Technik
Po raz pierwszy spoglądał przez „szybę” na głębię bez strachu. Z niecierpliwością wyglądał najlżejszego nawet rozjaśnienia i cieszył się prawie jak dziecko, kiedy był w stanie dojrzeć pierwsze morskie stworzenia.
**
Minęło pół roku.
Były technik szedł ulicą swojego miasta, jednak alkohol krążący mu w żyłach uniemożliwiał podjęcie jakiejkolwiek decyzji odnośnie tego, gdzie chce się udać. Krążył więc tak pozornie bez celu, aż zorientował się, że podświadomość zaprowadziła go pod wieżowiec, w którym wynajął mieszkanie po powrocie „z dołu”. Okazało się, że naukowcy byli całkiem hojni i oprócz regularnej pensji otrzymał na koniec również pokaźną premię. Te kilka lat samotności uczyniły go całkiem zamożnym człowiekiem. Miał jednak wrażenie, że jego odosobnienie się nie skończyło, a przybrało tylko inną formę.
Prawie wszyscy z tych kilku znajomych, których miał wcześniej albo się porozjeżdżali, albo tak się zmienili, że nie wiedział o czym ma z nimi rozmawiać. Nie to, żeby przed pobytem na stacji wiedział to dokładnie. Rodziny nie miał i przedtem, więc okazało się, że co do istoty jego sytuacji niewiele się zmieniło.
Próby nawiązania nowych znajomości jakoś nigdy się nie udawały, a kosztowały często niemało pieniędzy. Dlatego też teraz wjeżdżał windą na swoje wysokie piętro wiedząc, że przywitają go puste ściany, których jedyną ozdobą są ślady po sprzedanych meblach i wiszących na nich obrazach. Miał świadomość, że nic tutaj na niego nie czeka, jednak musiał wrócić wcześniej niż zwykle, ponieważ barman powiedział mu, że żadna z kart, którymi próbował zapłacić, nie działa .
Otworzył drzwi wejściowe i po przestąpieniu progu poczuł, jak nieoczekiwanie poprawia się jego samopoczucie, zwłaszcza kiedy usłyszał szczęknięcie zamka. Zaczął nucić pod nosem swoją ulubioną piosenkę Boba Marleya. Nie przeszkadzało mu już, że stukot obcasów o parkiet odbija się echem w pustych pomieszczeniach. Tanecznym krokiem wyszedł na balkon i nie zatrzymując się nawet, przeskoczył barierkę.
„Może teraz mnie zauważą.”