mnie. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wystraszonej. Obserwowała tą całą sytuację spod okularów z grubymi oprawkami. Całość wydała mi się bardzo komiczna. Gabi wyglądała tak żałośnie. Wystraszona mała myszka. Jeśli można nazwać „małą” dziewczynę, która ważyła ponad sto kilogramów. Ogromne cielsko nigdy nie mieściło się na krzesłach w szkole. Żarła często bez opamiętania. Wpierdalała kilogramami, bo nie można było powiedzieć, że jadła. Jedzą normalni ludzie. Ona nie była człowiekiem. Świnia uwięziona w ludzkim ciele.
– No co jest, Gabi? Nie przedstawisz się? – powiedziałem w końcu. Ona stał oparta o stół i nie mogła wykrztusić z siebie słowa.
– Widzisz kochanie, dzisiejsze spotkanie w bibliotece dużo mi dało. Dało mi nowego przyjaciela, który inaczej na mnie spojrzał. Dojrzał we mnie kogoś innego. Maciej mnie zrozumiał. Jest do mnie bardzo podobny. Jesteśmy tacy sami. – Maciej tylko się uśmiechnął – Widzi we mnie prawdziwego przyjaciela. Nie tak jak ty, tłusta świnio.
Ty nic we mnie nie widziałaś. Byłem dla ciebie sługusem, obiektem do żartów. Nigdy nie traktowałaś mnie jak przyjaciela. Zawsze czułem się przy tobie jak ścierwo. Ty pieprzona tłusta szmato.
Ruszyłem w jej stronę. Gabi próbowała uciec, a ja pamiętam tylko jej krzyk, krew i błysk noża, który wbiłem w jej gardło. Pamiętam jeszcze jedną rzecz – głośne słowo TERAZ.
Zakręciło mi się w głowie. Świat poczerniał, a ja upadłem na dywan. Ostatnia rzecz, jaką pamiętam, to Maciej kucający przy mnie i patrzący mi głęboko w oczy.